Decyzja Joela Embiida dotycząca wyboru kadry narodowej wciąż budzi emocje. Atmosferę podgrzał wyciek listu, który center Philadelphia 76ers miał wysłać w 2021 do prezydenta Emmanuela Macrona. W rzeczonej korespondencji deklarował niemalże, że nie istnieje dla niego inna reprezentacja poza francuską. Wyszło jak wyszło, co spotkało się z krytyką ze strony niektórych ekspertów. W tym człowieka, który w pewnych kręgach urósł do statusu legendy, nawet jeśli on sam wolałby zapomnieć o sprawie.
Frédéric Weis, bo o nim mowa, miał to nieszczęście, że znalazł się po drugiej stronie akcji, którą dziś niektórzy uważają za najwybitniejszy wsad w historii koszykówki. Wszystko działo się na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w roku 2000 podczas meczu Francji ze Stanami Zjednoczonymi. W pewnej chwili Vince Carter przejął piłkę, wjechał pod kosz i przeskoczył o co najmniej głowę wyższego centra „Les bleus”, z niesamowitą mocą pakując piłkę do kosza. Amerykanie wygrali 106-94, zaś francuska prasa ochrzciła wyczyn Cartera mianem „le dunk de la mort” („wsad śmierci”).
Rok wcześniej mierzący 218 centymetrów wzrostu Weis został wybrany z 15. pickiem draftu przez New York Knicks, lecz w NBA nigdy się nie pojawił. Wprawdzie wziął udział w Lidze Letniej, ale ofertę kontraktu odrzucił, za namową agenta. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że człowiek, który miał reprezentować interesy koszykarza, bardziej dbał o swoje. Był mniejszościowym agentem francuskiej drużyny CSP Limoges, której barwy reprezentował rosły center. Inna sprawa, że wciąż żywe są plotki, jakoby Frédéric zwyczajnie przestraszył się wyczynu Vince’a i stwierdził, że na regularne pojedynki tego typu to on się nie pisze.
Zresztą pozasportowe życie Francuza też nie było usłane różami. Gdy u Enzo, jego syna, zdiagnozowano spektrum autyzmu, Weis senior popadł w alkoholizm i depresję. Nie dawał sobie rady i w 2008 podjął ostateczną decyzję. Pojechał na miejsce obsługi podróżnych w Biarritz i połknął końską dawkę tabletek nasennych. Przeżył. Zerwał z alkoholem. Odnowił kontakt z żoną. Gdy w 2011 zawiesił buty na kołku, razem otworzyli sklep tytoniowy w Limoges. Pracuje w telewizji jako analityk meczów ligi francuskiej.
Niedawno pojawił się w sportowym podcaście na antenie radia RMC. Gdy temat rozmowy zszedł na osobę Joela Embiida, wyraźnie dało się odczuć, że srebrny medalista olimpijski z Sydney nie przepada za świeżo upieczonym reprezentantem USA. Wyrażając swoją opinię na temat centra Philadelphia 76ers, zdecydowanie nie gryzł się w język.
– Ten chłopak jest świetnym koszykarzem, ale okropnym człowiekiem. Nienawidzę go za to co zrobił. Myślę, że jego szacunek do Francji jako kraju i narodu jest równy zeru. Jest tylu ludzi, którzy proszą o francuski paszport, może nawet bardziej na niego zasługują, ale muszą obejść się smakiem. On jednak otrzymał go bez szemrania i to tylko dlatego, że jest wybitnym sportowcem. Uważam tę żenującą decyzję za skandal. Nie interesują mnie jego wymówki. To tylko słowa, które nic nie znaczą – grzmiał Weis.
– Jedną rzecz, o której już wspominałem, musimy ustalić: Joel to fantastyczny koszykarz. W zeszłym roku został wybrany MVP NBA i dlatego latem rząd francuski zdecydował o przyznaniu mu obywatelstwa, ponieważ spodziewano się odpowiednich korzyści na poziomie sportowym. Moim zdaniem żyjemy w epoce biznesu sportowego, skoro tak jak wybieramy sobie klub, równie dobrze możemy wybrać drużynę narodową. Kto da lepszą ofertę? Gdzie będę miał największą szansę na wygraną? Tam właśnie pójdę. Niestety, dziś jest to powszechnie akceptowane zjawisko – kontynuował.
Gdy współprowadzący podcastu zwrócił Weisowi uwagę, że Embiid rozpoczął proces ubiegania się o przyznania obywatelstwa francuskiego jeszcze w 2021, gdy dawno było pewne, że zdecydowanym faworytem do triumfu na Igrzyskach Olimpijskich w 2024 roku będą Stany Zjednoczone, ten miał gotową odpowiedź.
– Pamiętajmy co jeszcze wydarzyło się w 2021 roku. W finale tokijskich igrzysk mierzyliśmy się z nimi i wynik niemal do końca był sprawą otwartą. Może i Francja nie jest głównym faworytem do zwycięstwa, ale zawsze znajduje się na wąskiej liście głównych pretendentów – odparł, wspominając Tokio, gdzie USA wygrało z Francją 87-82.
– Osobiście najchętniej odebrałbym mu francuskie obywatelstwo i zabroniłbym wjazdu na terytorium Francji. Nie mógłby zagrać na Igrzyskach Olimpijskich. Nawet gdyby pojawiłby się na lotnisku wraz z resztą Team USA, zostałby odprawiony z kwitkiem i słowami: „Nie jesteś Francuzem. Jesteś Kameruńczykiem. Jesteś Amerykaninem. Wynoś się.” – zakończył wywód były reprezentant Francji.
Wprawdzie jego ostatnie słowa można traktować w kategoriach żartu, to jednak zabrzmiały dość ostro. Raczej nie ma co liczyć na takie rozwiązanie sytuacji, ale Joel Embiid nie ma co liczyć na ciepłe przyjęcie w Paryżu, stolicy Francji. Musi się liczyć z gwizdami, a może i wyzwiskami ze strony lokalnej publiczności. Można powiedzieć, że w pewnym sensie sam zgotował sobie taki los. Nikt za niego decyzji nie podjął. Kto wie czy jeszcze jej nie pożałuje?
Obejrzyj wielką zapowiedź play-offów NBA na YouTube: