Po meczu numer dwa rozgorzała dyskusja na temat tego, czy kluczowe defensywne posiadanie Andre Iguodali nie było przypadkiem niezgodne z przepisami. Damian Lillard twierdzi, że zawodnik Golden State Warriors mógł przekroczyć cienką linię pomiędzy udaną defensywą, a faulem.
Portland Trail Blazers na kilka sekund przed końcem tego meczu przegrywali trzema punktami. Damian Lillard wszedł w posiadanie piłki i stanął oko w oku z Andre Iguodalą – bez wątpienia jednym z najlepszych obrońców w lidze. Iggy najpierw zahaczył piłkę, a przy próbie rzutu wyłuskał ją od Dame’a i podał do Stephena Curry’ego, który posłał rzut w powietrze, by czas na zegarze dobiegł końca.
Według Lillarda, gwizdek sędziego byłby w tej sytuacji uzasadniony. – Wiem, że to trudne dla sędziego znaleźć się w takim momencie i podjąć decyzję – zaczyna zawodnik Blazers. – Starałem się wykreować odrobinę miejsca, ale złapał moje ramię, co spowodowało, że przestałem kontrolować piłkę. Odzyskałem ją i oddałem rzut, ale udało mu się położyć swoją rękę na piłkę uniemożliwiając rzut – dodaje.
– To ja byłem graczem atakującym i czułem kontakt. Sędzia postanowił, że nie użyje gwizdka i tak to jest… generalnie dobre zachowanie w obronie [Iguodali] – mówi dalej Lillard. Zawodnik Blazers nie ma więc zamiaru się nad tym rozwodzić i obwiniać za błąd sędziów. Większość głosów wydaje się być przekonana, że Iguodala popisał się znakomitymi umiejętnościami w obronie. Koniec końców Golden State Warriors prowadzą 2-0, choć w meczu nr 2 przegrywali już 17 punktami.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET