Chyba nie do końca na to liczyli w Tennessee, ale czy mogło się skończyć inaczej? Memphis Grizzlies pod wodzą tymczasowego trenera Tuomasa Iisalo, który zastąpił zwolnionego niespodziewanie Taylora Jenkinsa, dostali się do fazy play-off, jednak trafili najgorzej jak mogli. Już w pierwszej rundzie musieli zmierzyć się z jednym z najsilniejszych możliwych rywali – Oklahoma City Thunder.



Wprawdzie seria rozpoczęła się od solidnego lania, spuszczonego rywalom przez podopiecznych Marka Daigneaulta, to jednak kolejne mecze były już coraz bardziej na styku. Ostatnie, czwarte spotkanie było chyba najlepszym w wykonaniu Memphis Grizzlies, którzy mimo braku kontuzjowanych Jaylena Wellsa (zakończył sezon na początku kwietnia) i Ja Moranta postawili się Oklahoma City Thunder, przegrywając ostatecznie 117:115.

Najlepszym zawodnikiem po stronie popularnych Miśków był tego wieczoru Scotty Pippen Jr, jednak uznanie należy się też innemu, może niezbyt oczywistemu zawodnikowi. Zach Edey, mierzący aż 224 centymetry wzrostu środkowy, który przez większą część sezonu musiał niejednokrotnie mierzyć się z krytyką, zakończył swój debiutancki sezon wyjątkowo mocnym akcentem.

Olbrzymi Kanadyjczyk w starciu z OKC zapisał na swoje konto osiem punktów, osiem zbiórek i siedem bloków, trafiając przy tym 3/4 rzuty z gry. Te liczby sprawiły, że według wyliczeń ekspertów ze Stathead, 22-latek został pierwszym debiutantem w historii play-offów NBA, który osiągnął takie statystyki, spędzając na parkiecie nie więcej jak 33 minuty. Dodatkowo w wewnętrznym rankingu zrównał się z doświadczonym Jarenem Jacksonem Jr’em, który 22 kwietnia 2022 roku również zaliczył siedem bloków w przegranym 130:117 meczu z Minnesota Timberwolves.

Być może wynik Zacha byłby jeszcze lepszy, lecz niestety z powodu przekroczenia limitu fauli musiał wcześniej zakończyć sobotni mecz. Z tego powodu nie był w stanie pomóc Grizzlies w samej końcówce spotkania. Kto wie, czy gdyby był obecny, jego dobra forma nie pozwoliłaby Memphis na przedłużenie nadziei. W końcu byle kto nie blokuje siedmiu rzutów w pojedynku z najlepszą obecnie drużyną w stawce.

Chociaż Edey nie znalazł się w trójce finalistów do nagrody dla debiutanta roku, wydaje się że i tak jego pierwszy sezon w najlepszej lidze świata można nazwać co najmniej przyzwoitym. Aż 55 ze swoich 66 występów w rozgrywkach regularnych rozpoczął w pierwszej piątce, notując średnio 9,2 punktu, 8,3 zbiórki i 1,3 bloku na mecz. Był również nieodzownym elementem wyjściowego składu Grizzlies we wszystkich czterech meczach fazy play-off.

Jego postawa zwiastuje, że być może kolejna kampania potrwa przynajmniej nieco dłużej. Szczególnie jeśli do zdrowia i formy wrócą Wells, drugi z debiutantów, oraz Morant – największa gwiazda drużyny. Szczególnie dla tego ostatniego końcówka zakończonego właśnie sezonu miała gorzki smak. Tym bardziej, że sam zainteresowany nie mógł pomóc kolegom, a zamiast tego był zmuszony obserwować ich poczynania z ławki rezerwowych.

25-letni rozgrywający próbował wręcz unikać wzroku kamer, które z kolei robiły wszystko, by uchwycić jego ostatnie chwile w obecnej kampanii. Trudno się dziwić. Po ciężkiej pracy, wykonanej by awansować do postseasonu, był to bolesny moment dla zawodnika, który wciąż dochodził do siebie po starciu z Lu Dortem. Powodów do frustracji nie brakowało, tym bardziej, że dla Miśków to już trzeci z rzędu sezon zakończony niepowodzeniem.

To chyba już zbyt wiele nawet dla tak skorego do kontrowersyjnych zachowań zawodnika jak Morant. Nic dziwnego, że przechodząc przez te wszystkie emocje, chciał uniknąć blasku reflektorów i wścibskich spojrzeń kibiców, a przypuszczalnie również chciał uniknąć sytuacji, w których mógłby ryzykować wypowiedź lub zachowanie, mogące przynieść mu kolejne kary finansowe. Nie to, żeby w przeszłości go to obchodziło. Najwidoczniej uznał jednak, że skoro nie ma już o co walczyć, równie dobrze można przez chwilę unikać niepotrzebnej uwagi.

Za wcześnie jeszcze by stwierdzić, że Ja może wreszcie dorósł i coś mu przeskoczyło w głowie, ale nawet jeśli w jego zachowaniu widać już pewne oznaki dojrzałości, wciąż ma przed sobą długą drogę. Wszystko, co w tej chwili może zrobić, to przygotować się do kolejnego sezonu i może wreszcie powalczyć o coś więcej. Mając za partnerów Edeya, Wellsa, Pippena Jr’a czy Yukiego Kawamurę, który zaliczył kilka obiecujących epizodów, można na to liczyć.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments