Szumne zapowiedzi okazały się tylko pustymi słowami. Dillon Brooks nie był w stanie zatrzymać LeBrona Jamesa i nie uchronił Memphis Grizzlies przed porażką w pierwszej rundzie tegorocznej fazy play-off NBA. Kto wie, czy 27-latek swojego ostatniego występu w koszulce Grizzlies nie ma już za sobą. Według ostatnich doniesień ekipa z Memphis najprawdopodobniej nie będzie zabiegać o przedłużenie tej współpracy.
Takie informacje przekazał Marc Stein, stwierdzając wprost, że w lidze panuje coraz większe przekonanie, iż Grizzlies tego zawodnika po prostu sobie odpuszczą.
Brooks gra w Memphis od początku swojej kariery i przez ostatnie sześć lat dał się poznać jako solidny gracz przede wszystkim po bronionej stronie parkietu. W ataku od lat był graczem mało efektywnym, choć jeszcze w sezonie 2021-22 notował średnio ponad 18 punktów na mecz, będąc często drugą opcją w zespole prowadzonym przez trenera Taylora Jenkinsa.
Nieudany trash-talking w kierunku Jamesa oraz fakt, że 38-letni LeBron tak naprawdę nic sobie nie robił z defensywy Brooksa na pewno mało korzystnie wpływają na wartość zawodnika Grizzlies po zakończeniu fazy posezonowej. Nie da się zresztą ukryć, że w Memphis nie byli zadowoleni z postawy swojego gracza, o czym całkiem otwarcie mówił generalny menedżer Zach Kleiman.
W rozmowie z dziennikarzami stwierdził on, że podczas serii przeciwko Lakers „pojawiło się niepotrzebne zamieszanie, które sami stworzyliśmy”. Te słowa można odebrać jako krytykę zachowania Brooksa. Co więcej, Kleiman pytany bezpośrednio o przyszłość 27-latka w Memphis uniknął odpowiedzi, oznajmiając że na razie nie jest to odpowiedni czas na takie rozmowy.
UPDATE: We wtorek po południu Shams Charania przekazał, że Grizzlies poinformowali już Brooksa, że w żadnym wypadku nie przedłużą z nim kontraktu tego lata. Oznacza to, że kończy się jego przygoda w Memphis.