Co roku do NBA dołącza nowa fala młodych zawodników, a marzeniem właściwie każdego z nich jest zostanie nową gwiazdą ligi. Tym samym jednak uwidaczniają się różnice pokoleniowe w szatni, a doświadczeni gracze często mają sporo zastrzeżeń do tego, jak ich młodsi koledzy po fachu zachowują się na boisku i poza nim. Szczególnie jedna rzecz denerwuje ligowych weteranów, o czym bez ogródek wypowiedział się jeden z nich, DeMar DeRozan.
35-letni skrzydłowy swoją karierę w NBA rozpoczął w sezonie 2009-10, więc śmiało można go zaliczać do grona ligowej starszyzny. Zawodnik obecnie grający w Sacramento Kings kilka dni temu był gościem Carmelo Anthony’ego w podcaście „7 PM in Brooklyn”. W pewnym momencie prowadzący przypomniał historię opowiedzianą przez aktualnego trenera Portland Trail Blazers, Chaunceya Billupsa, według której jeden z zawodników w przerwie meczu zamieszczał w mediach społecznościowych skróty ze swoimi najlepszymi akcjami, podczas gdy… jego drużyna przegrywała 18 punktami. DeMar DeRozan podchwycił temat i podzielił się swoimi szczerymi – może nawet aż nazbyt – przemyśleniami.
– Te sukinkoty ciągle siedzą z nosami w telefonach, tak przejęci tym, co tam znajdą i co ktoś o nich pisze. Nawet do tego stopnia, że widziałem, jak jeden skurkowaniec wpisuje swoje nazwisko w wyszukiwarkę na Twitterze, żeby zobaczyć, co o nim mówią… i myślę sobie wtedy: „Serio, do tego doszliśmy?” Wiesz, o co mi chodzi? Mnie nawet nigdy nie przyszłoby to do głowy, ale właśnie o to chodzi – stwierdził były gracz Toronto Raptors, San Antonio Spurs czy Chicago Bulls.
– Ludzie pytają mnie: „Stary, mógłbyś grać jeszcze cztery, pięć lat?” Ale to właśnie ta część gry wysysa z ciebie całą energię. Oni teraz przejmują się wszystkim innym, tylko nie tym, na czym ta gra była zbudowana – samą grą w koszykówkę, rywalizacją, wygrywaniem, wychodzeniem na boisko i dawaniem z siebie wszystkiego. Teraz wszyscy są tak pochłonięci całym tym gównem, które już nie ma znaczenia. Wiesz, o co chodzi? Te sukinsyny ciągle tylko patrzą w lustro, żeby zobaczyć, czy są dobrze ubrani, poprawiają włosy, robią peeling i inne tego typu pierdoły – dodał.
Być może i słowa Deebo wydają się marudzeniem jakiegoś „zgryźliwego tetryka”, to jednak chyba ma prawo do tego typu zdania. Gdy w 2009 roku został wybrany z dziewiątym numerem draftu przez Raptors, mając zaledwie 20 lat, wszedł do ligi tylko z jednym celem – doskonalić swoje umiejętności i w pełni wykorzystać potencjał. Dziś, 16 sezonów później, jego nieustanna determinacja wciąż przynosi efekty. W zeszłym sezonie, jako kluczowy zawodnik Kings, DeMar ponownie udowodnił, że jest czołowym graczem ligi, notując średnio 22,2 punktu, 3,9 zbiórki i 4,4 asysty przy skuteczności z gry wnoszącej 47,7%.
Ktoś może powiedzieć, że gdy 35-letni dziś skrzydłowy wchodził do ligi, media społecznościowe nie były jeszcze aż tak rozwinięte. Zgoda, ale nie da się ukryć, że wówczas większość debiutantów reprezentowała podobny tok myślenia, co on. Młodzi koszykarze marzyli o tym, żeby być bardziej jak na przykład Kobe Bryant, mentor i idol DeRozana, który żył i oddychał koszykówką, i udowadniać swoją wartość na parkiecie, zamiast wykorzystywać korytarze hali jako wybieg dla modeli. Tymczasem dziś fajne ciuchy i „lajki” w mediach społecznościowych wydają się równie ważne – o ile nie ważniejsze – jak sama gra.
Rzecz jasna, na długo przed dołączeniem DeMara do ligi zdarzały się też odstępstwa od rutyny w postaci na przykład ekstrawaganckiego pod każdym możliwym względem Dennisa Rodmana, jednak wówczas były to pojedyncze przypadki. Dziś, przy nowym pokoleniu graczy pokroju Jareda McCaina, Jalena Greena czy Jalena Williamsa, którzy aktywnie udzielają się w mediach społecznościowych czy nawet malują paznokcie, dla fanów starej szkoły przyszłość NBA może stać pod znakiem zapytania.
Rzeczy w tym, że nic już się z tym nie zrobi. Nawet jeśli gołym okiem widać, że istnieją różne czynniki mogące odciąać młodych koszykarzy od skupienia się stricte na samej grze, nie da się ukryć, że nastały zupełnie inne czasy. Żyjemy w epoce, w której media społecznościowe rządzą światem, a zawodnicy – czy chcą czy nie – są nieustannie w centrum uwagi, nawet jeśli sami nie są aktywni w „socjalach”. Tego już nie zmienimy, niezależnie od zdania i wypowiedzi weteranów pokroju DeRozana.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!