Pierwszy numer tegorocznego draftu nie jest w pełni formy. Agent Markelle’a Fultza podkreśla, że zawodnik ma problemy z barkiem i niedawno przeszedł zabieg. Dlaczego więc Philadelphia 76ers tak się upiera i pozwala zawodnikowi wychodzić na parkiet?
5 października w prawy bark Markelle’a Fultza wstrzyknięto kortyzol. Adrian Wojnarowski dowiedział się tego od agenta zawodnika – Raymonda Brothersa. Fultz odczuwa dyskomfort i wszystkie strony są mocno zaangażowane w rozwiązanie problemu. Kortyzol pomaga zredukować ból i opuchliznę. Od zastrzyku sytuacja z barkiem Fultza miała się poprawić. Mimo to, przez kłopoty zawodnik musiał zmienić mechanikę rzutu, o czym dyskutuje już cała liga.
Sixers pracują z zawodnikiem nad wypracowaniem formy, która będzie skuteczna i która nie będzie sprawiać mu bólu. Wcześniej agent Brothers przyznał, że Fultz w zasadzie nie jest w stanie unieść rąk do góry. – Postanowił, że pomimo bólu będzie starał się pomóc drużynie – stwierdził agent. – Ma podejście godne podziwu. Będziemy dalej pracować, by znaleźć dla niego rozwiązanie – dodaje agent.
W grze Fultza widać sporo zawahania. Zawodnik opiera się w głównej mierze na wjazdach pod kosz i ucieka od rzucania z wysoku. Trafia na średniej skuteczności 33% z gry i 50% z linii wolnych. Trener Brett Brown zapewnia mu około 19 minut z ławki rezerwowych. Ale czy takie podejście ma sens i czy Markelle powinien wychodzić? Najwyraźniej sztab medyczny w Filadelfii nie obawia się pogorszenia urazu zawodnika przez intensywność i grę na dużym kontakcie.
Nie wiadomo, czy wkrótce Sixers faktycznie nie podejmą decyzji o odsunięciu zawodnika od gry. Tymczasowo jego minuty są rozkładane pomiędzy T.J.-em McConnellem i Jerrydem Baylessem. Wychowanek Washington jest bardzo ważnym graczem w kontekście przyszłości, więc forsowanie go teraz, zwyczajnie nie ma sensu. Tym bardziej, że drużynie nie pomaga. Sixers w ostatnim meczu pokonali Detroit Pistons i była to ich pierwsza wygrana w rozgrywkach.
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET