Ciekawą opinią podzielił się skrzydłowy Golden State Warriors na swoim twitterze. Finały pomiędzy Chicago Bulls i Utah Jazz to prawdziwa klasyka w bibliotece NBA. Draymond Green postanowił po nią sięgnąć i jego wnioski są jednoznaczne – Warriors z 2017 nie mieliby problemów z żadną z tych drużyn.
Utah Jazz nie udało się wówczas przebić talentu i możliwości Chicago Bulls prowadzonych przez Michaela Jordana. Koszykówka wyglądała wówczas zupełnie inaczej niż ta, jaką oglądamy obecnie. Była wolniejsza, zorientowana na grze pozycyjnej, a rzut za trzy punkty nie był pierwszą myślą, z jaką drużyna rozpoczynała posiadanie. Obecnie większość zagrywek zakładka skończenie akcji bezpośrednio pod tablicą lub rozrzuceniu piłki na obwód, gdzie czeka jeden ze specjalistów od rzutów z dystansu.
Draymond Green obejrzał finały z 1998 roku, w których Bulls pokonali Jazz i zdobyli swój drugi three-peat. Wnioski skrzydłowego? Golden State Warriors AD 2017 poradziliby sobie z obiema drużynami. – Pokonalibyśmy tych Bulls dwucyfrową różnicą punktów, a Jazz 40, jeśli te drużyny grałyby w takim stylu – przyznał odważnie Green. – Dlatego właśnie bez sensu jest porównywać ze sobą różne ery – dodał, jak zwykle otwierając bardzo żywą dyskusję w mediach społecznościowych.
GSW zdobyli w przekroju ostatnich kilku lat cztery mistrzowskie tytuły. W San Francisco bez kompleksów mówią o dynastii i wychodzą z założenia, że tegoroczne mistrzostwo jest tylko początkiem marszu po kolejne. Warto zwrócić uwagę, że Green nie mówi o obecnych Warriors, tylko o zespole sprzed pięciu lat, który w finałach NBA pokonał 4-1 Cleveland Cavaliers i odkuł się za porażkę z 2016 roku. Wówczas trzon ekipy z Bay Area tworzyli Stephen Curry, Klay Thompson, Kevin Durant i właśnie Green.
Ostatnie zdanie z przytoczonego tweeta jest dla Greena swego rodzaju poduszką bezpieczeństwa. Podkreśla, że w zasadzie nie chce uczestniczyć w dyskusji, którą rozpoczął, bo to bez sensu. Mimo wszystko przyznaje, że jego Warriors pokonaliby jedną z najlepszych drużyn w historii NBA. Koszykówka 25 lat temu była bardziej fizyczna, co Greenowi zapewne by odpowiadało, ale co z resztą jego kolegów? Jak poradziliby sobie z taką intensywnością obrony i znacznie większą tolerancją sędziów na bezpardonowe faule?