19 letni D’Angelo trafił do ligi po zaledwie jednym sezonie gry w Collegu w Ohio State, gdzie notował średnio 19,3 punktu, 5,7 zbiórki i 5,0 asyst na mecz. Tak świetne statystyki na pierwszym roku w NCAA sprawiły, że młody koszykarz trafił do NBA z drugim numerem draftu.
Już od pierwszego dnia w Los Angeles młody koszykarz nie miał łatwo. 19 letni wówczas D’Angelo został rzucony na głęboką wodę – zmuszony był do współpracy z egoistycznym Kobe’m Bryantem, który słynie z „robienia sobie żartów” z młodych koszykarzy. Do tego dochodzi jeden z najsłabszych trenerów w NBA, czyli Byron Scott, który również nie słynie z wprowadzania młodych graczy do składu.
Wartość Russella dla drużyny zmieniała się w trakcie tego sezonu jak w kalejdoskopie. Sezon zaczął jako starter, po czym spadał w otchłań ławki, by następny mecz ponownie zacząć od pierwszej minuty. Wszyscy bardzo dobrze wiedzą, że młody koszykarz wciąż uczy się gry i nie można od niego oczekiwać w pierwszym sezonie wielkich fajerwerków.
Wybrany z numerem drugim draftu koszykarz w swoim debiutanckim sezonie spisuje się bardzo dobrze, jednak w jego grze widać wciąż wielką ostrożność w tym, jak podaje piłkę. Kwestią czasu jest jednak to, aby gracz nabrał takiej pewności siebie, by w przyszłości zostać stałym bywalcem TOP10. D’Angello imponuje swoim atletyzmem, tym jak szybko potrafi zmienić tempo, czego nie potrafią nawet rozgrywający, którzy w NBA spędzili już wiele sezonów.
Wiele osób porównuje grę Russella do gry Kyriego Irvinga, gdy ten rozgrywał swój pierwszy sezon w NBA. Wśród tych osób jest także trener „Jeziorowców”, Byron Scott. – Są praktycznie tacy sami – mówi szkoleniowiec. – Russell pojawia się na hali zawsze 30 minut przed treningiem. Mało który koszykarz tak robi, ale on zalicza się do tej grupki. Pracuje nad poprawą rzutu, każdego elementu gry. To właśnie w nim uwielbiam – kończy Scott.
Mitch Kupchak stwierdził w grudniu, że nowy rozdział dla Lakers przyjdzie dopiero po sezonie 2015/2016, gdy ligowe parkiety opuści KB. Czy zatem D’Angelo musi po prostu czekać? Nic z tych rzeczy – rozwój jaki poczynił w bieżących rozgrywkach będzie decydował o tym, jak spisze się w przyszłorocznej kampanii, gdy jego rola w drużynie zacznie wymagać większej odpowiedzialności.
– Wiem na co mnie stać. Musicie to po prostu zobaczyć – mówił. – Odnoszę wrażenie, że powoli zaczynamy wychodzić na prostą. Czuję się świetnie. Praca zaczyna przynosić rezultaty. Chcę mieć pewność, że moi koledzy we mnie wierzą i mi ufają, kiedy ustawiam zagrywkę. Wiem, że będę popełniał błędy, ale chcę by mi zaufali – dodał.
Rozgrywający drużyny z Miasta Aniołów poprowadził swoją drużynę do trzech zwycięstw w sześciu meczach w marcu. Russell rozegrał świetne zawody przeciwko MVP ligi, Stephenowi Curry, kiedy to zanotował 21 punktów i 5 asyst, a jego zespół pokonał Mistrzów NBA 112:95. Warto zaznaczyć, że gdy w grudniu te ekipy mierzyły się ze sobą, to Lakers nie byli w stanie nawet nawiązać walki z Wojownikami.
Koszykarz notuje w tym miesiącu bardzo imponujące średnie, opiewające na poziomie 23,7 punktu, 4,5 asysty, 3,4 zbiórki oraz 1,5 przejęcia na mecz. Tak dobrych statystyk młody koszykarz nie notował nawet w NCAA, co pokazuje tylko, jak wielki postęp poczynił on w Los Angeles.
[ot-video][/ot-video]
Russell ma przed sobą daleką drogę, ale jeżeli nadal będzie się tak szybko rozwijał, to może zostać jednym z lepszych zawodników tej ligi, a być może, w przyszłości okaże się zbawcą ekipy z miasta aniołów, a zarazem następcą samego Kobego Bryanta.
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET