Trajektoria rozwoju Oklahoma City Thunder zmieniła się diametralnie, gdy w 2012 roku zespół zdecydował się wymienić Jamesa Hardena – wówczas najlepszego rezerwowego ligi – do Houston Rockets. Ten ruch miał wpływ nie tylko na przyszłość organizacji, ale również zmienił układ sił w całej NBA. W najnowszym sezonie serialu dokumentalnego „Pierwsza Piątka” zarówno obecny zawodnik Los Angeles Clippers, jak i jego ówczesny kolega z drużyny, Kevin Durant, zagłębili się w złożone okoliczności stojące za tą przełomową transakcją.
Drugi sezon produkcji Netflixa daje fanom basketu kolejną możliwość, by zajrzeć za kulisy rozgrywek NBA. Rzecz jasna, obsadę ponownie tworzą czołowi gracze ligi, w tym Shai Gilgeous-Alexander czy Tyrese Haliburton, jednak prawdziwą nostalgię można poczuć, oglądając wspomnienia Kevina Duranta i Jamesa Hardena z czasów, gdy wspólnie nosili niebieskie barwy Oklahoma City Thunder. Tak było aż do 2012 roku, gdy w szokującej wymianie drugi z nich został oddany do Houston Rockets, co rozbiło obiecujące trio składające się jeszcze z obecnie świeżo upieczonego gracza Sacramento Kings, Russella Westbrooka.
Przed ponad dekadę od tamtego pamiętnego transferu w środowisku utrzymywała się narracja, że decyzja OKC o rozstaniu się z najlepszym wówczas rezerwowym ligi była podyktowana wyłącznie względami ekonomicznymi. Obaj zawodnicy stanowczo jednak zaprzeczyli temu poglądowi. Harden opisał swoją wymianę jako zaskakującą, ale też bolesną emocjonalnie, podkreślając, że akurat pieniądze miały w tym przypadku najmniejsze znaczenie.
– W moim pierwszym sezonie przegraliśmy z Lakers, którzy potem zostali mistrzami. W drugim roku przegraliśmy z Dallas, gdy Dirk [Nowitzki] zdobył swoje pierwsze mistrzostwo. W trzecim – z Miami Heat w finale, kiedy LeBron [James] wreszcie sięgnął po tytuł. Byłem w świetnym miejscu, miałem zupełnie inne nastawienie. Myślałem sobie: „następny sezon będzie nasz, mistrzostwo zawita do Oklahoma City.” I nagle wszystko się skończyło. To naprawdę jedna z tych smutnych historii – zaczął popularny „Broda”.
– Tu nie chodziło o pieniądze. To było raptem kilka milionów dolarów, rozumiesz? I dla takiej kwoty mieli to wszystko rozbić? Nie chcieli tego dokończyć? Byłem wściekły. Dostałem telefon i pomyślałem: „przecież widzieliście, co zrobiliśmy przez te trzy lata! Przecież w tym roku mieliśmy zdobyć mistrzostwo!” Było mi naprawdę ciężko. To było po prostu smutne – dodał 36-latek.
Jak w ogóle wyglądała cała transakcja? Podczas letniego okienka transferowego w 2012 roku Thunder mieli próbować podpisać ze swoim zawodnikiem czteroletnie przedłużenie kontraktu o wartości od 52 do 55 milionów dolarów. Rozmowy zakończyły się fiaskiem, a sam zawodnik stwierdził później, że dano mu zbyt mało czasu na rozważenie oferty. Po nieudanych negocjacjach, 27 października, ledwie pięć dni przed rozpoczęciem kampanii, Harden – wraz z Daequanem Cookiem, Cole’em Aldrichem i Lazarem Haywardem – został oddany do Rockets w zamian za Kevina Martina, Jeremy’ego Lamba, dwa wybory w pierwszej rundzie draftu (przyniosły one Thunder Stevena Adamsa w 2013 roku i Mitcha McGary’ego rok później) oraz wybór w drugiej rundzie (Alex Abrines w 2013).
Menedżer nowej drużyny Jamesa, Daryl Morey, z miejsca nazwał go zawodnikiem „fundamentalnym” i oczekiwał, że będzie on centralną postacią zespołu z Houston – mimo że wcześniej pełnił jedynie rolę wsparcia dla Duranta i Westbrooka. Kilka dni później świeżo upieczony zawodnik Rockets podpisał nową, pięcioletnią umowę o wartości 80 milionów dolarów.
Zwiększona rola w zespole, a wraz z nią wyższe apanaże, nie znaczą jednak, że Hardenowi rzeczywiście zależało wyłącznie na pieniądzach. Obecny koszykarz Los Angeles Clippers zdaje się twierdzić, że gdyby miał taką możliwość, chętnie by został w Oklahoma City. Podobnego zdania jest zresztą Durant, który swego czasu sprzeciwił się fali celebracji, jaka przetoczyła się przez ligę po rzeczonej wymianie, twierdząc, że reszta ligi zwyczajnie… bała się tego, co Thunder właśnie budowali.
– Aż do samego końca nie wiedziałem, co tam się działo. Nie miałem pojęcia, że w ogóle toczą się jakieś negocjacje. My, James [Harden] i [Russell Westbrook] dopiero co wróciliśmy z Finałów i z igrzysk oiimpijskich, więc w ogóle nie myślałem o kontraktach ani o niczym podobnym. A potem, gdy zaczęło o tym być głośno tuż przed obozem treningowym, pomyślałem: „o cholera…” Nigdy nie przyszło mi do głowy, że on może odejść – powiedział KD.
– A to, co mnie naprawdę wkurzyło, to że [LeBron James], [Dwyane Wade] i cała masa innych gości z NBA zaczęła wrzucać tweety typu „Gratulacje dla mojego brata Jamesa, zasłużył na to” albo „Idzie do Houston, będzie tam rządził”. Oni po prostu ewidentnie cieszyli się, że już nie gramy razem. Byli przeszczęśliwi – wiem, że [LeBron James] i reszta byli cholernie zadowoleni, że nasz duet się rozpadł… A ja miałem ochotę powiedzieć: „Zamknijcie mordy, po prostu mieliście cykora, bo wiedzieliście, że nadchodzimy” – dodał obecny koszykarz Rockets.
Jedno jest pewne – różnica, przez którą obie strony się nie dogadały nie była zbyt wielka. Według doniesień Briana Windhorsta z ESPN, Harden oczekiwał od OKC pełnego maksymalnego kontraktu wynoszącego 60 milionów dolarów za cztery lata, natomiast ostateczna oferta wyniosła 55 milionów. Filozofia Thunder opierała się wówczas na zasadzie, że „jednostka poświęca się dla ogółu”. Menedżer, Sam Presti, prowadził negocjacje w sposób, który zawodnicy określali jako „sztywny”. Nie chcąc ryzykować, że James wejdzie na rynek wolnych agentów, gdzie inne kluby mogłyby zaoferować mu wyższe kwoty, zdecydował się na wymianę.
W pewnym sensie poszło więc o pieniądze. Co jednak ciekawe, teza postawiona przez Duranta wcale nie musi być aż tak oderwana od rzeczywistości. Były menedżer Golden State Warriors, Bob Myers, mówił swego czasu, że wszyscy w NBA byli przekonani, iż Thunder będą „dochodzić do Finałów przez kolejne trzy, cztery, a może i pięć lat” – zanim wszystko się skończyło.
Nie da się ukryć, że trio Durant-Harden-Westbrook mogło budzić zazdrość całej ligi. Cała trójka została wybrana w drafcie pomiędzy 2007 a 2009 rokiem i niemal od razu rozwinęła się w zawodników najwyższego poziomu. „Broda” wchodził w sezon 2012-13 po zdobyciu nagrody dla najlepszego rezerwowego ligi i – chociaż rzeczywiście Thunder przegrywali decydujące starcia – w teorii mieli wszystko, by w kolejnych latach stać się dominującą siłą Zachodu, która mogłaby jak równy z równym rywalizować z najlepszymi na Wschodzie Miami Heat, w składzie z LeBronem Jamesem, Dwyane’em Wade’em i Chrisem Boshem.
Odejście Hardena nie pogrążyło OKC całkowicie – drużyna w kolejnych czterech sezonach wygrała co najmniej 55 spotkań rozgrywek zasadniczych i dwukrotnie dotarła do finałów Konferencji Zachodniej, ale zawsze czegoś brakowało, by przeskoczyć tę ostatnią przeszkodę. To sprawiło, że Durant ostatecznie również odszedł, by dołączyć do Warriors, co kibice z Oklahoma City długo mieli mu za złe.
– Wielu ludzi w OKC uważało, że wraz z moim odejściem drużyna straciła swoją szansę na mistrzostwo. Żywili do mnie żal, jakbym to ja im je zabrał – wspominał KD w „Pierwszej Piątce”.
Wygląda jednak na to, że Presti i reszta rządzących organizacją wreszcie odrobili pracę domową. Nikt nie wie na pewno, czy z Hardenem w składzie Thunder rzeczywiście zdominowaliby ligę na przynajmniej kilka lat, ale jednak fiasko negocjacji z tym akurat zawodnikiem najwidoczniej sprawiło, że w Oklahoma City wyciągnięto wnioski. Tego lata, po zdobyciu pierwszego w historii mistrzostwa NBA, nie szczędzono grosza, by przedłużyć umowy z największymi gwiazdami – Shaiem, Jalenem Williamsem i Chetem Holgrenem za łącznie 822 miliony dolarów. Niewykluczone, że to, co nie udało się ponad dekadę temu, stanie się teraz.