Do końca spotkania pozostawało około 50 sekund spotkania, a przez Madison Square Garden przewijał się krzyk „Defense! Defense!”. Kibice Knicks nie chcieli, aby seria dziewięciu kolejnych wygranych ich ekipy dobiegła końca. Jednak Chris Paul miał inne plany i z zimną krwią trafił niesamowicie trudny rzut, dający jego zespołowi 5-punktowe prowadzenie. Julius Randle robił co mógł, ale był bezradny.
Rozgrywający Suns zdobył siedem punktów nieco mniej niż 90 ostatnich sekund spotkania i prowadzona przez niego drużyna wygrała z Knicks 118-110. Dla NYK była to pierwsza porażka od 7 kwietnia, a dzisiaj CP3 wcielił się w role Reggiego Millera i Michaela Jordana i raz po raz mroził atmosferę w Garden, wbijając sztylet w samo serce kibiców Knicks. – Ekwilibrystyczny rzut, to na pewno – przyznał Derrick Rose.
Knicks prowadzili w pierwszej połowie już różnicą 15 punktów i byli na bardzo dobrej drodze, aby wydłużyć swoją najdłuższą serię wygranych od sezonu 2012-13, kiedy schodzili z parkietu niepokonani w 13 kolejnych starciach. Był to z pewnością mecz, w którym było czuć zbliżającą się atmosferę play-offów. Jednak to Suns pokazali w końcówce, dlaczego to oni mają drugi najlepszy bilans w Konferencji Wschodniej. To również Suns mieli w kluczowych momentach najlepszego gracza na parkiecie – sorry Julius Randle.
– Chcieliśmy to wygrać, chcieliśmy tego okropnie. Oczywiście, że zdawaliśmy sobie sprawę z ich serii, wiedzieliśmy, że będzie trzeba to zwycięstwo wyszarpać – przyznał Devin Booker, który rzucił 33 punkty. Mikal Bridges rzucił 16 ze swoich 21 punktów w drugiej połowie, co znacząco pozwoliło zniwelować straty. Paul trafił z odejścia, dając Suns sześć punktów przewagi. Następnie Randle trafił za trzy, ale Paul odpowiedział już w kolejnej akcji.
Mimo, że do MSG może wejść ograniczona liczba fanów, Paul przyznał, że wciąż czuł tę specyficzną atmosferę grania w hali Knicks. – Nie ma lepszego miejsca o gry niż MSG. Energia w Garden jest niesamowita. Taki mecz jak dzisiaj nie jest tylko kolejnym spotkaniem sezonu regularnego – przyznał CP3. Rozgrywający chciał upewnić się, że Knicks nie będą już w stanie wrócić i na 14 sekund przed końcem dopełnił dzieła zniszczenia trafieniem zza łuku.
– To pewnego rodzaju polisa ubezpieczeniowa. Przy wszystkich tych trzech rzutach był dobrze kryty, ale czasem może robić wszystko, a przeciwko takim graczom to nie wystarczy. To Chris Paul i on po prostu trafia takie rzuty, a Ty możesz jedynie obserwować – powiedział D-Book. Sami Knicks starają się nie rozpamiętywać przeszłości, nie myślą o najdłuższej serii wygranych od wielu lat. Następny mecz zagrają przeciwko Chicago Bulls, jeszcze w Garden, ale już kolejne sześć spotkań to trasa wyjazdowa po Zachodnim Wybrzeżu. Knicks zmierzą się w tym czasie z dwoma zespołami z Los Angeles, zagrają rewanż z Suns, ale zawitają również do Memphis, Denver i Houston.