Luka Doncić się nie zatrzymuje i po raz kolejny udowadnia, że jest nie z tej planety. Minionej nocy Słoweniec zaliczył kolejne triple-double i raz jeszcze nawiązał swoim występem do najlepszych.
Dallas Mavericks nie mieli większych problemów z ograniem Houston Rockets, których pokonali minionej nocy 129:114. Kolejne triple-double, już ósme w bieżącym sezonie, odnotował Luka Doncić, autor 35 punktów, 12 zbiórek i 13 asyst (11/12 z gry, 4/9 za trzy).
Jason Kidd – szkoleniowiec Mavs – ograniczył w pewnym stopniu minuty Słoweńca, który na parkiecie spędził ich 34. W pięciu ostatnich występach średni czas gry Doncicia to aż 41,4 minuty, więc dłuższy odpoczynek nie powinien dziwić. Mimo to Donciciowi udało się odnotować kolejną potrójną zdobycz, do czego potrzebował zaledwie trzech kwart.
Jak się okazuje, był to już piąty raz w jego karierze, kiedy 23-latek zdobył 30-punktowe triple-double na przełomie zaledwie trzech pierwszych odsłon meczu. Co więcej, był to dopiero siódmy taki przypadek w NBA od sezonu 1997/98. Oprócz Doncicia dwukrotnie dokonał tego również James Harden.
– Zapytaliśmy go „chcesz zagrać w czwartej [kwarcie]?”. Powiedział, że może nam dać tam trzy minuty. Później porozmawialiśmy o tym ponownie, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja z wynikiem, czy musimy wystawić go ponownie – mówił po meczu Kidd.
To nie był jednak koniec osiągnięć Doncicia. Biuro prasowe Dallas Mavericks informuje również, że w dwóch ostatnich spotkaniach Słoweniec zdobył łącznie 95 punktów, 34 zbiórki orz 23 asysty. To najwięcej punktów w dwóch kolejnych występach zwieńczonych triple-double w historii NBA. Poprzedni rekord należał do Russella Westbrooka, który od 27 do 29 marca 2017 roku zdobył 57 „oczek”, notując przy obu okazjach potrójną zdobycz.
Co więcej, jeżeli dodamy do siebie punkty, zbiórki i asysty (95+34+23=151) z dwóch kolejnych meczów z triple-double, to pod tym względem Luka Doncić plasuje się na 3. miejscu w historii. Wyżej jest jedynie Oscar Robertson, który może popisać się wynikami na poziomie 167 oraz 159.
Jednym z założeń taktycznych Jasona Kidda na mecz z Rakietami było większe zaangażowanie w bieg, przesuwanie się po parkiecie i intensywność ruchów, by wymusić błędy rywala i wypracować w ten sposób okazje na punkty z kontrataku.
– Tak, to był z pewnością jeden z naszych głównych punktów, wyjść na parkiet i biegać, nakładać presję na obręcz i przejście z obrony do ataku. Nasi obrońcy, w szczególności Luka, patrzyli przed siebie i ufali, że pobiegniemy w konkretne miejsce – przyznał po meczu Dwight Powell.
Wsparcie od Doncicia i pozostałych zawodników docenił Christian Wood, który minionej nocy zdobył 21 punktów i 6 zbiórek. To kolejny mecz, w którym skrzydłowy pojawił się w wyjściowej piątce i wiele wskazuje na to, że zadamowił się tam już na stałe.
– Luka i reszta próbują po prostu zaangażować mnie w grę. Widzieli, że nie rozgrywałem najlepszego spotkania i miałem problemy z faulami. Nie grałem zbyt wiele w pierwszej połowie, więc za cel obrali sobie, by dostarczyć mi piłkę. Ja zrobiłem po prostu wszystko, co w mojej mocy, by wykorzystać tę okazję […] Luka Doncić gra jak MVP, ale cały zespół radzi sobie świetnie – mówił Wood.
Mavericks poprawili swój bilans do 20-16 i są obecnie na 5. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej. Do pierwszych New Orleans Pelicans tracą jedynie dwa zwycięstwa, jednak jak dotąd rozegrali również o dwa spotkania więcej. Kolejnym rywalem Dallas będzie Jeremy Sochan i jego San Antonio Spurs. Mecz ten odbędzie się w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia o godz. 01:00 czasu polskiego.
Wspieraj PROBASKET
