Kibice Bostonu nie mają w tym sezonie zbyt wielu powodów do zadowolenia. Pomimo świetnych zapowiedzi przedsezonowych zespół nie daje, tyle ile oczekiwali zarówno eksperci jak i sami kibice. Czy wśród Koniczynek powinny zajść jakieś zmiany?
Po opuszczeniu Cleveland przez LeBrona drużyna Brada Stevensa była uznawana za jednego z pretendentów do objęcia tronu na Wschodzie. Nic dziwnego biorąc pod uwagę, że jeszcze osłabiona i niedoświadczona ekipa Celtów prawie pokonała Cavs w zeszłorocznych finałach konferencji, ulegając im dopiero po 7 meczu. Powroty co niektórych do zdrowia (Irving, Hayward), a także wielki potencjał jaki drzemie w bostońskiej młodzieży dawały spore nadzieje na kolejny sezon.
Niestety, Celtics jako kolejni faworyci grają poniżej przedsezonowych oczekiwań. Aktualnie Boston notuje bilans 7-6 i zajmuje 5. Miejsce w tabeli konferencji wschodniej. Lokata w premiowanej ósemce nie powinna być powodem do narzekań jednak,patrząc na zeszłoroczne osiągnięcia (55-27 na koniec rozgrywek), pozostawia mały niedosyt. Nawet jeśli jest to początek rozgrywek.
Celtics wciąż szukają swojej tożsamości w ofensywie. Drużyna Brada Stevensa ma dopiero 27. Offesive rating w lidze (104.2 pkt na sto posiadań). Gorszy wynik mają tylko ekipy Magic, Suns czy Hawks. Gra w kratkę udziela się każdemu zawodnikowi. Al Horford przez pięć ostatnich spotkań notuje 18.8 % zza łuku, Irving pomimo ofensywnego zrywu ma spore braki w obronie, co pokazało chociażby spotkanie przeciwko Pacers (niedopilnowanie Oladipo). Problemy z selekcją rzutową miał również Jayson Tatum, który dopiero od spotkania przeciwko Jazz zaczął grać swoje (czyt. dwa ostatnie mecze). Pomijając już fakt, iż Gordon Hayward jest cieniem samego siebie sprzed kontuzji. Celtowie nie mają pewnych punktów i przez to w każdym spotkaniu muszą docierać się na nowo. I tak, Celtics raz ogrywają piekielnie niebezpiecznych w tym sezonie Bucks, a innym razem ulegają nieznacznie Magic. Po ostatniej porażce z Blazers, która była czwartym blamażem w ciągu ostatnich 5 spotkań, głos w sprawie aktualnej dyspozycji Celtów zabrał sam Kyrie Irving.
– Myślę, że wiąże się to z brakiem doświadczenia- powiedział po meczu Irving– Patrząc na naszą szatnię- ja gram swój ósmy sezon w lidze i jestem „weteranem” podobnie jak Al (Horford) czy Aron (Baynes). Teraz sobie myślę, że byłoby dobrze, gdybyśmy mieli kogoś, kto miały na karku około 15 lat doświadczenia. Taka osoba mogłaby nam pomóc podczas rozgrywek regularnych, abyśmy mogli zrozumieć, iż jest to długi maraton, a nie tylko sprint na pełnych obrotach. Kiedy chcesz grać, kiedy chcesz robić to, co chcesz. Wszystko zależy od nastawienia i wysiłku. To wszystko.
Nie do końca wiadomo czy wypowiedź zawodnika jest niejako przesłanką dla zarządu czy Irving najzwyczajniej w świecie chciał zaakcentować, iż Celtics jako jeden z najmniej doświadczonych zespołów w lidze potrzebuje cierpliwości ze strony kibiców. Lista zatrudnionych w klubie jest ograniczona do 15 zawodników. Dwóch graczy ma tzw. Two-way contracts, co również nie ułatwia zadania. Ewentualne sprowadzenie weterana wiązałoby się ze zwolnieniem. Kolejne pytanie sprowadza się do tego, który z weteranów miałby przywdziać trykot z Koniczynką? Ostatnie doniesienia mówią o rozstaniu Carmelo z Houston. Czy włodarze Celtics uśmiechną się w jego stronę? A może najzwyczajniej w świecie powinniśmy dać im trochę czasu?