Co cię nie zabije to cię wzmocni – to powiedzenie można odnieść do obecnych play-offów w wykonaniu gwiazdora Philadelphia 76ers, Joela Embiida. Pochodzący z Kamerunu center miał problemy z kolanem, które nadwyrężył podczas wykonywania wsadu w pierwszym meczu serii przeciwko New York Knicks. Tymczasem gołym okiem widać, że na tym nie kończą się jego problemy zdrowotne.
Do urazu kolana doszło podczas jednej z najbardziej spektakularnych akcji meczu numer jeden. Joel Embiid odbił piłkę od tablicy, po czym zebrał ją i wykonał potężny wsad, lecz gdyby to były skoki narciarskie, za lądowanie nie dostałby ani jednej dwudziestki. W pewnym momencie cała jego waga oparła się na lewym kolanie, które nie wytrzymało i po chwili 30-latek leżał już na parkiecie zwijając się z bólu. Po dłuższej chwili udał się do szatni, by… za jakiś czas wrócić na parkiet. Widać było jednak, że nie jest sobą.
W Philadelphia 76ers zdawano sobie sprawę, że cała sprawa może się okazać poważniejszą. Pamiętamy przecież, że jeszcze w lutym bieżącego roku wysoki Sixers musiał przejść operację właśnie lewego kolana. Po zabiegu opuścił aż 30 meczów swojej drużyny, do której wrócił w kwietniu. Przed rozpoczęciem fazy play-off zdążył wystąpić w pięciu spotkaniach sezonu regularnego. Od jego powrotu podopieczni Nicka Nurse’a nie przegrywali aż do feralnego starcia z New York Knicks.
Wygląda na to, że z kolanem Embiida nie jest aż tak źle, skoro gra dalej i prezentuje się wprost fenomenalnie. Chociażby w czwartkową noc zaliczył wprost historyczny występ, prowadząc 76ers do wygranej i zmniejszenia strat w serii do 1-2. 50-punktowy występ pokazał bez wątpliwości dlaczego Kameruńczyk z pochodzenia jest wciąż aktualnym MVP ligi. Po meczu jednak uwagę obserwatorów, kibiców i mediów przykuło jednak co innego.
Konkretnie przedmiotem wszechobecnego zainteresowania stała się twarz koszykarza, która wyraźnie opadała, a jego lewe oko nie mrugało. Zawodnik przyznał, że cierpi na porażenie nerwu twarzowego Bella, z którym zmagał się jeszcze przed meczem play-in przeciwko Miami Heat. Na konferencję wyszedł w okularach przeciwsłonecznych. Przyznał, że doskwierają mu uporczywe objawy, jak niewyraźne widzenie i suchość oczu. Na początku miewał również migreny, ale zbagatelizował sytuację.
– Na początku nawet tego nie czułem. Teraz to dość frustrujące, zwłaszcza jeśli chodzi o lewą stronę mojej twarzy, usta i oko. Było i jest ciężko, ale nie jestem osobą, która się poddaje z byle powodu. Zamierzam dalej walczyć mimo wszystko. To przykra sprawa, ale żadna wymówka. Muszę dawać z siebie wszystko – powiedział w jednym z pomeczowych wywiadów.
Według oficjalnych doniesień, Embiid na początku starał się utrzymać diagnozę w tajemnicy przed opinią publiczną, jednak po czwartkowym meczu już nie był w stanie. Trudno było zignorować widoczny gołym okiem wpływ porażenia Bella na twarz zawodnika. Czym w ogóle jest to schorzenie? Cytując oficjalną definicję: „to niewyjaśniony epizod osłabienia lub paraliżu mięśni twarzy. Rozpoczyna się nagle i pogarsza w ciągu 48 godzin. Stan ten wynika z uszkodzenia nerwu twarzowego. Ból i dyskomfort zwykle pojawiają się po jednej stronie twarzy lub głowy.”
To tłumaczy dlaczego chociażby w rozmowach z mediami Joel nosił okulary przeciwsłoneczne lub starał się trzymać głowę nisko, aby nie pokazywać twarzy. Nie chciał zwracać uwagi. Porażenie Bella zazwyczaj występuje „u osób chorych na cukrzycę, grypę, przeziębienie lub inną chorobę układu oddechowego.” Ogólnie jednak, choć przyczyna nie jest znana, może dotknąć każdego w dowolnym wieku i, choć zazwyczaj nie jest trwałe, w rzadkich przypadkach może pozostać. Zdecydowana większość osób odzyskuje jednak pełnię władzy nad mięśniami twarzy w ciągu maksymalnie kilku tygodni.
Kuracja w tym przypadku zależy od przyczyny, z jakiej schorzenie wystąpiło. Jeśli nie jest ona określona, leczenie obejmuje przede wszystkim ochronę uszkodzonego oka za pomocą kropel lub maści. By złagodzić stan zapalny, można przyjmować leki przeciwwirusowe lub niektóre sterydy. Opcjonalnie pozostaje jeszcze fizjoterapia stymulująca nerwy twarzowe lub zastosowanie kuracji cieplnej na dotkniętym porażeniem obszarze twarzy w celu złagodzenia bólu.
Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje jednak na to, że porażenie Bella, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać inaczej, nie przeszkadza Joelowi Embiidowi w grze. Ponieważ w jego przypadku pierwsze objawy wystąpiły już na kilka dni przed 17. kwietnia, można przypuszczać, że wkrótce będzie bliski powrotu do zdrowia. Inna sprawa, że i nie w pełni sił potrafi dominować na parkiecie, czego świadkami byli w czwartek Knicks. Następną szansę na pokazanie co potrafi wysoki Sixers będzie miał już w niedzielę, w meczu numer cztery.
– Na razie nie czuję żadnej poprawy. Z rozmów, które odbyłem, wynika, że schorzenie może ustąpić po kilku tygodniach, lecz równie dobrze może się ciągnąć miesiącami. Mam nadzieję na tę pierwszą opcję. Moja twarz jest piękna. Nie lubię tego uczucia gdy wygląda inaczej niż zwykle. To niefortunne, ale nic nie dzieje się bez przyczyny – stwierdził 30-latek.