Od lat Euroliga jest uważana za przeciwwagę dla NBA. Odmienny styl gry oraz sędziowania, różnice w stosowanych schematach i wreszcie cała otoczka towarzysząca meczom sprawiają, że często najlepsi zawodnicy Europy po przeprowadzce za ocean nie mogą poradzić sobie z presją najlepszej ligi świata. Na temat różnic i sygnalizowanej wcześniej przyszłości w Europie wypowiedział się Kevin Durant.
Kevin Durant jest jednym z niewielu byłych lub obecnych gwiazdorów NBA, którzy wielokrotnie pojawiali się na meczach Euroligi i jasno wypowiadali się na temat jej wysokiego poziomu. Głośno o KD w kontekście najlepszej ligi w Europie zrobiło się szczególnie po zdobyciu ostatniego pierścienia, gdy przyznał on w podcaście Serge’a Ibaki, że nie wyklucza spędzenia ostatniego sezonu kariery po wschodniej stronie oceanu, w barwach Barcelony.
– Byłem wtedy po prostu podekscytowany. Właśnie zdobyliśmy mistrzostwo, grałem świetnie. Wydaje mi się, że przez to trochę za dużo myślałem o końcu kariery. Kiedy osiągasz szczyt, myślisz o tym, jak zakończy się twoja przygoda – tłumaczył się później Durant.
W kwietniu tego roku KD widziany był na dwóch meczach Euroligi w play-offowej serii pomiędzy Olympiacosem Piraeus a AS Monaco. Wspierał w nich swojego byłego kolegę z drużyny Mike’a Jamesa, który po mało udanej przygodzie z Brooklyn Nets powrócił na europejskie parkiety. Po decydującym piątym spotkaniu organizowanym w Pireusie gwiazdor wielokrotnie komentował atmosferę na hali, która zdecydowanie różniła się od tej w NBA.
– To druga najlepsza liga na świecie, nie mam co do tego wątpliwości – przynał kilka dni temu zdecydowanie KD. – Nie znam tam zbyt wielu zawodników, oprócz Mike’a Jamesa. Staram się śledzić rozgrywki tak często, jak to możliwe. Mają tam kilku wyśmienitych graczy. Staram się mówić wielu chłopakom, że powinni podążać tą drogą. Przed Europę wiedzie najkorzystniejsza droga do NBA – dodał.