Choć do końca sezonu zasadniczego jeszcze wiele może się wydarzyć, to na ten moment silny skrzydłowy Cleveland Cavaliers – Evan Mobley – jawi się jako lider wyścigu o nagrodę dla najlepszego debiutanta sezonu.
Wybrany z trzecim numerem w drafcie Evan Mobley jest koszykarzem o bardzo ciekawej charakterystyce. Imponuje przede wszystkim szybkością i mobilnością jak na gracza o tak dużym wzroście(213 cm). To w połączeniu z niebotycznym zasięgiem ramion sprawia, że 20-latek już teraz jest dobrym obrońcą podkoszowym i zalicza się do czołówki ligi w kategorii bloków (1,7 na mecz). Mówimy zatem o zawodniku, który potencjalnie ma szansę stać się jednym z najlepszych defensorów ligi. Po atakowanej stronie parkietu aż tak dobrze nie jest, ale też widać potencjał.
Evan wykorzystuje znakomite warunki fizyczne zdobywając punkty głównie spod kosza a ponadto dysponuje dobrym kozłem, co nie jest normą wśród graczy podkoszowych. Z drugiej strony ma co poprawiać,jeśli chodzi o rzut z dystansu. Wiadomo, że dzisiaj w koszykówce rzut za trzy dla gracza jest umiejętnością podstawową (chyba że gra na pozycji środkowego). W końcu zdecydowanie łatwiej konstruować atak gdy gracze „grożą” na obwodzie celną trójką i nie można odpuszczać ich krycia. Dużo na ten temat wie Ben Simmons, którego indolencja rzutowa pozbawiła Sixers kilku zwycięstw w playoffach. Oczywiście przypadek Mobleya nie jest tak drastyczny, ale z pewnością jego 29% skuteczności zza łuku wymaga poprawy. Historia pokazuje jednak, że udoskonalenie rzutu dystansowego przychodzi wraz z wiekiem i nabytym doświadczeniem,
Trzeba przyznać, że Evan błyskawicznie przystosował się do realiów NBA. Jest bardzo ważnym ogniwem Cleveland Cavaliers, którzy jak na razie notują wyjątkowo udany sezon, spisując się znacznie powyżej oczekiwań i przedsezonowych prognoz. Być może to jest właśnie decydujący argument przemawiający za Mobleyem. W końcu koszykówka jest sportem zespołowym, więc wyniki, jakie dany zawodnik osiąga z drużyną, są ważne także w kontekście przyznawania nagród indywidualnych. Evanowi nie przeszkadza też z pewnością fakt, że w przeciwieństwie do Cade’a Cunninghama z Detroit Pistons nie był i nie jest postrzegany jako lider, który odmieni losy organizacji. Cavs mają utalentowany i bardzo wyrównany skład, a za lidera (przynajmniej w sensie statystycznym) trzeba uznać Dariusa Garlanda.
Można się kłócić, czy lepszego sezonu debiutanckiego nie rozgrywa Scottie Barnes z Toronto Raptors albo wspomniany wcześniej Cunningham. Patrząc tylko na statystyki czy potencjał graczy, stawka jest bardzo wyrównana. Wydaje się jednak, że Mobley ma największy wpływ na grę i wyniki swojego zespołu. Warto pamiętać, że to jeszcze bardzo młodzi gracze u progu kariery, która wcale nie musi być usłana różami. Tylko przypomnę, że po pierwszym sezonie w Minnesota Timberwolves Andrew Wiggins był nazywany „kanadyjskim Jordanem”. Był też Michael Carter-Williams. Ktoś jeszcze o nim pamięta?
Evan Mobley zdobywa w tym sezonie 15 punktów i 7,8 zbiórek na mecz. Został też nagrodzony tytułem najlepszego debiutanta października/listopada w konferencji wschodniej.