Znamy kolejne pary pierwszej rundy fazy play-off NBA. Na Wschodzie rozstawieni z „dwójką” Boston Celtics zmierzą się z zespołem Atlanta Hawks, a na Zachodzie drużyna Memphis Grizzlies walczyć będzie z Los Angeles Lakers. Z takiego rozwoju wypadków zadowolony jest Dillon Brooks. Można tak sądzić po jego ostatnich wypowiedziach.
27-latek w rozmowie z dziennikarzami wprost stwierdził bowiem, że nie miałby nic przeciwko temu, aby Grizzlies w pierwszej rundzie spotkali LeBrona Jamesa. – To będzie dla niego powrót do playoffs, a my od razu wyrzucimy go z rywalizacji. Dla nas to będzie dobry test, bo to solidny zespół – powiedział Brooks we wtorek.
Co by nie mówić o Brooksie, to na pewno nie można odmówić mu dużej wiary w siebie oraz swój zespół czy chęci mierzenia się z trudnymi rywalami. Warto jednak przypomnieć o tym, że Grizzlies w zakończonym już sezonie zasadniczym przegrali dwa z trzech meczów przeciwko Lakers, przy czym jedną porażkę zaliczyli bez Ja Moranta w składzie.
Na pewno muszą też przygotować się na gorące powitanie w Los Angeles. W trakcie jednego z meczów doszło bowiem do pewnego incydentu z udziałem m.in. Shannona Sharpe’a czy Tee Moranta:
Raczej nie ma więc wątpliwości, że i w spotkaniach pierwszej rundy będzie gorąco. Grizzlies najbardziej muszą się zresztą chyba martwić o Anthony’ego Davisa, który od kilku tygodni jest w znakomitej formie. Tymczasem w zasadzie pewne jest już, że ekipa z Memphis w tegorocznej fazie play-off grać będzie bez kontuzjowanego Stevena Adamsa.
Pierwszy mecz między Grizzlies a Lakers zaplanowano na niedzielę na godz. 21:00 czasu polskiego.