Swego czasu miał być wielką nadzieją dla Golden State Warriors. To oni wybrali go z drugim numerem draftu w 2020 roku. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło. James Wiseman nie rozwinął skrzydeł, w czym skutecznie przeszkadzały mu (i wciąż przeszkadzają) problemy zdrowotne. Środkowy dostanie kolejną szansę od Indiana Pacers.
Był jednym z najbardziej utalentowanych graczy w tamtym drafcie. Nie bez powodu Golden State Warriors wybrali go z „dwójką” – zaraz po Anthonym Edwardsie. Wojownicy mieli duże nadzieje, ale James Wiseman tych nadziei nie spełnił. W zasadzie od początku kariery przeszkadzały mu kontuzje. Środkowy calutki sezon 2021-22 opuścił po operacji kolana. W lutym 2023 roku władze Warriors powiedziały „pas” i oddały go do Detroit Pistons. Po roku odszedł stamtąd za darmo, wiążąc się kontraktem z Indiana Pacers.
I to właśnie w Indianapolis jego kariera miała wrócić na dobre tory. Z niezłej strony pokazał się w meczach przedsezonowych. Wydawało się, że Wiseman w składzie Pacers będzie miał solidną rolę jako zmiennik Mylesa Turnera. Niestety jednak 24-latek już w pierwszym meczu rozgrywek 2024-25 zerwał ścięgno Achillesa.
Kolejny uraz wykluczył go z gry do końca sezonu. Teraz podkoszowy wrócił do zdrowia, a Pacers chcą dalej inwestować w jego rozwój. W poniedziałek władze klubu potwierdziły, że Wiseman podpisał 2-letni kontrakt minimalny z częściową gwarancją i opcją zespołu w drugim roku umowy. 24-latek będzie walczył o minuty pod koszem i może być mu już nieco łatwiej, bo w klubie nie ma już Mylesa Turnera. Znów w okresie przedsezonowym będzie musiał udowodnić, że warto go zatrzymać.
Na przestrzeni pięciu sezonów Wiseman rozegrał łącznie tylko 148 spotkań (55 od pierwszej minuty) w barwach Golden State Warriors, Detroit Pistons i Indiana Pacers. Średnio na parkiecie spędzał niecałe 19 minut na mecz, a w tym czasie notował 9,1 punktu oraz 5,6 zbiórki.
Tak wyglądał w swoim ostatnim zdrowym sezonie jeszcze w koszulce Pistons: