Z Makiem McClungiem jest jak – oczywiście wiadomo, że tylko w żartobliwym sensie – z Marylą Rodowicz na Sylwestra. Reprezentujący barwy Orlando Magic koszykarz aż trzy razy z rzędu triumfował w konkursie wsadów, jednak na parkietach NBA wciąż widywany jest tylko od wielkiego święta. Czy to znaczy, że jego kariera a najlepszej lidze świata już się skończyła i na zawsze będzie niczym więcej jak tylko sympatyczną ciekawostką?
Nie można tego wykluczyć. 26-letni obrońca, który dwa ostatnie tytuły niekoronowanego „Króla Wsadów” uzyskał jako zawodnik Orlando Magic, może już tego lata pożegnać się z organizacją. Jak zasugerował kilka dni temu Keith Smith z serwisu Spotrac, ekipa z Florydy nie wiąże z Makiem McClungiem już żadnej przyszłości.
– Nie spodziewajcie się powrotu Maca McClunga ani Trevelina Queena. Wyczerpali już swoje możliwości w ramach kontraktów dwukierunkowych z Orlando i będą szukać większych szans gdzie indziej, albo mogą też skorzystać z dobrych ofert, by odgrywać większe role za granicą – napisał dziennikarz.
No cóz, powiedzieć, że McClung nie odgrywał większej roli w Magic, to nic nie powiedzieć. W samym tylko minionym sezonie pojawił się na parkiecie zaledwie dwukrotnie. Nie zdobył żadnych punktów, notując średnio 1,5 asysty i 0,5 zbiórki na mecz. Szału nie ma, ale trzeba też przyznać, że nawet, gdy prezentował się nad wyraz dobrze w G League, już w najlepszej lidze świata szansy nie dostał.
Zgoda, Mac ma swoje ograniczenia. Jest zawodnikiem dalece bardziej efektownym niż efektywnym, który pewnego poziomu nie przeskoczy, o czym sam swego czasu pisałem w tym miejscu, ale nie da się też ukryć, że gorsi od niego zaliczali więcej niż dwa występy w sezonie 2024-25. Na osłodę pozostały mu liczby, jakie wykręcał w barwach Osceola Magic – średnio 25,7 punktu, 3,9 zbiórki i 5,7 asysty na mecz przy średniej celności z gry wynoszącej 51,1%. Wiadomo, że między NBA a jej zapleczem jest spora różnica klas, ale tego typu statystyki wstydu mu nie przynoszą.
No i, co najważniejsze, niezależnie od tego, czy kolejny sezon Mac rozpocznie w USA, czy za oceanem, nikt mu nie odbierze wielkiego osiągnięcia, jakim jest trzykrotne z rzędu wygranie konkursów wsadów. Być może dla niektórych to już bardziej cyrk objazdowy niż realna miara umiejętności koszykarskich, ale od początku rozgrywania Weekendu Gwiazd nikt wcześniej nie zdołał tego dokonać. Także szacunek dla tego pana.
I tylko szkoda, że nie tylko w Orlando McClung nigdy nie dostał prawdziwej szansy. Wcześniej reprezentował barwy Chicago Bulls, Los Angeles Lakers i Philadelphia 76ers, lecz łącznie w trykotach tych czterech drużyn zagrał… sześć meczów. Najwięcej – w sezonie 2022-23, gdy rozegrał dwa spotkania w ekipie z Miasta Braterskiej Miłości, notując średnio 5,5 punktu, 2,3 zbiórki i 2,2 asysty. Następne szanse już jednak nie przyszły, a szkoda. Przynajmniej mógł sobie zapisać w cv mistrzostwo (2024) i tytuł najleszego zawodnika (2023), nawet jeśli wywalczone tylko w G League.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!