Trudno to uwierzyć, ale od występu Phoenix Suns w Finałach NBA minęły dopiero cztery lata. Wydawać by się mogło, że ekipa z Arizony pójdzie za ciosem, ale wszyscy wiemy, jak to się skończyło – gdy Mat Ishbia kupił franczyzę, trzon tamtej ekipy został rozbity. Z dwójki kluczowych zawodników, którą stanowili Devin Booker i Deandre Ayton, dziś w w drużynie pozostał tylko ten pierwszy. Najnowsze wydarzenia pokazują jednak, że – nawet jeśli niekoniecznie od razu – wszystko może iść ku lepszemu.



Punktem zwrotnym mogło okazać się odejście z klubu wymienionego we wstępie podkoszowego rodem z Bahamów. Trudno zresztą uznać karierę Deandre Aytona po odejściu z Phoenix Suns za wyjątkowo udaną. 27-latek zaskoczył wielu, gdy został wykupiony przez Portland Trail Blazers – zespół, do którego został oddany w wymianie za Jusufa Nurkicia i Graysona Allena – a następnie dołączył do Los Angeles Lakers jako długo wyczekiwany center. Jakby ta historia miała za mało wątków, w Mieście Aniołów zdecydowano się sięgnąć akurat po tego gracza dopiero po tym, jak zrezygnowano z transferu Marka Williamsa, z powodu jego historii urazów. O ironio – były środkowy Charlotte Hornets teraz jest w Phoenix i… jest kontuzjowany.

Ayton tymczasem w piątek mógł zmierzyć się z niedawnymi kolegami, w tym z Devinem Bookerem, gdy Suns i Lakers zagrały ze sobą w meczu towarzyskim, który odbył się w Acrisure Arena, w kalifornijskim Palm Springs. Górą w tym sparingu okazali się być koszykarze z Arizony, którzy rozbili podopiecznych JJ’a Redicka 103:81, zaś zawodnik, który jako środkowy miał być brakującym ogniwem w LA – delikatnie mówiąc – nie zaliczy tego spotkania do najbardziej udanych.

Deandre spędził na parkiecie blisko 18 minut, zdobywając w międzyczasie jeden punkt, jedną asystę i osiem zbiórek (jedyny plus, który można zapisać przy jego nazwisku). Najbardziej został zapamiętany z sytuacji, gdy, będąc krytym przez Oso Ighodaro, otrzymał podanie w trumnie. Gdy jednak próbował wykończyć akcję rzutem hakiem, niemiłosiernie spudłował, a piłka odbiła się od tylnej części obręczy. Rzecz jasna, nie obyło się bez drobnej szpilki ze strony Bookera, który po nieudanej próbie byłego kolegi krzyknął coś, co można przetłumaczyć jako: – Ale kicha!

Gwiazdor Suns zresztą już kilka minut później też zaliczył swój niechlubny moment, gdy w jednej z akcji został posłany na plakat przez Jaxsona Hayesa. Wracając jednak do meritum, w teorii reakcję Devina na nieudany rzut Aytona trudno odebrać inaczej niż jako przyjazne docinki między dwoma byłymi kolegami z drużyny. Co jednak ciekawe, gdy podczas przedmeczowego spotkania z mediami został zapytany o środkowego przeciwników i o to, co wniesie do nowej drużyny, lakonicznie odparł: – Chyba po prostu będziemy musieli się przekonać.

Mimo, że Booker nie powiedział zbyt wiele, w rzeczywistości nie musiał nic więcej dodawać. Miał idealną okazję, by opowiedzieć światu, jak wiele Ayton znaczył dla Suns, kiedy jeszcze razem grali, a nawet jak wiele mógłby wnieść do Lakers, po tym, jak nie udało mu się to w Blazers (zaliczył chyba najgorszy sezon w karierze, a trener, Chauncey Billups, niejednokrotnie twierdził, że „nie podoba mu się nastawienie” jego podopiecznego). Obrońca ekipy z Arizony zdecydował się jednak rozwiązać sprawę zupełnie inaczej. Być może odezwała się w nim po prostu nuta ambicji?

– Nie skończyłem tu jeszcze swojej misji. Wiem, jakie to miałoby znaczenie dla tego miasta i dla całej organizacji. Jako lider mam obowiązek to udźwignąć. To moja rola jako twarzy tego klubu… rozumiem też, jak ważny jest mój głos w tej młodej drużynie, więc muszę wziąć na siebie tę odpowiedzialność – stwierdził na łamach The Athletic.

No właśnie – młodość. Jeśli Mat Ishbia nie wymyśli nic, co mogłoby jeszcze bardziej zaburzyć już i tak nadszarpniętą renomę organizacji, jaką są Suns, w nadchodzącym sezonie podopieczni Jordana Otta mogą zaskoczyć niejednego rywala. Tym bardziej, jeśli swój talent potwierdzą młodzi zawodnicy pokroju Ighodaro, sprowadzonego z Houston Rockets Jalena Greena, Ryana Dunna czy – może przede wszystkim – Khamana Maluacha.

W obliczu informacji płynących z obozu treningowego jeszcze na kilka dni przed meczem z Lakers, kolejnego urazu nabawił się Mark Williams, co stanowiło świetną okazję na (jeszcze nieoficjalny) debiut dla środkowego rodem z Sudanu Południowego. Wprawdzie były koszykarz Duke nie rozpoczął meczu w wyjściowym składzie – to należało do nieco bardziej doświadczonego Ighodaro – to jednak w czasie 10 minut, jakie spędził na parkiecie, 19-latek zdobył cztery punkty, sześć zbiórek i blok.

Trudno powiedzieć, żeby młody środkowy już teraz pokazał coś wybitnego. Jego gra w ofensywie była dość surowa, ale jednak doświadczenie przyjdzie z czasem, a zdobyty przez niego dorobek punktowy wydaje się uczciwym odzwierciedleniem obecnych możliwości w ataku. No i – nie da się ukryć – Maluach i tak zaprezentował się znacznie korzystniej od o wiele bardziej ogranego na najwyższym poziomie Aytona, a to dobry prognostyk na przyszłość.

Młodzieniec z Sudanu Południowego, który w trakcie tegorocznego offseason widocznie nabrał sporo masy mięśniowej, i jego zaangażowanie może być miniaturowym obrazem tego, jak Suns chcą grać w sezonie 2025-26. Sam zainteresowany zresztą już po meczu opowiedział, jakie wrażenia towarzyszyły mu podczas pierwszego kontaktu z przedsezonową koszykówką w NBA.

– Było zabawnie. Naprawdę fajnie, bo wszyscy byli razem i to było takie pierwsze spojrzenie na drużynę, pierwsze wspólne spotkanie. Czułem, że zrobiłem, co do mnie należało. Jest jeszcze sporo do poprawy. To mój pierwszy mecz i po prostu świetnie było być tam na parkiecie – powiedział w rozmowie z Duane’em Rankinem z AZCentral.

Wbrew pozorom, Khaman ma już doświadczenie w koszykówce seniorskiej – w końcu grał w rozgrywkach Basketball Africa League, a ponadto był kluczowym wsparciem dla reprezentacji swojego kraju w kwalifikacjach do ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich, a w narodowych barwach potrafił nawet napsuć krwi uważanym za najlepszych na świecie reprezentantom Stanów Zjednoczonych. Gdy tylko postawił stopę na kampusie Duke, wszystkie oczy skierowały się na niego, nawet jeśli szerzej komentowana była gra wyżej notowanych Coopera Flagga czy Kona Knueppela.

Tymczasem to 19-latek wywarł trwałe wrażenie, a jego zaraźliwa energia, która przyniosła mu przydomek „Man-Man”, wraz z wyczuciem gry oddziaływała na wszystkich wokół. Zresztą to samo dzieje się teraz, już w Phoenix, gdzie pod wrażeniem nowego zawodnika są nie tylko jego koledzy, ale w szczególności trener Suns. Jeszcze przed piątkowym meczem Jordan Ott udzielił obszernej wypowiedzi o tym, jak radzić sobie w pracy z tego typu debiutantem.

– Man-Man, on ma dopiero 19 lat. Od tego trzeba zacząć. Zaczynamy od teg, jakim jest człowiekiem – ma dojrzałą osobowość – i wiemy, że musimy wykazać trochę cierpliwości. Zagrał tylko jeden sezon w koszykówce uniwersyteckiej, ale ma sporo umiejętności jak na zawodnika swojego wzrostu – powiedział szkoleniowiec.

Mamy świetną głębię na pozycji centra. Myślę, że spróbujemy ustalić kilka rzeczy, zwłaszcza że [Mark Williams] na początku będzie nieobecny, aby zobaczyć, gdzie Man-Man najlepiej się sprawdzi. Przed nim bardzo trudna ścieżka nauki, tym bardziej, że ma zaledwie 19 lat – dodał Ott.

Teraz przed Suns wyjazd do Chin, gdzie w kolejnym przedsezonowym meczu towarzyskim zmierzą się z Brooklyn Nets. Trudno oczekiwać, by Maluach już teraz wskoczył do pierwszej piątki. Jego minuty mogą jeszcze być ograniczone, ale jeśli będzie systematycznie się rozwijał, niewykluczone, że z czasem stanie się kluczowym elementem rotacji. Wszyscy w Phoenix na to liczą.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Sprawdź najlepsze promocje NIKE i AIR JORDAN w Lounge by Zalando
  • W oficjalnym sklepie NIKE znajdziesz najnowsze produkty NIKE i JORDAN oraz dobre promocje.
  • Oficjalny sklep marki adidas też ma dużo do zaoferowania.
  • Oglądasz NBA? Skorzystaj z aktualnej oferty - kup dostęp do NBA League Pass.
  • Lubisz buty marki New Balance? W ich oficjalnym sklepie znajdziesz coś dla siebie.


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments