Pod nieobecność swoich największych gwiazd Los Angeles Lakers radzą sobie tak dobrze, jak tylko mogą. Jeziorowcy utrzymują dodatni bilans, ale z utęsknieniem wyczekują powrotu przede wszystkim Luki Doncicia. Słoweniec ma wznowić grę już w najbliższym czasie, czego nie można powiedzieć o LeBronie Jamesie.
LeBron James pozostaje nieobecny od samego początku bieżącego sezonu. Odkąd z gry wypadł dodatkowo Luka Doncić, Los Angeles Lakers znaleźli się w mocno niekomfortowym położeniu. Na wysokości zadania stanął jednak Austin Reaves, który w trzech spotkaniach bez gwiazdorskiego duetu notował kolejno 51, 41 i 28 punktów, a Jeziorowcy wygrali dwa z nich.
Choć Lakers radzą sobie solidnie, a w najbliższym czasie czeka ich kilka mniej wymagających spotkań z Miami Heat, Portland Trail Blazers, Charlotte Hornets czy New Orleans Pelicans, to obecność słoweńskiej gwiazdy zdecydowanie zwiększa ich szanse na końcowy triumf. W Mieście Aniołów odliczając więc godziny do powrotu Luki.
Zgodnie z informacjami trenera JJ Redicka Doncić powinien wrócić do aktywnej rotacji zespołu po kilku najbliższych spotkaniach. Oznacza to, że na pewno opuści dzisiejszy mecz, a i jego wyjazd na Florydę stoi pod znakiem zapytania. Możemy szacować, że Lukę zobaczymy w akcji w nocy z 3 na 4 listopada przeciwko Blazers lub w nocy z 5 na 6 listopada w starciu z San Antonio Spurs.
Po starciu z „Ostrogami” Lakers czeka seria aż pięciu meczów wyjazdowych z rzędu, których Doncić powinien być już częścią. Nieco inaczej sytuacja wygląda jednak w przypadku LeBrona. Sztab medyczny klubu nie wyznaczył jeszcze szacowanej daty powrotu, ale w kuluarach mówi się o połowie listopada.
W praktyce oznacza to, że James opuści najprawdopodobniej serię wyjazdów i może celować w powrót w nocy z 18 na 19 listopada czasu polskiego, kiedy to Jeziorowcy zmierzą się we własnej hali z Utah Jazz. Taki scenariusz oznaczałby, że 40-latek opuściłby łącznie 14 pierwszych spotkań swojego zespołu.
Wspieraj PROBASKET
