Obstawianie meczów, często nawet tych, w których samemu bierze się udział, to jeden z częściej poruszanych tematów dotyczących obecnej NBA. Chociaż nie zostały im jeszcze postawione oficjalne zarzuty, wciąż problemy z tego tytułu mają Malik Beasley czy Terry Rozier, a Jontay Porter – jemu akurat winę udowodniono – dostał już od władz najlepszej ligi świata wilczy bilet. Problem wydaje się poważniejszy, a zdaniem jednej z ligowych gwiazd to dopiero początek.
Michael Porter Jr to zawodnik, który akurat osobiście z szeroko pojętym procederem udziału w zakładach sportowych nie ma nic wspólnego, ale temat zna od podszewki. To w końcu starszy brat wspomnianego we wstępie Jontaya Portera, którego już w NBA nie zobaczymy. Podczas niedawnego występu w podcaście „One Night with Steiny” skrzydłowy Brooklyn Nets wypowiedział się na temat podważonej autentyczności koszykówki wśród młodych ludzi, zwracając uwagę nie tylko na pokusę obstawiania, co na inne problemy związane z tym, że w dzisiejszych czasach już nastolatkowie zarabiają miliony dolarów, zamieniając swoje mecze w internetowe treści.
– Radość z gry w koszykówkę nie wynika już z samej gry. Chodzi o to, żeby ludzie mogli zarabiać pieniądze. W rzeczywistości znacznie więcej osób traci pieniądze, niż je zarabia – stwierdził 27-latek.
Nawet obecnie toczy się kilka głośnych spraw z udziałem zawodników. O Jontayu, jego uzależnieniu od hazardu i – w konsekwencji – zawieszeniu przez ligę niejednokrotnie już wspominaliśmy, ale to dopiero początek.
Pod lupą znalazł się również Malik Beasley, który jest objęty dochodzeniem w sprawie rzekomego udziału w zakładach. Doświadczony obrońca był już o krok od podpisania nowej umowy z Detroit Pistons, jednak obecnie pozostaje na bezrobociu i stara się oczyścić swoje imię. Na świeczniku znalazł się również Terry Rozier, który w ubiegłym miesiącu wpadł w kłopoty po tym, jak u jednego z zawodowych „obstawiaczy” odkryto 30 zakładów związanych z tym właśnie zawodnikiem w ciągu… 45 minut. Nic nie zostało jeszcze udowodnione, ale nie można wykluczyć, że zawodnik Miami Heat rzeczywiście próbował wpłynąć na swoje indywidualne statystyki.
Nie da się również nie zauważyć, że chociaż zakłady sportowe nie są jeszcze legalne we wszystkich stanach, to już teraz mają ogromny wpływ na to, w jaki sposób kibice wchodzą w interakcje z NBA i jej zawodnikami. Dla MPJ-a problemy z tym związane są aż nadto realne – podobnie jak pokusa, by jednak „wykorzystać” system.
– Pomyśl o tym – jeśli mógłbyś uczynić wszystkich swoich kumpli obrzydliwie bogatymi, mówiąc im: „Ej, postawcie 10 tysięcy dolarów na mój under w tym meczu. Ja udam, że mam kontuzję i siądę na ławce. Zejdę z boiska po trzech minutach.” I wszyscy zgarniają trochę kasy, bo zrobiłeś to w jednym meczu. To absolutnie nie jest w porządku, ale pewnie są ludzie, którzy myślą w ten sposób. Pochodzą z biedoty, a ich kumple też nie śmierdzą groszem – powiedział mistrz NBA z 2023 roku.
Nawet jeśli jest w tym jakaś – pokręcona, ale zawsze – logika, to jednak trudno współczuć zawodnikom, którzy w ogóle rozważaliby odpuszczenie meczu dla zakładu, nawet nie tyle dla własnych korzyści, co żeby pomóc znajomym. Beasley i Rozier w trakcie karier zarobili łącznie już jakieś 200 milionów dolarów, a Jontay wprawdzie nie zdążył podpisać wielkiego kontraktu przed tym, jak został zawieszony, ale i tak pobierał pensję zawodnika NBA, a jego brat miał podpisaną umowę na dziewięciocyfrową kwotę.
Inna sprawa, że nawet jeśli zawodnicy nie próbują wpłynąć na losy meczów, to niejednokrotnie i tak mają problemy z wkurzonymi obstawiającymi zakładów sportowych. Przykład? Gracz futbolowej drużyny Baltimore Ravens, Mark Andrews, który w ostatnich dwóch minutach meczu swojego zespołu przeciwko Buffalo Bills popełnił krytyczny błąd i nie złapał piłki. Ta pomyłka sprawiła, że spotkał się z groźbami od fanów rozwścieczonych tym, że przez niego nie wszedł im kupon.
– Oczywiście, mój brat ma swoje problemy, Malik Beasley przeżywa swoje, a i Terry Rozier znalazł się w opałach. Ale cała kwestia zakładów sportowych będzie tylko coraz gorsza. My naprawdę dostajemy groźby śmierci. Już nie da się wygrać, bo jeśli zagram zbyt dobrze, to szkodzę tym, którzy obstawili „under”, a jeśli postawili na mój „over”… to i tak znajdzie się ktoś, komu popsuję zakład – wyjaśnił Porter.
Komentarze nowego gracza Nets uchylają rąbka niewygodnej prawdy: akceptacja przez NBA legalnych zakładów niesie ze sobą poważne ryzyko dla samych zawodników, jak i dla integralności gry. Wraz z napływem coraz większych pieniędzy i wzrostem popularności kultury obstawiania, presja tylko rośnie. W gestii ligowych władz pozostaje więc znalezienie sposobu, by chronić swoich zawodników, a jednocześnie zapewnić uczciwość i wiarygodność w oczach opinii publicznych.
Czy z kolei sam MPJ kiedykolwiek mógłby się zdecydować na udział w zakładach bukmacherskich? Wydaje się, że nie, ponieważ jego zainteresowania – by nie powiedzieć, słabości – związane są z zupełnie innym aspektem.
– Każdy ma swoje słabości. Każdy zmaga się z czymś innym. To dotyczy osób, które mają problemy z alkoholem czy narkotykami. Na przykład mój brat zmagał się z hazardem. Moja słabość zawsze wiązała się z kobietami. A kiedy jestem daleko od Boga, kiedy nie żyję według Jego słowa, nie modlę się, nie stawiam Go na pierwszym miejscu, wydaje się, że właśnie wtedy diabeł ma nade mną przewagę – w kwestii kobiet – zakończył skrzydłowy Nets.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!