Wydawać by się mogło, że po tym, jak Ace Bailey w końcu raczył pojawić się w Wisconsin, a nawet zadebiutować w barwach Utah Jazz w rozgrywkach Ligi Letniej, związana z nim drama wreszcie znajdzie swoje – szczęśliwe bądź nie – zakończenie. Wygląda jednak na to, że wręcz przeciwnie. W świetle ostatnich wydarzeń, w których palce maczał również agent młodego koszykarza, zareagować postanowiły władze ligi.
Sylwetkę Ace’a Baileya opisywaliśmy na naszych łamach już niejednokrotnie. Były skrzydłowy Rutgers trafił na świecznik jeszcze przed draftem, gdy to konsekwentnie odmawiał możliwości indywidualnego treningu z potencjalnie zainteresowanymi drużynami, w tym z Philadelphia 76ers, z którymi był już wstępnie umówiony. Zawodnik, który swego czasu – według niektórych opinii – miał szansę zagrozić Cooperowi Flaggowi w drodze po „jedynkę” draftu, nie podbił swojej wartości przed naborem, a wręcz przeciwnie.
Trudno się więc dziwić, że mając możliwość wyboru jako trzeci, Daryl Morey zdecydował się na może równie utalentowanego, a mniej kontrowersyjnego VJ’a Edgecombe’a. Bailey tymczasem poszedł z „piątką” do Utah Jazz i już od samego początku wyrażał swoje niezadowolenie z faktu, że jego nowym domem będzie akurat Salt Lake City. Doszło wręcz do tego, że do siedziby klubu dotarł z kilkudniowym opóźnieniem w stosunku do drugiego z debiutantów, Waltera Claytona Jr’a.
18-latek zdołał już nawet zaliczyć pierwszy występ w trykocie Jazzmanów, którzy w ramach rozgrywek Ligi Letniej mierzyli się z… 76ers. Wprawdzie Bailey z kolegami odnieśli wygraną (93:89), to jednak występ samego zainteresowanego był z gatunku tych do zapomnienia. Podczas gdy wspomniany wyżej Edgecombe pokazywał, co potrafi, Ace tymczasem spędził na parkiecie niespełna 25 minut, ale w tym czasie trafił tylko 3/13 z gry, kończąc mecz z linijką na poziomie ośmiu punktów, siedmiu zbiórek, jednej asysty, jednego bloku i jednego przechwytu.
Delikatnie mówiąc – nie był to najlepszy występ. Można zrzucić go oczywiście na karb nowego otoczenia, braku zgrania z kolegami czy znikomego poziomu doświadczenia, tym bardziej, że sam zawodnik wyraził wdzięczność i zaangażowanie, samemu będąc również chwalonym przez sztab za postawę defensywną i wysiłek na boisku. Znaleźli się jednak fani, którzy uważają, że Bailey „specjalnie” zagrał słabo, może licząc, że Jazz z niego zrezygnują. Dowodów nie ma, ale jeżeli rzeczywiście tak było, można stawiać dolary przeciwko orzechom, że to kolejna „złota rada” od agenta zawodnika, Omara Coopera.
Sylwetkę tego jegomościa również już przedstawialiśmy na naszych łamach. Jego najnowszym pomysłem było wkręcenie jednego ze swoich synów, Omara Coopera Jr’a (brata bliżniaka Sharife’a Coopera, byłego gracza Atlanta Hawks) na stanowisko… gościnnego trenera Jazz podczas Ligi Letniej. 24-latek ostatnio grał w koszykówkę na uczelni McNeese State, gdzie notował średnio 1,7 punktu na mecz, ale bardziej niż z grą na parkiecie, wiąże swoją przyszłość właśnie z zawodem trenera.
W Utah mieli nadzieję, że obecność kolejnej znajomej twarzy może ułatwić Baileyowi proces adaptacji, jak również złagodzić przejście z basketu akademickiego do NBA. Wprawdzie syn agenta miałby pracować za darmo, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Jak poinformował Tim MacMahon z ESPN, w sprawę wmieszały się władze ligi, które uznały potencjalne zatrudnienie młodszego z Cooperów za „potencjalny konflikt interesów”.
Wychodzi więc na to, że misterny plan agenta nie powiódł się, ale można mieć przypuszczenie graniczące z pewnością, że jeszcze o nim usłyszymy. Wszakże to on miał stać za decyzją Ace’a o odpuszczeniu sobie indywidualnych treningów. Zasadnym wydaje się pytanie czy Cooper naprawdę ma na celu dobro swojego podopiecznego, czy raczej dba o własne interesy. Ale czego można się spodziewać po człowieku, który publikuje w mediach społecznościowych nagranie, na którym ewidentnie chce szpanować swoim bogactwem, co tylko dodatkowo podsyciło kontrowersje.
W tej sytuacji najlepszym wyjściem byłaby zmiana agenta. Nie wiadomo jednak, czy Bailey rozważa w ogóle taką opcję. Wydaje się, że w jego mniemaniu Cooper to świetny facet, który zna się na koszykówce, więc trzeba słuchać jego rad. Trzeba jednak liczyć na to, że 18-latek wreszcie przejrzy na oczy, bo może się okazać, że z takim doradcą szybko stanie się kolejnym zawodnikiem z łatką „niespełnionego talentu”, a może nawet dołączy do drugiego z jego synów do Francji?
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!