Trzynastokrotny uczestnik meczu gwiazd, dwunastokrotny All-NBA, mistrz ligi z 2011 roku, MVP sezonu 2007, jeden z najlepszych silnych skrzydłowych i być może najlepszy zawodnik z Europy w historii National Basketball Association. To właśnie Dirk Nowitzki. Niemiecki weteran spotkał się z Rachel Nichols z the Jump i podzielił się przemyśleniami na temat swojej kariery.
Czasem w lidze trafiają się tacy zawodnicy, o których trudno powiedzieć coś złego. Jednym z tych zawodników jest Dirk Nowitzki. Bo co też można zarzucić sympatycznemu Niemcowi? Gra na saksofonie, czyta dużo książek, założył własną fundację, która przeciwdziała biedzie w Afryce. Z każdą dziewczyną, z którą się rozstawał, żyje w dobrych relacjach. Owszem jest jeden wyjątek: sprawa Cristal Taylor (jeśli ktoś nie wie o co chodzi, może wyszukać tę sprawę w internecie). Trzeba jednak przyznać, że to Dirk był tam ofiarą i dał się nabrać oszustce, którą poznał przez sms-y. Teraz wiedzie on jednak szczęśliwe życie ze swoją żoną. Na co dzień przyjaźni się ze Steve’em Nashem, byłym zawodnikiem Mavs. Każdy z jego byłych kolegów wypowiada się o nim bardzo pozytywnie. Trudno o lepsze CV.
Z czystej ciekawości wyszukałem w przeglądarce takie hasła, jak: „Nowitzki controversion”, „Nowitzki opinion”, „scandals Nowitzki”. Myślałem, że może przegapiłem coś ważnego, o czymś zapomniałem. Nic tam jednak nie było.
Nowitzki: to właśnie on
Owszem, przyznaję, ten artykuł będzie niejako peanem, hołdem dla Nowitzkiego. Niemiec może nigdy nie był największą gwiazdą ligi, nigdy też nie miał najwięcej fanów. On, podobnie do innego doskonałego zawodnika na tej samej pozycji – Tima Duncana, zawsze robił swoje. Po cichu, bez fleszy, bez większych kłótni.
Tak naprawdę od niego zaczyna się historia Dallas Mavericks. Trudno sobie wyobrazić, gdzie byliby Mavs, gdyby nie wybór z 9. numerem Nowitzkiego w 1998 roku (tak naprawdę został wybrany przez Bucks, którzy zamienili Niemca i Pata Garrity’ego na Roberta Taylora).
Jedną z najważniejszych cech niemieckiego skrzydłowego jest poczucie humoru. To on zawsze dodawał otuchy swoim kolegom, rozluźniał atmosferę. – Ja zawsze byłem gościem, który lubił zabawę, lubił się nieco wygłupiać. Sezon NBA jest bardzo długi i zawsze starałem się przynosić nieco luzu, nieco humoru do szatni. Starałem się czerpać radość z tego, co tutaj robimy – powiedział Nowitzki.
To on sprawił, że Mark Cuban, właściciel Mavs, potrafił trzymać nerwy na wodzy i nie narzekać ciągle na sędziów (owszem, narzekał, ale trochę mniej). To on najdłużej został z wielkiej trójki Dallas: Nash-Michael Finley-Nowitzki. To on zdobył 50 punktów w kluczowym piątym meczu z Suns w finale konferencji 2006. To on kopał wszystko, co miał pod nogami po finałach z Miami w 2006 roku, które Mavs prowadzili 2:0, a przegrali 2:4 (dostając karę w wysokości 5 tysięcy dolarów). To wreszcie on odebrał jeden tytuł LeBronowi Jamesowi (wyobrażacie sobie, że 'Król’ mógł mieć statystyki 3:1 w finałach NBA? To wtedy LBJ pękł i wielu przytacza tę jego zapaść w ewentualnej dyskusji o najlepszych w historii). Zemsta na Heat smakowała bez wątpienia bardzo słodko.
Sam bohater tamtych meczów (został MVP finałów) uciekł szybko z parkietu do szatni, by ukryć się przed kamerami. Niemiec tak wspomina te chwile:
– Zacząłem płakać i nie mogłem się powstrzymać. Zdecydowałem się uciec do szatni, zanim wszystkie kamery skierują się na mnie. W szatni Miami była taka ławka. Położyłem się tam i płakałem. To był bardzo emocjonalny moment. Wszystko przelatywało mi przed oczami: ta ciężka praca, wszystkie godziny temu poświęcone, wszyscy ci ludzie, którzy przeszli przez to ze mną, przez te wzloty i upadki. To był po prostu niesamowity czas i do końca życia już tego nie zapomnę.
Świetny zawodnik, który pozostał dobrym człowiekiem
Teraz Dirk gra już 21 sezon NBA w karierze. Jest to rekord występów w jednym klubie. Pobił on Kobe’a Bryanta, który w Lakers zagrał 20 sezonów (trzeci John Stockton 19 sezonów w Jazz). Dirk, zapytany o swoje odczucia, odpowiedział:
„To naprawdę niesamowite. Nieprawdopodobne, jak ten czas szybko minął.”
Rachel Nichols spytała też Nowitzkiego, dlaczego jeszcze jest tutaj, w Dallas. – Ciągle kocham rywalizację. Jak wiadomo, z wiekiem jest o nią nieco trudniej. Utrzymywać tempo z zawodnikami, którzy są dwa razy ode mnie młodsi, nie jest wcale łatwo. To ciągle dobra zabawa: próbować pomóc organizacji wygrać mecze. Musisz użyć swojego mózgu, gdy już twoje ciało nie daje rady. To ciągle dla mnie dobra zabawa. Definitywnie zmierzam do końca. Nie chcę mówić, że to mój ostatni rok, ale zobaczymy, jak będzie. Podchodzę to tego, jakby to był ten ostatni sezon. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pomyślimy latem co dalej.
Legenda niemieckiej koszykówki wspomina również swoje początki: – Byłem cichy i skromny, nieco wstydliwy może. To chyba brało się z tego, że angielski nie był moim podstawowym językiem. Bałem się mówić, by nie popełnić błędu, nie palnąć gafy. Przez to nie mówiłem wiele. Nie byłem pewien, czy jestem gotów na NBA, jak tu przychodziłem. Byłem bardzo chudy i nie byłem przekonany, czy moje ciało jest fizycznie gotowe na przepychanie się w tej lidze. Pierwszy rok był dla mnie bardzo trudny. Nie grałem za wiele. Nie szło mi. Myślałem o powrocie do Europy. Jednak pracowałem nad sobą, przepracowałem to.
Nowa Nadzieja
Gwiezdne Wojny to kapitalna seria filmów. To także świetne studium charakterów i rozrywka na najwyższym poziomie. Nowa Nadzieja to czwarta część sagi. To właśnie tam poznajemy Luke’a Skywalkera, który ma być tą tytułową nową nadzieją dla zakonu Jedi i dla całego wszechświata.
Podobnie do filmów Geroge’a Lucasa, Dallas Mavericks też już żyją nową nadzieją. Kolejny europejczyk pojawił się w klubie i zawładnął wyobraźnią fanów z Teksasu. Luka Doncić, bo o nim mowa, ma stać się nowym bohaterem i naturalnym następcą tronu po Nowitzkim. Mavs mieli sporo szczęścia. Polegało ono na dziwnych, może nieco niezrozumiałych wyborach innych klubów. Doncić został wybrany z numerem trzecim przez Atlanta Hawks, ale szybko został oddany za Trae Younga (5. numer) i chroniony wybór w pierwszej rundzie w 2019 roku. Sezon póki co pokazuje, że obawy wielu przed niepewnym europejczykiem były niesłuszne, a sam Luka jest bezdyskusyjnie najlepszym debiutantem w lidze.
Kiedy Doncić się rodził (28 lutego 1999), Dirk miał za sobą już 20 dni występów w NBA (przez lockout sezon liczył tylko 50 meczów i zaczął się 5 lutego). Tak o swoim młodszym koledze mówi sam weteran: – Jego angielski jest nieco lepszy, niż mój, gdy tu przychodziłem. Jest on bardzo łebskim, kumatym zawodnikiem. Ja nie byłem taki na początku. Wydaje się, jakby on grał zawodowo w koszykówkę, odkąd skończył 10 lat. On chce piłkę. On chce podejmować decyzje. Jest świetnym podającym, jak na swój wzrost i wiek. Myślę sobie, że to będzie zabawa z nim grać, czy z nim rywalizować przez długie lata. Dla każdego.
Ciche i skromne pożegnanie legendy
Miną jednak długie lata, zanim Doncić będzie mógł porównywać swoje osiągnięcia do wielkiego Niemca (jeśli w ogóle kiedykolwiek będzie mu to dane). Dzisiaj Nowitzki ma na koncie ponad 1600 meczów (wg basketball-reference.com 1616) w lidze, w tym ledwie 31 jako gracz rezerwowy, co się przełożyło na ponad 50 tysięcy minut. Niemiec zdobył prawie 35 tysięcy punktów (do tej granicy brakuje mu 109 punktów – wyliczenia z sezonu zasadniczego i play-off). Dirk jest jedynym zawodnikiem w historii z co najmniej 34 000 punktów, 10 000 zbiórek, 3 000 asyst, 1 000 przechwytów, 1 000 bloków i 1 000 trójek. W 2013 roku Michael Jordan wymienił go jako jednego z czterech graczy (pozostali to Tim Duncan, Kobe Bryant i LeBron James), którzy mogliby być niemal tak dobrzy jak on w latach 90-tych.
Ten sezon to rok pożegnań. Dwyane Wade gra swoje ostatnie mecze. Zawodnik, który odejdzie jako prawdopodobnie trzeci najlepszy rzucający obrońca w historii (jeśli chodzi o opozycję, nie o rzut), zaraz za Jordanem i Bryantem, żegna się w dobrym stylu. DW prawdopodobnie zagra w meczu gwiazd (aktualnie jest w pierwszej piątce Wschodu). Vince Carter też już prawdopodobnie skończy karierę. ’Half-Man, Half-Amazing’ dogrywa ostatnie akcenty swojej przebojowej kariery w Hawks (8 klub w karierze). O Carmelo Anthonym już niemal wszystko zostało napisane.
Być może jednak najbardziej będzie nam brakować cichego i skromnego Niemca. Dirk Nowitzki od początku był gdzieś z boku, po cichu i bez zbędnego rumoru robił swoje. Nigdy nie opuścił Dallas Mavericks, choć okazje były liczne. Pozostał wierny swojemu klubowi. Tak, jak w piłce każdy z nutą smutku żegnał Francesco Tottiego, bo zdawaliśmy sobie wszyscy sprawę, że to być może ostatnia taka legenda. Tak w NBA, która jest teraz rządzona przez zawodników zmieniających organizacje, jak rękawiczki, warto docenić tę karierę.
W nocy Dirk zszedł do szatni i siedział samotnie na stoliku trenera z nogą w lodzie, dłońmi zaciśniętymi i głową zwieszoną. Jego zespół przegrał 93:114 z Boston Celtics, a on, po raz osiemnasty i zapewne ostatni, zagrał w TD Garden. Chwilę wcześniej skrzydłowy dostał owacje na stojąco i gorące oklaski od fanów z Bostonu. Chciał on też pobić rekord Bryanta, jako zawodnika, który zdobył najwięcej punktów w tej hali spośród drużyn z Zachodu.
Niemiec nie zdołał jednak ani jednego spośród 10 swoich rzutów zamienić na punkty. Po meczu żartował, że być może będzie musiał wrócić do Bostonu jeszcze raz. Brad Stevens, trener Celtics, podzielił się pewną refleksją:
„Tylko dwa razy w życiu dopingowałem zawodnika rywali, by zdobył punkty: Paula Pierce’a i Dirka Nowitzkiego. Siedziałem tam i, podobnie jak wszyscy w budynku, Krzyczałem: dawaj, dawaj.”
To zdanie być może mówi najwięcej o tym, jakim zawodnikiem i jaką karierę miał niemiecki weteran. Dirk Nowitzki, czyli człowiek, który postanowił się dobrze bawić, a przy okazji został jednym z najlepszych zawodników w historii na swojej pozycji.
Chcesz dołączyć do redakcji PROBASKET? Napisz: redakcja (at) probasket.pl
Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET. W kilka dni dołączyło do niej 300 osób!
Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.