Wielkimi krokami zbliża się Weekend Gwiazd NBA, a więc większość graczy wykorzysta ten czas na odpoczynek oraz regenerację przed najważniejszą częścią sezonu. Niektórym z zespołów przerwa ta przyda się bardziej niż innym, a wśród nich należy zaliczyć Boston Celtics, którzy do tej pory nie spełniają oczekiwań. Od początku rozgrywek słyszymy, o problemach w szatni, a niektórzy zawodnicy głośno wyrażają swoje niezadowolenie w mediach. Czy Celtics są w stanie powrócić do koszykówki, którą grali w zeszłorocznych Play-Off?
Najnowsze doniesienia z Bean Town nie zwiastują, żeby atmosfera w zespole należała do najlepszych, a gracze byli zadowoleni z osiąganych wyników. Najlepiej świadczy o tym wywiad Marcusa Morrisa po przegranym meczu z Los Angeles Clippers, który bez zawahania powiedział, że w ostatnich tygodniach zespół gra jak zlepek indywidualności. Stwierdził on, że nie ma problemu z porażką, wiadomo przecież, że te w sporcie zawsze się zdarzają, ale bardziej martwi się on podejściem kolegów z zespołu:
– Nie chodzi mi o przegraną, ale o sposób w jaki gramy. Chłopaki mają zwieszone głowy, co nie jest fajne. Nie gramy na wysokim poziomie, a nawet jak wygrywamy to nie czuję w tym żadnej radości.” powiedział Marcus Morris Senior w pomeczowym wywiadzie – Kiedy patrzę na inne zespoły widzę jak zawodnicy wstają na ławce i wskakują na parkiet ciesząc się z sukcesu kolegów. Cieszą się ze wszystkiego, grają razem oraz żeby wygrać. Gdy patrzę na nas, widzę grupę indywidualistów – dokończył skrzydłowy Boston Celtics.
Niestety, ale patrząc na ostatnie mecze zespołu Brada Stevensa widać, że zespół nie wygląda tak dobrze, jak wszyscy tego oczekiwali. Nie jest to też pierwszy raz, kiedy jeden z zawodników decyduje się na komentowanie sytuacji zespołu w mediach. Po przegranej Celtics w październiku przeciwko Toronto Raptors podobnie zareagował lider zespołu Kyrie Irving, który skrytykował młodszych kolegów, którzy według niego muszą się nauczyć większego zaangażowania.
W słowach Marcusa Morrisa istnieje jednak ziarno prawdy, bowiem wydawać by się mogło, że Celtics zaczęli powoli układać swoją grę. Dowodem tego były mecze, w których zespół potrafił bardzo dobrze dzielić się piłką i w ofensywę angażowani byli wszyscy zawodnicy. Przekładało się to również na bardzo dużą ilość asyst, w których przewodził Kyrie Irving, mający najlepsze wyniki w tej statystyce w swojej dotychczasowej karierze.
Jednakże, patrząc na zdobycze graczy, którzy decydowali o sile Celtics w zeszłorocznych play-off widać, że ponowne dołączenie Irvinga oraz Gordona Haywarda do składu zmniejszyło ich produktywność. Najbardziej poszkodowany wydaje się być Terry Rozier, który w 19 meczach w fazie posezonowej zdobywał 16.5 punktu na mecz. Wszystko to dzięki możliwości gry w pierwszej piątce. Powrót do S5 Kyrie’go Irvinga spowodował, że zdobycze punktowe młodego rozgrywającego spadły diametralnie do 9.1 punktu. Jednakże Rozier nadal pokazuje, że jest godnym zmiennikiem gwiazdy Boston Celtics, aczkolwiek najlepsze mecze rozgrywa on, gdy Irving akurat nie gra. To samo tyczy się Jaylena Browna, który znowu wydaje się być zagubiony na parkiecie, a o minuty na nim musi walczyć z powracającym po kontuzji Gordonem Haywardem, który od początku sezonu nie wrócił jeszcze do pełnej dyspozycji. Oczywiście jest to zrozumiałe, ale młodzi zawodnicy udowodnili, że potrafią wygrywać i uwielbiają być stawiani w trudnej sytuacji, co potwierdzili w zeszłym roku.
Czy jednak zeszłoroczny sukces nie okazał się zbyt zgubny dla całego zespołu? Trzeba pamiętać, że byli oni jedno zwycięstwo od zagrania w Finale NBA, jednak wszyscy zapominają, że faza play-off dla Boston Celtics mogła się zakończyć o wiele szybciej. Już w pierwszej rundzie natrafili oni na Milwaukee Bucks, których pokonali dopiero po 7-mio meczowej serii tylko dlatego, że do maksimum potrafili wykorzystać przewagę parkietu, która jest istotna w walce o tytuł.
Jak podają ostatnie raporty, zawodnicy wyjaśnili sobie wszystko i po dwóch porażkach z rzędu z zespołami z Los Angeles wrócą silniejsi. Dzisiejszej nocy czekało ich bardzo duże wyzwanie, z którego Boston Celtics wrócili z tarczą. Dowodzeni przez Ala Horforda i Gordona Haywarda pokonali na wyjeździe będących w formie Philadelphia 76ers, którzy po dodaniu do swojego składu Tobiasa Harrisa, mogą się pochwalić jedną z najmocniejszych pierwszych piątek w lidze. Czy wygrana nad głównym rywalem konferencji oznacza, że Celtics wrócili na dobre tory?
NBA: Co się stało z kontraktem Marcina Gortata? Skutki zwolnienia gracza z drużyny w NBA