Powiedzieć, że obecna sytuacja Dallas Mavericks nie należy do najkorzystniejszych, to jak nie powiedzieć nic. Wprawdzie można się było spodziewać, że osłabiona brakiem kontuzjowanego Kyriego Irvinga drużyna może mieć problem na początku nowego sezonu, ale chyba nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak źle. Podopieczni Jasona Kidda rozpoczęli kampanię z bilansem 2-7, mając ogromne problemy wygraniem więcej niż jednego meczu z rzędu. Nic dziwnego, że to wzbudziło irytację kibiców, w tym samego Dirka Nowitzkiego, który podczas ostatniego wystąpienia nie omieszkał skrytykować klubu, w którym spędził całą karierę.
Po dziewięciu rozegranych meczach Dallas Mavericks znajdują się na samym dnie tabeli Konferencji Zachodniej, legitymując się najgorszym atakiem w całej lidze. Jak do tej pory wyglądają na zespół zupełnie zagubiony po ofensywnej stronie parkietu. Co gorsza, decyzja o wymianie w zeszłym sezonie Luki Doncicia w tym momencie wygląda jeszcze gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. W zespole wyraźnie brakuje jego umiejętności kreowania gry, którą obecnie Słoweniec pokazuje w barwach Los Angeles Lakers, będąc poważnym kandydatem do nagrody MVP.
Nic dziwnego, że Dirk Nowitzki zdecydował się zabrać głos. Mistrz NBA z 2011 roku nie zamierzał gryźć się w język, komentując ostatnie występy swojej byłej drużyny. Dodał, że skład nie jest wystarczająco mocny, potwierdzając tym samym, że w składzie widnieje olbrzymia – jakkolwiek to nie zabrzmi – luka wśród zawodników potrafiących prowadzić grę i na własną rękę zdobywać punkty.
– Szkoda mi kibiców Mavs. To był katastrofalny początek. Oczywiście, mamy lukę na pozycji rozgrywającego i kreatora gry. Wiedzieliśmy, że tego braku nie udało się uzupełnić latem. Brakuje też zawodników, którzy potrafią kreować i trafiać rzuty… To po prostu katastrofalny początek. Zespół jest na dobrej drodze do ustanowienia rekordowo złego startu w ofensywie. Nie potrafią rzucać. Nie potrafią tworzyć akcji… Ciężko się na to patrzy – stwierdził 47-latek w emitowanym przez Amazon programie „NBA on Prime”.
Trudno nie przyznać racji legendzie Mavs. Wciąż poza grą pozostaje mający w zamierzeniu być gwiazdą numer jeden Kyrie Irving, który w ubiegłym sezonie zerwał więzadła ACL, przez co opuścił pozostałą część rozgrywek. Początkowo zakładano, że jego powrót nastąpi dopiero w 2026 roku, aby dać mu czas na pełne dojście do siebie. Co prawda niedawno pojawiły się pogłoski mówiące, że niewykluczony jest powrót popularnego Uncle Drew już w grudniu, ale nie jest to jeszcze nic pewnego. Poza tym chyba nie ma sensu na siłę tego przyspieszać, ryzykując kolejne problemy zdrowotne.
W międzyczasie podstawowym rozgrywającym Dallas został doświadczony D’Angelo Russell, jednak trudno nie przyznać, że ten eksperyment nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W nowym otoczeniu były koszykarz między innymi Lakers i Minnesota Timberwolves notuje zaledwie 12,6 punktu, 3 zbiórki i 5,6 asysty na mecz, trafiając na co najwyżej przeciętnej skuteczności (38,3% z gry, w tym 31,1% z dystansu). Kiepsko spisuje się również Klay Thompson, który wręcz stracił miejsce w podstawowym składzie, a o podatności Anthony’ego Davisa na kontuzje chyba nie ma już co wspominać.
Wiele oczekiwano też po numerze jeden tegorocznego draftu. Cooper Flagg jednak póki co w swoim debiutanckim sezonie w najlepszej koszykarskiej lidze świata dobre występy łączy z mocno przeciętnymi. Były zawodnik Duke zapisuje na swoje konto średnio 14,1 punktu, 6,6 zbiórki, 2,7 asysty i 1,1 przechwytu na mecz. Wiadomo jednak, że on potrzebuje jeszcze doświadczenia z gry z seniorami, więc chimeryczne momenty są niejako wpisane w ryzyko. Można liczyć na to, że z czasem z tej mąki będzie chleb. Inna sprawa, że sam młody koszykarz nie jest zachwycony obecną sytuacją.
– Dla mnie to najwięcej porażek, jakie miałem, odkąd… no, chyba w ogóle w karierze. To oczywiście zupełnie inne doświadczenie. Trzeba się po prostu przyzwyczaić do grania większej liczby meczów i zaakceptować to. Nie powiedziałbym, że ktoś jest zadowolony. Chłopaki starają się zachować spokój i wiedzą, że przed nami jeszcze mnóstwo spotkań, a sezon dopiero się rozkręca. Ale mówiąc szczerze, ciągłe przegrywanie nie jest przyjemne – przyznał 18-latek po porażce z New Orleans Pelicans. Na szczęście w sukurs młodszemu koledze po fachu przyszedł Dirk.
– Po prostu dalej pracuj. Wiem, że masz ogromną etykę pracy, więc przebrnij przez to ciężką pracą. Przyjdź następnego dnia, bądź pierwszym, który pojawi się w hali, oddawaj rzuty, trenuj z asystentem, oglądaj nagrania meczów i doskonal się każdego dnia. O to w tym wszystkim chodzi. Niezależnie od porażek, zachowuj pozytywne nastawienie. Każdego dnia przychodzisz po to, by być lepszym. Graj na każdej pozycji, jakiej potrzeba. Ostatnio miałeś szansę oddać rzut na zwycięstwo, albo przynajmniej na remis – to świetne doświadczenie dla ciebie, ważna sytuacja, która pomoże ci się rozwinąć. Więc pracuj dalej, mój przyjacielu. Trzymaj głowę wysoko, a wszystko się ułoży – poradził młodszemu koledze po fachu.
Talentu nastoletniemu koszykarzowi nie można odmówić, zanim jednak wejdzie na poziom, którego wszyscy od niego oczekują, wiele wody upłynie w Trinity River. I nawet jeśli wszyscy związani z organizacją nie to chcieli usłyszeć od swojej legendy, najgorsze w tym wszystkim jest to, że… Nowitzki najwyraźniej przewidział taki rozwój wydarzeń.
Jego uwagi o tym, że Mavs nie uzupełnili braków w składzie podczas offseason, brzmią dość dosadnie. Warto też pamiętać, że od momentu, gdy Luka został wytransferowany w styczniu, podobno sam Dirk również zaczął dystansować się od organizacji, o czym swego czasu donosił Jake Fischer z „The Stein Line”. Biorąc jednak pod uwagę to, co działo się w zeszłym sezonie, raczej trudno się temu dziwić.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










