Wiemy już, że w Portland dobiegła końca pewna era. Terry Stotts pożegnał się ze stanowiskiem, a pod znakiem zapytania stoi także przyszłość w drużynie Damiana Lillarda. Rzekomo kilku generalnych menadżerów zdążyło już wykonać do Portland odpowiedni telefon.
Damian Lillard jest w najlepszym momencie swojej kariery i rodzi się pytanie – czy na pewno powinien je wykorzystać na walkę z Portland Trail Blazers? W grę wchodzi rzecz jasna kwestia lojalności, o której sam zawodnik bardzo często mówił. Jednak zespół z Oregonu bardzo skutecznie utrudnia mu trzymanie się tych postanowień, bowiem nie jest w stanie zbudować wokół Lillarda drużyny naprawdę gotowej do walki o mistrzostwo. To może oznaczać przełomową decyzję.
Oczywiście w Portland nikt nie wyobraża sobie tego, by Blazers rozpoczęli przebudowę bez uwzględnienia Lillarda jako centralnego punktu. Zawodnik miał już nawet wskazać nowego trenera dla drużyny – Jasona Kidda. Jednak pozostałe ekipy są czujne i sprawdziły w przeciągu ostatnich dni dostępność Lillarda. Według zakulisowych informacji dzwonili m.in. New York Knicks, Miami Heat oraz Los Angeles Clippers. Każda z tych ekip jest gotowa rozmawiać o transferze, który mógłby spowodować prawdziwe trzęsienie ziemi.
Do takiego transferu doszłoby zapewne tylko i wyłącznie w momencie, w którym lider Blazers zgłosiłby chęć zmiany otoczenia. To jednak nie byłoby zgodne z jego dotychczasowymi przekonaniami. Lillard w lidze uchodzi za wzór do naśladowania, bowiem mimo kolejnych porażek, cały czas jest z Portland mocno związany. Każdemu jednak po pewnym czasie kończy się cierpliwość. W umowie Dame’a są 4 lata za 196 milionów dolarów. W tym wypadku cena jednak nie powinna grać roli.
Lillard jeszcze przed rozpoczęciem pandemii podpisał z Blazers maksymalne przedłużenie kontraktu. Już w wywiadzie po zakończeniu serii z Denver Nuggets zawodnik w bardzo jednoznaczny sposób sugerował, że chciałby zobaczyć konkretną zmianę i konkretny kierunek, w jakim Blazers będą dalej zmierzać. Zatem wszyscy patrzą teraz na ręce Neila Olsheya – generalnego menadżera PTB. To on zadecydował o rozstaniu z Terrym Stottsem.