Przed początkiem bieżących rozgrywek w internecie, aż wrzało od dyskusji na temat debiutantów. Wielu ekspertów miało już nawet swoje typy, które uzasadniali dokładnymi analizami oraz wrodzoną intuicją. I tak, wśród głównych faworytów znaleźli się mający starać się również o statuetkę MVP, Markelle Fultz oraz Lonzo Ball, którego umiejętności i talent przewyższały według jego ojca samego Stephena Curry’ego czy LeBrona Jamesa. Pod uwagę brano też inne kandydatury np. Bena Simmonsa. W mniejszym stopniu przypatrywano się także Joshowi Jacksonowi lub De’Aronowi Foxowi. Jak widać początek sezonu zweryfikował wszystkie wcześniejsze zapowiedzi. Nagle dotychczasowi faworyci odeszli w cień, a na pierwszy plan oprócz wspomnianego Simmonsa wypłynęły takie nazwiska jak Kuzma, Mitchell, Markkanen czy ostatnio także Mason.
Oczywiście nie jest tak, że wszyscy utalentowani rookies zawiedli oczekiwania klubów i ich skautów. Wśród Suns bez większych zarzutów radzi sobie Josh Jackson, bardzo dobrze sprawuje się również Jayson Tatum, a De’Aron Fox kilkukrotnie pokazał jaki drzemie w nim potencjał. No właśnie, przypadek absolwenta Kentucky wydaje się być szczególny.
Kings od kilku dobrych lat zmagają się z dziurą na rozegraniu. Beno Udrih, Ray McCallum, Darren Collison oraz Ty Lawson– nie są to zawodnicy, którzy byliby w stanie przejąć pałeczkę lidera zespołu walczącego o play-offs. Ostatni playmaker zdolny do prowadzenia takiej ekipy był w Sacramento w 2008 roku, a nazywał się Mike Bibby. Włodarze klubu próbowali budować wokół niego drużynę, lecz ostatecznie wysłali go pod koniec sezonu do Atlanty. Następnie rozpoczęto poszukiwania równie utalentowanego playmakera w drafcie. Królowie dopatrywali się szansy w niezwykle obiecującym Tyreke Evansie, lecz po pierwsze jego rookie sezon okazał się szczytem możliwości, a po drugie zawodnik został później przesunięty na pozycję rzucającego obrońcy czy nawet na skrzydło. Cichą nadzieją był też wybrany z ostatnim numerem draftu 2011 Isiaiah Thomas. Rozgrywający nie mógł jednak znaleźć wspólnego języka z DeMarcusem Cousinsem i po 3 latach opuścił drużynę.
Nie trudno więc wyobrazić sobie podniecenie włodarzy Kings z Vlade Divacem na czele, kiedy w ich zasięgu znalazł się piekielnie utalentowany De’Aron Fox. Rozgrywający dał się poznać jako głodny zwycięstwa i przede wszystkim konsekwentny w realizacji tego planu zawodnik. Fox próbkę swoich umiejętności dał chociażby podczas tegorocznego Sweet Sixteen, gdzie przeciwko wyżej notowanemu Lonzo Ballowi rzucił 39 punktów odsyłając do domu UCLA Bruins.
– Jeśli mielibyśmy wybierać z 1. numerem i tak wybralibyśmy tego chłopaka- zapewniał Divac– De’Aron jest naszą przyszłością.
19- letni rozgrywający na parkietach najlepszej ligi świata prezentuje się całkiem nieźle notując średnio 10.3 punktu, 3.3 zbiórki i 4.2 asysty w ciągu 26 minut gry. Oprócz wykorzystywania swoich przewag (np. świetny pierwszy krok, zabójcze zmiany tempa) Fox ma na swoim koncie również pierwszego game- winnera, którego rzucił przeciwko Philadelphii 76ers. Mimo, że to właśnie absolwent Kentucky przyciąga największą uwagę kibiców to niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż wśród Kings jest lepiej prezentujący się debiutant- Frank Mason III.
Nie jest to oczywiście wymierzone w Foxa. 19- latek rozegrał na parkietach NCAA zaledwie jeden sezon, po którym próbuje przeciwstawić się najbardziej wymagającym koszykarzom świata. Tymczasem Mason w odróżnieniu od Foxa przeszedł długą drogę rozwojową, spędzając aż cztery lata w elitarnym programie Kansas. Rozgrywający jest więc w pełni ukształtowany koszykarsko i przede wszystkim gotowy do gry. Długi czas spędzony na uczelni dał jednak upragniony efekt. Mason podczas seniorskich rozgrywek notował średnio 20.9 punktów i 5.2 asysty na mecz. Dzięki temu otrzymał kilka prestiżowych nagród m.in. wyróżnienie imienia Boba Cousy’ego (najlepszy rozgrywający NCAA) oraz statuetkę dla najlepszego zawodnika ubiegłych rozgrywek uniwersyteckich. Mimo to, wiek mocno ograniczył jego notowania w przeddraftowych rankingach. Ostatecznie zawodnik został wybrany z 37. numerem przez Sacramento Kings.
Początki były trudne. Mimo dobrej dyspozycji w trakcie Ligi Letniej i preseason, zawodnik nie otrzymywał na początku rozgrywek zbyt wielu szans od Davida Joergera. Rozgrywający opuścił 7 z 13 pierwszych spotkań sezonu. W ostatnim czasie sytuacja uległa zmianie. Mason otrzymuje znacznie więcej możliwości od szkoleniowca, za które hojnie się odwdzięcza. Sam trener przed meczem z Warriors powiedział- Mason to ogier człowieku. Jest twardy i podrywa chłopaków do ataku. Potrafi też nieźle rzucać…Jestem jego wielkim fanem i mam nadzieję, że będę mógł go trenować przez długi czas.
Obydwaj zawodnicy podczas ostatnich siedmiu spotkań prezentowali się następująco:
Mason– 9.4 punktu, 2.9 zbiórki i 4.3 asysty, 49 FG% i 64 3PT%
Fox– 8.4 punktu, 2.9 zbiórki i 3.3 asysty, 39 FG% i 40 3PT%
Podstawowe statystyki jak widać są na bardzo podobnym poziomie, lecz jak mówi przysłowie diabeł tkwi w szczegółach. Tak jest również w tym przypadku, dlatego przyjrzymy się zaawansowanym statystykom, które pokazują że Kings są znacznie lepsi na parkiecie z Masonem niż z Foxem.
Jak widać różnica jest ogromna. Ciężko ją jednak dostrzec skupiając się tylko na indywidualnych osiągnięciach obu zawodników. Swoją wartość dla drużyny Mason pokazał podczas czwartej kwarty poniedziałkowego meczu przeciwko Warriors. W jej trakcie rozgrywający zaprezentował niebywały spryt i siłę, które kilkukrotnie umożliwiły mu pomysłową ucieczkę spod opieki obrońców. Przekonał się o tym chociażby Shaun Livingston, ukarany przez absolwenta Kansas celnym floaterem.
[ot-video]
[/ot-video]
Kilka minut później Mason ponownie popisał się bezbłędnym minięciem defensywy Warriors używając tak jak w poprzedniej akcji tzw. hesitation move. Tym razem pomimo zgubienia własnego obrońcy, na jego drodze pojawił się Draymond Green. Skrzydłowy opuścił jednak w ten sposób Willie Cauley- Steina, co nie umknęło Masonowi, który błyskawicznie obsłużył klubowego kolegę wysokim podaniem.
[ot-video]
[/ot-video]
– Uwielbiam grać z Willim- powiedział po meczu Mason– Jest niesamowicie atletyczny, dlatego jestem pewny, że jeśli umieszczę piłkę blisko obręczy on pójdzie do góry, złapie ją i efektownie wykończy. W tej akcji wykonałem niezłą robotę najpierw wabiąc Draymonda, dając przez to Williemu trochę miejsca. Następnie po prostu wyrzuciłem piłkę do góry, którą on umieścił w koszu.
Wiedza i opanowanie Masona to coś co przychodzi z wiekiem. Te dwie umiejętności wpływają też na poprawne podejmowanie decyzji, nawet w bardzo krótkim czasie. To ważne dla rozgrywającego cechy, nad którymi Fox będzie musiał jeszcze trochę popracować. Aktualnie Mason prezentuje się lepiej od swojego klubowego kolegi, co potwierdzają chociażby wcześniejsze statystyki. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że 19- latek ma jeszcze sporo czasu by popracować nad poprawą niektórych elementów w odróżnieniu od Masona, który jest już zawodnikiem niemalże dojrzałym. Podobną sytuację do Foxa wydają się mieć pozostali wysoko wybranymi rookies. Potrzebują oni po prostu wystarczająco czasu by rozwinąć skrzydła.