Pierwszy dzień po loterii draftu wciąż stał pod znakiem ogromnego szoku wywołanego zwycięstwem Dallas Mavericks. Zaskoczony był również sam Cooper Flagg, który nie mógł się spodziewać, że to właśnie ekipa z Teksasu zgarnie „jedynkę”. Pomimo zmieszanego wyrazu twarzy doniesienia zza oceanu sugerują pozytywne nastawienie 18-latka do — wciąż potencjalnie — swojego nowego zespołu.
O poniedziałkowej loterii draftu zostało powiedziane już niemal wszystko. Dallas Mavericks mieli zaledwie 1,8% szansy na pierwszy wybór, a mimo to zostali ostatecznie zwycięzcami losowania, którego główną nagrodą ma być lepsza przyszłość. Tę przyszłość ma zagwarantować Cooper Flagg, czyli wychowanek uczelni Duke, który zachwycał w niemal każdym występem w akademickiej lidze NCAA.
Zachwyt nad Cooperem można porównać do tego, który panował wokół Victora Wembanyamy czy Ziona Williamsona. Obaj zostali okrzyknięci najlepiej zapowiadającymi się debiutantami ostatnich lat, choć jak dotąd tylko Francuz spełnia pokładane w nim oczekiwania.
Kiedy jednak okazało się, że to właśnie Mavs będą wybierali z pierwszym numerem, na twarzy Flagga widać było dosyć kwaśną minę. Trudno wyobrazić sobie, by zawodnik o takim kalibrze i medialności zaczął skakać z radości, ale część internautów odniosła wrażenie, że 18-latek nie jest zachwycony wynikami loterii.
Jeszcze w trakcie całej ceremonii Kendrick Perkins zapytał Coopera wprost o możliwość gry u boku Anthony’ego Davisa i Kyrie’ego Irvinga. Flagg to bowiem two-way player, czyli zawodnik, który ma ogromny wpływ na grę po obu stronach parkietu i to właśnie w poszukiwaniach tego balansu Nico Harrison zdecydował się na transfer Luki Doncicia. Cooper unikał jednak odpowiedzi, a komentarz oparł wyłącznie na swojej grze.
— To całe doświadczenie było jak dotąd wspaniałe. Idąc naprzód, chcę kontynuować grę jako two-way player, bo to coś, co robiłem, odkąd byłem małym dzieciakiem. Postaram się po prostu dalej robić to najlepiej, jak potrafię — odparł 18-latek.
To oczywiście część PR-owej strategii, która wyklucza otwartą konwersację na temat gry w Mavericks aż do momentu draftu bądź nawet podpisania kontraktu, kiedy to Flagg oficjalnie stanie się częścią ekipy z Dallas. Jeżeli bowiem Nico Harrison zdecydowałby się na wybór innego gracza — co wydaje się nieprawdopodobne — byłaby to wizerunkowa porażka dla personalnego zespołu Coopera.
Jonathan Givony z ESPN informuje jednak, że pomimo początkowego szoku świta Flagga zaczęła zdawać sobie sprawę z zalet, jakie wynikają z gry w zespole z ogromnymi aspiracjami, którego trzon dodatkowo opiera się na doświadczonych weteranach. Wychowanek Duke może zacząć przygotowywać się już do gry w Dallas, bo jak wiemy, klub nie rozważy handlu swoim pickiem.
Mavericks nie mieli również zawodnika, którego miejsce w pierwszej piątce na pozycji niskiego skrzydłowego byłoby nieuchronne. Flagg doskonale wpasowuje się zatem w tercet Kyrie Irving — Klay Thompson — Anthony Davis. Początkowo Irving będzie znajdował się poza grą z uwagi na kontuzję, z kolei w przypadku Klaya wiek daje już o sobie znać, co może dać Cooperowi wiele okazji do zaprezentowania swoich umiejętności i wzięcia części odpowiedzialności za zespół na swoje barki.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!