Cleveland Cavaliers są wśród zespołów zainteresowanych pozyskaniem Malika Beasleya. Ekipa z Ohio dołączyła tym samym do wyścigu po zawodnika, który ostatnio przestał być „celem” śledztwa federalnego w sprawie ustawiania meczów. Jego przyszłość w lidze wciąż jest jednak niepewna. I chodzi tutaj nie tylko o nowy kontrakt 28-latka.
Kilka dni temu Malik Beasley przestał być „celem” śledztwa federalnego w sprawie możliwego ustawiania meczów. Pisaliśmy o tym tutaj. Nie oznacza to jednak, że jego imię zostało już całkowicie oczyszczone. Nadal może być częścią śledztwa. Co więcej, przed powrotem na parkiety NBA pozytywną opinię będzie musiała wydać jeszcze sama liga. Droga jest więc jeszcze daleka. A przecież na razie 28-latek wciąż nie ma nawet podpisanego kontraktu na nowy sezon.
Jeszcze przed całym zamieszaniem Beasley miał przedłużyć umowę z Detroit Pistons o trzy lata za 42 mln dol. To się jednak nie stało. W międzyczasie Tłoki spożytkowały swoje wolne środki. Teraz mają być cały czas zainteresowane przedłużeniem współpracy. Tymczasem wśród innych zainteresowanych są m.in. New York Knicks czy Cleveland Cavaliers, o czym donosi Michael Scotto.
Warto dodać, że z tej trójki to Pistons mają przewagę, bo mogą zaoferować więcej niż minimalny kontrakt, podczas gdy Knicks i Cavaliers są już w tej chwili mocno ograniczeni. Na rynku wciąż znajdziemy też kilka ekip, które mogą zaproponować wyjątek mid-level o wartości 14,1 miliona – są to Indiana Pacers, Chicago Bulls, Charlotte Hornets i Washington Wizards. Z kolei Brooklyn Nets mają mniej więcej tyle samo miejsca w swoim salary cap, dzięki czemu też mogą powalczyć o Beasleya.
28-latek ma za sobą bardzo udany sezon w Detroit, w którego trakcie notował średnio 16,3 punktu przy 41,6 proc. skuteczności rzutów z dystansu. Był drugi w głosowaniu na najlepszego rezerwowego w lidze, a jego 319 trafień za trzy było drugim najlepszym wynikiem rozgrywek.