Kontuzja Stepha Curry’ego i jego nieobecność w czterech ostatnich meczach bez wątpienia rzuciła się cieniem na drugą rundę tegorocznych playoffów. Golden Sate Warriors rozpoczęli rywalizację z Minnesota Timberwolves od zwycięstwa, jednak cztery kolejne mecze – już bez lidera – okazały się zbyt dużym wyzwaniem. Brak kluczowego zawodnika rywali to łatwy pretekst do bagatelizowania osiągnięcia Timberwolves. Tymczasem ekipa z Minneapolis drugi rok z rzędu awansuje do finałów konferencji i nie pozostaje bez szans w walce o Finały NBA… A może i o coś więcej?
Po bardzo udanym sezonie 2023/24, Minnesota Timberwolves przystępowali do obecnych rozgrywek z wysokimi apetytami. Hype na młody, rozpędzony zespół opadł jednak przy okazji bardzo niepopularnej wśród fanów NBA wymiany, w ramach której Wolves oddali Karl-Anthony’ego Townsa za Juliusa Randle. Przy okazji ostatnich playoffów wydawało się, że Towns w końcu nauczył się grać u boku Goberta, a duet centrów stanowił o przewadze w bardzo wielu matchupach. Tak ważna zmiana kadrowa w tak newralgicznym momencie wydawała się alarmująca. Z tym większym żalem kibice Minny patrzyli na „tylko” szóste miejsce na zachodzie, że świetny sezon w barwach New York Knicks rozgrywał oddany tam dopiero co Towns.
– Wyzwanie, jakie stawialiśmy przed chłopakami od pierwszego dnia, było jasne. Pytanie brzmiało: Czy jesteście drużyną na finał Konferencji Zachodniej, czy tylko drużyną, której udało się awansować do finałów Konferencji Zachodniej? Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, czyli awansować tam ponownie. To była nasza misja na ten rok – opowiada trener Timberwolves, Chris Finch
Anthony Edwards – główny architekt sukcesu drużyny na parkiecie – mocno studzi jednak nastroje w trakcie pomeczowej konferencji prasowej:
– Nie ma jeszcze żadnej satysfakcji. Na razie tylko się tu dostaliśmy. Nic jeszcze nie osiągnęliśmy – obwieścił po awansie do kolejnej rundy lider Timberwolves, Anthony Edwards.
W drugiej rundzie Playoffów Anthony Edwards notował średnio 26,2 punktu, trafiając aż 44,5% rzutów z dystansu. Z nim na parkiecie zespół był lepszy średnio o +7,8 punktu. Zaledwie 23-letni Ant jest już pełnoprawnym liderem – zarówno na parkiecie, jak i poza nim:
– Kiedy go poznasz, to wiesz, że on wierzy we wszystko, co mówi. Kiedy odpadliśmy rok temu, uwierzyłem mu, że będziemy mieli razem kolejna okazję i że to nie jest koniec naszej drogi – wskazuje na cechy przywódcze młodszego kolegi weteran, Mike Conley.
Według amerykańskich bukmacherów, zarówno Los Angeles Lakers jak i Golden State Warriors mieli teoretycznie większe szanse na końcowy triumf, niż Minnesota Timberwolves. Na starcie playoffów, BetMGM stawiał Lakers na czwartym, Warriors na piątym, a Timberwolves dopiero na siódmym miejscu w rankingu playoffowych ekip. Czy w kolejnej rundzie Wilki znów będą underdogiem?
– Nasza mentalność była taka, że nikt nie oczekiwał, że pokonamy Lakers, a potem nikt nie oczekiwał, że pokonamy Warriors. Jeśli chodzi o nasze oczekiwania, to mieliśmy po prostu trzymać się razem. Wiedzieliśmy, że nikt na nas nie stawia i mieliśmy z tym luz – tłumaczył po awansie Donte DiVincenzo.
– Po takim zwycięstwie, jak w siódmym meczu z Denver rok temu, czuło się, że cały świat cię docenia. W jednej chwili z underdoga stajesz się faworytem. W pewien sposób brakowało nam wtedy dojrzałości, żeby to udźwignąć. Byliśmy tego świadomi. W tym roku jesteśmy dojrzalsi – wspomina zeszłoroczne playoffy Rudy Gobert.
W finale Konferencji Zachodniej Minnesota Timberwolves zmierzą się ze zwycięzcą serii pomiędzy Denver Nuggets a Oklahoma City Thunder. Obecnie ci drudzy prowadzą wynikiem 3-2, jednak sprawa awansu jest wciąż otwarta. Gdyby Nuggets udało się awansować, stanęliby przed szansa rewanżu na Leśnych Wilkach za porażkę z zeszłego roku. Wydaje się, że seria z Nuggets to dla Wolves zdecydowanie lepszy scenariusz. Na papierze Rudy Gobert nie wydaje się najlepszym match-upem na Nikolę Jokicia. W ich ostatnim pojedynku Joker zdobył aż 61 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst, co jest imponującą linijką, nawet biorąc pod uwagę aż dwie dogrywki.
Wolves mogą być wygodni dla Jokicia, ale nie dla Denver Nuggets. Nikola Jokic wraz z kolegami odpadli rok temu po siedmiomeczowej serii, a obecny sezon nie nastawia pozytywnie przed ewentualnym rewanżem. To Wolves bowiem wygrali wszystkie cztery mecze przeciwko Denver w sezonie regularnym.
Odrobinę bardziej prawdopodobna na ten moment wydaje się rywalizacja Wolves z Oklahoma City Thunder. Tutaj także sezon regularny wskazywałby, że Anthony Edwards z ekipą nie będą stać na przegranej pozycji. Timberwolves są bowiem jedną z tylko pięciu ekip, które w sezonie pokonały OKC więcej niż raz. To Minnesota Timberwolves byli w stanie zdobywać najwięcej (118,8) – oprócz Cleveland Cavaliers (121,5) – punktów przeciwko obronie Thunder.
Przy rywalu wymęczonym ewentualną siedmiomeczową serią i kontuzji Jaysona Tatuma na Wschodzie, droga po mistrzowski pierścień zdaje się dla Leśnych Wilków znacznie bardziej prawdopodobna do przejścia, niż jeszcze kilka tygodni temu.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!