Joel Embiid to kontrowersyjna postać. Trudno mu odmówić koszykarskich umiejętności czy nawet talentu, ale niektóre jego zachowania sprawiają, że po prostu trudno mu kibicować, nawet jeśli jest się fanem Philadelphia 76ers. Kontrowersje towarzyszą temu zawodnikowi co najmniej od zawirowań z wyborem reprezentacji, dla której zagra przez niedawno ogłoszone śledztwo, które władze NBA zamierzają przeprowadzić, by przyjrzeć się potencjalnemu „load managementowi” aż do najnowszego „świetnego pomysłu” podkoszowego Szóstek.
Jest wiele powodów, dla których kibice NBA, nie tylko ci z Miasta Braterskiej Miłości, od lat krytykują Joela Embiida. Niezależnie od tego, czy sympatycy basketu biorą pod lupę jego styl gry, zaprzeczanie samemu sobie w kolejnych wypowiedziach czy też dostępność do gry – a raczej jej brak – niemal w każdym sezonie środkowemu Philadelphia 76ers towarzyszą mniejsze lub większe kontrowersje. Jednak czymś nowym może być krytyka dotycząca… najnowszego sposobu wykonywania rzutów wolnych, jaki zaprezentował.
Być może nie wydaje się to adekwatnym powodem do fali negatywnych komentarzy, z jaką siedmiokrotny All-Star spotkał się w internecie, ale tylko jeśli nie widziało się nagrania z jego treningu. Opublikowany w piątkowy wieczór filmik stał się już viralem, chociaż zdecydowanie nie z pozytywnych powodów. Widać na nim Embiida ćwiczącego osobiste przed wyjazdowym meczem Sixers z Toronto Raptors. Co w tym dziwnego? Może fakt, że przed każdym rzutem Kameruńczyk z pochodzenia wydaje się… drapać po miejscu, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę, po czym obwąchuje swoją rękę i dopiero wtedy posyła piłkę w stronę kosza. I to niejednokrotnie.
Wprawdzie nie wiadomo, czy jest to jego nowy styl – coś jak rzuty jedną ręką naszego Jeremy’ego Sochana – czy też zwyczajnie nie chce powtórzyć niesławnego incydentu Paula Pierce’a, ale chyba działa, bo Joel trafił wszystkie rzuty wolne (przynajmniej te widziane na nagraniu). W meczu, w którym jego drużyna przegrała z Raptors 115-107 jednak nie wystąpił. Może to i dobrze. Wątpliwe, by kibice zgromadzeni w Scotiabank Arena w Toronto chcieli być świadkami takiego zachowania na żywo. Coś o tym mogą wiedzieć kibice piłkarskiej reprezentacji Niemiec, którzy znają to z autopsji z czasów, gdy ich selekcjonerem był niejaki Joachim Loew.
Wracając jednak do Embiida, w tym sezonie jeszcze nie zagrał, ponieważ rzekomo wraca do siebie po kontuzji, której nabawił się w trakcie preseasonu (co samo w sobie – jakkolwiek to nie zabrzmi – śmierdzi, zważywszy na to, że na igrzyskach olimpijskich jeszcze normalnie grał). Oczekuje się, że reprezentant Stanów Zjednoczonych opuści przynajmniej pierwszy tydzień rozgrywek, a gdy wróci zobaczymy, czy schemat z treningu przeniesie na oficjalne mecze NBA. Wprawdzie w swojej karierze trafia średnio 82% osobistych, więc zmiany wydają się niepotrzebne, ale przy tym gościu niczego nie można być pewnym.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.