Czytając ten tekst we wtorek rano, jeśli Celtics zdobędą właśnie mistrzostwo, to pomyślisz „po co w ogóle coś takiego pisał”? Mimo że do meczu numer 5 zostało kilka godzin i finały mogą się zaraz skończyć, to warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Tak, to prawda, że jeszcze nikt nigdy w NBA nie wrócił z 0-3 i nie wygrał 4-3. Bilans wynosi 0-156. Pytanie, jakie powinniśmy sobie jednak zadać, to nie czy w ogóle, ale kiedy ta seria zostanie przerwana i co musi się wydarzyć, jakie muszą być okoliczności, aby w końcu do tego doszło?
Boston Celtics są faworytami w tych finałach od początku. Nie zmienia tego ich fatalna postawa w ostatnim meczu i przegrana blisko 40 punktami. Dziś grają u siebie i mogą to wszystko zakończyć. Zastanawialiście się jednak, co się musi wydarzyć, aby w końcu jakaś drużyna wróciła z 0-3?
Historia mówi nie
Zero do 156 to ogromny argument za tym, że kto obejmie prowadzenie 3-0, ten ma wygraną serię w kieszeni. Tylko cztery zespoły w historii potrafiły doprowadzić z 0-3 do 3-3, ale przegrały GAME 7.
- W 1951 roku New York Knicks dogonili Rochester Royals, ale przegrali siódme spotkanie.
- W 1994 roku Denver Nuggets dogonili Utah Jazz, ale przegrali siódme spotkanie.
- W 2003 roku Portland Trail Blazers doprowadzili do remisu z Dallas Mavericks, ale ostatecznie przegrali.
- W 2023 roku Boston Celtics po przegraniu pierwszych trzech spotkań z Miami Heat doprowadzili do remisu, ale potem przegrali siódmy mecz u siebie.
Co ciekawe w hokejowej lidze NHL taka sztuka (wygrania 4-3 mimo początku 0-3) udała się już czterem drużynom – w 1942, 1975, 2010 i w 2014 roku.
Każda seria kiedyś się kończy
Brzmi niewiarygodnie? Oczywiście i nikt tu nie zamierza nikogo przekonywać, że to się wydarzy w tym roku. Zastanówmy się jednak, co się musi wydarzyć, aby pierwszy raz w historii NBA zespół wrócił z 0-3 i wygrał 4-3?
- W dzisiejszej NBA 20 punktów przewagi zespoły są w stanie zbudować lub roztrwonić w kilka minut. Widzieliśmy takie sytuacje w tych play-offach kilkukrotnie. To sprawia, że jest więcej zwrotów akcji i zaskakujących „zrywów”, bo kiedyś przy -20 w drugiej kwarcie nie było sensu oglądać dalej meczu. Dziś z -20 w trzeciej kwarcie można wrócić do gry i nie będzie to wielkim wydarzeniem, a jeśli zrobimy to w czwartej, to zasłużymy na ładny nagłówek w mediach. Nie będzie to jednak wydarzenie historyczne.
- Zespół, który przegrywa musi być wielką gwiazdę. Luka Doncić jest najlepszym, najbardziej nieobliczalnym zawodnikiem w tej serii i co ciekawe i jeszcze nie zagrał wybitnego meczu w tych finałach! Zagrał słabe czym pogrążył swój zespół, ale to taki typ gracza – jak idzie to niesie swój zespół, jak nie idzie, to pogrąża.
- Drużyna, która wróci z 0-3 musi mieć więc nieobliczalnego gracza, albo dwóch jak Mavs. Musi też trafić na rywala, który ma za sobą różne historie i potrafił przegrywać teoretycznie wygrane mecze.
- Zarzut wobec Celtics w ostatnich latach był taki, że nie są w stanie znieść presji w najważniejszych momentach. Co oczywiście nie jest prawdą, bo Tatum i Brown potrafili w minionych play-offach wracać z ogromnych tarapatów. Taką jedną mają łatkę – że mogą nie wytrzymać presji i jak zdarzały im się wpadki, to odbijały się dużym echem. Mecz numer 5 pokaże nam czy po trzecim spotkaniu nie nastąpiło w szeregach Bostonu odprężenie. Pamiętajmy też, że Doncić uwielbia takie sytuacje i kto jak kto, ale on z presją radzi sobie bardzo dobrze, jeśli nie najlepiej w całej lidze.
- Jeśli Celtics będą grali bez Porzingisa, to Mavs mogą wykorzystać przewagę pod koszami, tak jak zrobili to w meczu numer 4. Kontuzja drużyny, która miałaby prowadzenie 3-0 stracić na pewno odegra ważną rolę w tej lub innej takiej serii.
- Celtics dużo bazują na rzucie za trzy punkty, a trójka zdradziecką bywa bronią. Pod presją może znów nie wpadać. I co wtedy?
Celtics są faworytami i może się okazać, że finał zakończy się dziś w nocy. Mam jednak teorię, że jeśli Mavs wygrają piąte spotkanie, to wygrają też szóste u siebie. A w GAME 7 … jak to w GAME 7 … zdarzyć się może wszystko. Szczególnie, kiedy Celtics będą pod ogromną presją. Tak daleko w przyszłość jednak nie wybiegajmy. Poczekajmy na to, co się stanie dziś w nocy.
Trzeba też pamiętać, że każda seria się kiedyś kończy i myślę, że jeszcze za naszego życia ktoś w końcu wróci z 0-3 i wygra 4-3. Żeby tak się stało musi mieć jednak tak nieobliczalnych zawodników jak Luka Doncić czy Kyrie Irving. Graczy, którzy potrafią wznieść się wyżyny w najtrudniejszym momencie.
Dajecie Mavericks cień szansy na przejście do historii?