Wydawać by się mogło, że sportowcy, w tym koszykarze NBA, mają życie usłane różami. Zarabiają miliony dolarów, mieszkają w willach z basenem, jeżdżą wypasionymi brykami. W teorii – pozazdrościć. Niestety, często do głosu dochodzi również praktyka. Niektórzy zawodnicy nie mogą poradzić sobie z wszechobecną presją i sięgają po różnego rodzaju używki, a nierzadko do głosu dochodzą również problemy natury mentalnej, które często skracają nawet dobrze się zapowiadające kariery.
Gdy Willie Cauley-Stein wchodził do NBA w barwach Sacramento Kings, niektórzy skauci widzieli w nim zawodnika podobnego do Tysona Chandlera. Gracza, który dzięki swojej umiejętności blokowania rzutów miał rządzić w polu trzech sekund, jak również kończyć ofensywne akcje efektownymi alley-oopami. Jego potencjał w połączeniu z gotową na trudy najlepszej ligi świata sylwetką sprawiły, że został wybrany już z szóstym numerem draftu 2015.
W dwóch pierwszych sezonach spędzonych w Kalifornii młody środkowy spisywał się przyzwoicie, ale bez większego błysku. Dopiero kolejne dwa lata pokazały w szerszej perspektywie umiejętności absolwenta Uniwersytetu Kentucky. W latach 2017-19 Willie rozpoczął w pierwszym składzie aż 138 (na 154 możliwe) meczów, w których osiągał średnio 12,3 punktu oraz 7,7 zbiórki. Nawet jednak te widoczne gołym okiem postępy nie przyniosły spodziewanego przedłużenia kontraktu, co dla wysokiego Kings okazało się początkiem spirali w dół, nie tylko pod względem sportowym.
Niedawno Cauley-Stein wystąpił w turnieju o nazwie Throwback Tournament, będącym swoistym zlotem byłych gwiazd uczelnianych drużyn koszykarskich. Przy okazji tego wydarzenia 31-latek udzielił wywiadu Kyle’owi Tuckerowi z The Athletic. Podczas tej rozmowy były koszykarz NBA (chociaż oficjalnie kariery jeszcze nie zakończył) otwarcie mówił o trudnościach, z jakimi zmagał się w życiu osobistym, także podczas okresu spędzonego w najlepszej lidze świata.
– Mogło mnie już tu nie być. Radość, którą widzieliście u mnie podczas TBT (Throwback Tournament – przyp. aut.) jest prawdziwa, bo wiem, jakiego losu udało mi się uniknąć. Poprosiłem o pomoc, zanim było o to za późno, i zdołałem wyzdrowieć, jednak powrót do koszykówki okazał się trudniejszym zadaniem. Gdy zaproszono mnie do udziału w tym turnieju, wydawało mi się to zbyt idealne. Mogłem sobie dokładnie przypomnieć stare czasy. Zostałem obsypany tą całą miłością, jakiej naprawdę potrzebowałem, i zaprezentowałem najlepszą koszykówkę od lat. To było niesamowite – wyznał WCS.
Po niedoszłym przedłużeniu umowy z Kings, podkoszowy trafił do Golden State Warriors. Pobyt w Bay Area był tak naprawdę jego ostatnim przyzwoitym epizodem na parkietach NBA, jednak zbyt długo miejsca tam nie zagrzał. W styczniu 2020 szansę chcieli mu dać Dallas Mavericks, pozyskując 26-letniego wówczas zawodnika w ramach wymiany za pick drugorundowy. W Teksasie wierzono, że uda im się uwolnić tkwiący we wciąż młodym środkowym potencjał. Po jakimś czasie nasz bohater otrzymał do podpisania nowy, dwuletni kontrakt o wartości 8,4 mln dol., z opcją drużyny na drugi sezon. Niestety, zanim umowa upłynęła, Willie został zwolniony po tym, jak… wziął sobie „urlop”. Z jakiego powodu?
Otóż Cauley-Stein trafił wówczas do ośrodka rehabilitacyjnego dla osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, gdzie przebywał przez 65 dni. Jak sam przyznał, zdarzało mu się regularnie kupować fałszywe tabletki. To, co miało być Percocetem (lekiem przeciwbólowym o wysokim potencjale uzależniającym – przyp. aut.), okazało się tabletkami z domieszką fentanylu, opioidu kilkadziesiąt razy silniejszego od morfiny czy heroiny. Krótko rzecz ujmując – gość wpakował się w niezłe bagno.
– Nie byłem tego świadom, dopóki nie zgłosiłem się na leczenie. Gdy to usłyszałem, po prostu spojrzałem na moją żonę i powiedziałem: „O mój Boże!”. Niejednokrotnie słyszałem historie o dzieciakach, które nigdy wcześniej nie brały żadnych narkotyków, aż tu nagle podczas jakiejś imprezy decydowały się spróbować Percocetu, który okazywał się fentanylem, i umierały. Po tylko jednej pigułce. Stary, ja brałem je setkami, przez miesiące, a nawet lata. Równie dobrze mogło być już po mnie – powiedział 31-latek.
Ale jak w ogóle jego „przygoda z prochami” się rozpoczęła? Gdy Willie był już zawodnikiem Warriors, trzech jego przyjaciół zostało zastrzelonych w jego domu w Sacramento, co zapoczątkowało psychiczny upadek. Koszykarz zdecydował się więc na zażywanie pigułek, licząc, że dzięki temu będzie w stanie lepiej sobie ze wszystkim poradzić. A to był dopiero początek. Niedługo potem u Normy Jean Stein, babci, która go wychowała, zdiagnozowano raka szpiku kostnego. To tylko pogorszyło sytuację.
– Brałem tego tyle, że ciągle tylko spałem. A nawet kiedy byłem przytomny, to tak, jakby mnie tam nie było. Nie dawałem sobie rady. Przegapiłem ten moment, w którym mogłem prawdziwie pożegnać się z babcią. Mogłem częściej przy niej być, dzwonić na FaceTime, zrobić tak wiele rzeczy, by być z nią do końca, a wszystko wyszło dokładnie odwrotnie. Byłem tchórzem, człowieku. Za każdym razem, gdy ją widziałem, wyglądała gorzej, a ja zwyczajnie nie chciałem jej takiej oglądać – tłumaczył Cauley-Stein.
Sześć dni po śmierci babci zawodnik wreszcie zrozumiał, że potrzebuje pomocy. Zgłosił się na odwyk, co było zdecydowanie dobrym pomysłem, nawet jeśli ucierpiała na tym jego kariera zawodnicza. Dobrze, że poszedł po rozum do głowy, zanim było za późno na uzyskanie odpowiedniej pomocy.
– Widziałem, dokąd zmierzam. Czułem się jakbym nosił na plecach ciężar o wadze 1000 funtów (około 500 kilogramów – przyp. aut.). Nie podobało mi się to, co widziałem w lustrze a jednocześnie wiedziałem, że aby móc dalej grać, musiałbym wciąż brać narkotyki. Wtedy powiedziałem mojemu agentowi: „Muszę szukać pomocy.” Kiedy tylko zadzwoniłem i zgłosiłem się do programu antynarkotykowego NBA, mówiąc im wszystko, poczułem ogromną ulgę. Po raz pierwszy w życiu poczułem, jakby moja babcia wciąż była przy mnie i dała mi największego przytulasa w życiu. Cieszę się, że podjąłem taką decyzję. Nawet chłopaki z drużyny widzieli, że byłem zupełnie wypruty z energii, miłości, osobowości, właściwie wszystkiego. Narkotyki zniszczyły mi życie – zakończył Willie.
Do NBA już nie wrócił na dłużej, chociaż próbował. Jeszcze w sezonie 2021-22 zanotował dwa występy w barwach Philadelphia 76ers, lecz skończyło się na łącznie trzech minutach gry. W kolejnych latach występował również w Rio Grande Valley Vipers (filia Houston Rockets) oraz w Europie, gdzie przywdziewał trykot Pallacanestro Varese. We Włoszech potrafił jeszcze nawiązać do najlepszych czasów. 25 października 2023 błysnął w wygranym 91:71 meczu przeciwko BG Goettingen, w którym zaliczył 19 punktów i 20 zbiórek (nowy rekord FIBA Europe Cup). W styczniu bieżącego roku podpisał jeszcze kontrakt z portorykańskim Indios de Mayaguez, jednak już w marcu zdecydował się opuścić drużynę.
Dziś Willie Cauley-Stein jest już czysty. Dzięki nowo odkrytej miłości do golfa i chęci dbania o trójkę swoich dzieci jest w stanie wytrwać w swoim postanowieniu, by już nigdy nie brać. Wydaje się również, że nie wyklucza możliwości powrotu do koszykówki na najwyższym poziomie, być może nawet do NBA. Nie zapomniał jak grać w basket, co pokazał podczas Throwback Tournament, błyszcząc w barwach ekipy La Familia (u boku na przykład Erica Bledsoe) i samemu będąc jednemu z najlepszych obrońców turnieju.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.