Nowy sezon zbliża się coraz większymi krokami i kolejne pytania dotyczące poszczególnych drużyn znajdują odpowiedź. Rzecz jasna, wciąż istnieją jednak aspekty, które owiewa przynajmniej delikatna mgła tajemnicy. Największym z nich wciąż wydaje się być ustawienie podstawowego składu Boston Celtics.
Niejednokrotnie już wspominaliśmy, że dla ekipy z Massachusetts kolejna kampania będzie czymś w rodzaju okresu przejściowego. Gdy weźmiemy pod uwagę poważną kontuzję, która prawdopodobnie wykluczy z gry na cały sezon jedną z największych gwiazd drużyny, Jaysona Tatuma, i dodamy do tego przymusową wyprzedaż, w ramach której Boston Celtics opuścili na przykład Kristaps Porzingis czy Jrue Holiday, można dojść do wniosku, że z zawodników, których do dyspozycji ma trener Joe Mazzulla, przynajmniej większość może równie dobrze rozpoczynać mecze w pierwszym składzie co dostawać minuty w tak zwanym „garbage time”.
Wraz z opublikowaniem przez NBA terminarza kibice C’s mogli się dowiedzieć jak małe są szanse, by ich drużyna mogła zdobyć 19. mistrzostwo. Wprawdzie nikomu nie należy odbierać szans przed startem, to jednak według prognoz Andy’ego Baileya w Bostonie mają całkiem realne ryzyko osiągnięcia najgorszego wyniku od sezonu 2013-14, gdy to po raz ostatni zespół nie zakwalifikował się do fazy play-off.
– Jak do tej pory Celtics zaoszczędzili na wynagrodzeniach i podatku od luksusu blisko 300 milionów dolarów, lecz oczywiście ma to poważne konsekwencje w grze. Jaylen Brown i Derrick White powinni zaliczyć bardzo udany sezon. Payton Pritchard i Anfernee Simons również będą notować efektowne statystyki. Jednak nawet w słabszej Konferencji Wschodniej zespół, którego rotacja podkoszowych opiera się na Samie Hauserze, Neemiasie Quecie, Xavierze Tillmanie i Chrisie Boucherze, wygląda na taki, który może zakończyć rozgrywki z bilansem poniżej 50% zwycięstw – spekulował dziennikarz Bleacher Report.
Jego wypowiedź jest tym bardziej ciekawa, że to właśnie Neemias Queta ponoć ma być podstawowym środkowym Celtics. Według doniesień Briana Robba z MassLive pierwszy Portugalczyk w najlepszej lidze świata ma wreszcie doczekać się swojej szansy i tylko od niego zależy, czy ją wykorzysta. Obecnie były koszykarz Sacramento Kings przebywa obecnie na zgrupowaniu reprezentacji Portugalii, z którą weźmie udział w EuroBaskecie, a w dodatku niedawno przechodził operację mającą na celu „oczyszczenie” stawu w lewym kolanie, który dokuczał mu od kilka sezonów.
Wydaje się jednak, że 26-latek jest już w pełni gotowy do gry, o czym przekonali się niedawno reprezentanci Hiszpanii. Portugalczycy z Quetą w składzie sprawili olbrzymią niespodziankę, niwelując wynoszącą już nawet 17 punktów stratę i po raz pierwszy w hstorii wygrywając z obrońcami tytułu mistrzów Europy 76:74. Wiadomo, że był to tylko mecz towarzyski, ale wynik i tak poszedł w świat, a wraz z nim postawa środkowego Celtics, który zapisał na swoje konto 15 „oczek”, dziewięć zbiórek (w tym aż pięć ofensywnych) i trzy asysty.
Wygląda jednak na to, że jeśli doniesienia Robba się sprawdzą, to i tak będzie dopiero początek eksperymentów. Jak poinformował Grant Afseth, sztab szkoleniowy planuje obdarzyć większym zaufaniem Paytona Pritcharda i przesunąć go z ławki rezerwowych na pozycję podstawowego rozgrywającego. W Bostonie uważa się, że doświadczony obrońca zasłużył na miejsce w wyjściowym składzie dzięki wieloletniemu, konsekwentnemu rozwojowi w barwach drużyny.
Z kolei zmiennikiem 27-latka ma być – o ile zostanie, bo to wciąż nie jest pewne – Anfernee Simons. Nowy nabytek drużyny, którego wciąż nie udało się wytransferować, może ostatecznie rozpocząć nadchodzącą kampanię w Massachusetts i stanowić dodatkową siłę ofensywną, jako zawodnik wchodzący z ławki.
Trzeba przyznać, że są to dość zaskakujące wieści, tym bardziej, że Pritchard znakomicie spisywał się w roli rezerwowego, o czym świadczy choćby fakt, że jest aktualnym laureatem nagrody dla najlepszego zmiennika NBA. W tej właśnie roli odnalazł świetny rytm, w samym tylko zeszłym sezonie notując średnio 14,3 punktu i 3,5 asysty przy znakomitej skuteczności wynoszącej 47,2% z gry, w tym blisko 41% z dystansu. Co więcej, w swojej trwającej już pięć lat karierze były zawodnik Oregonu nigdy nie był pełnoetatowym zawodnikiem pierwszej piątki. Od momentu pojawienia się w najlepszej lidze świata w wyjściowym składzie rozpoczął tylko 17 meczów. Na 347 możliwych.
Być może jednak w tym szaleństwie jest metoda? Co prawda w minionych rozgrywkach Pritchard zaliczył jedynie trzy występy w wyjściowej piątce, jednak w ich trakcie notował imponujące liczby – 21,7 punktu, 7,3 asysty i 5 zbiórek. Pokazał wtedy, że może być gotowy na nową, większą rolę w drużynie, jeśli tylko otrzyma swoją szansę.
Czy tak się stanie? Żeby się dowiedzieć, trzeba jeszcze poczekać. Niezależnie od wszystkiego, Paytonowi nie powinno zabraknąć okazji do pokazania swoich niebagatelnych umiejętności. Chociaż gra w pierwszej piątce pozbawiłaby go szans na zdobycie nagrody dla najlepszego rezerwowego NBA po raz drugi z rzędu, nikt nie byłby zaskoczony, gdyby 27-latek w swojej rozszerzonej roli notował jeszcze bardziej imponujące statystyki. Most Improved Player? Czemu nie.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!