Trzy kolejne spotkania wygrali Chicago Bulls bez kontuzjowanego Zacha LaVine’a. W środę okazało się, że przerwa obrońcy się wydłuży, a to przynajmniej na jakiś czas skomplikuje rozmowy transferowe nt. wymiany 28-letniego zawodnika.
Od trzech do czterech tygodni potrwa jeszcze przerwa Zacha LaVine’a, który zmaga się z urazem stopy. Chicago Bulls poinformowali o tym w środę zaraz po wygranym meczu z Charlotte Hornets. Dla Byków było to trzecie kolejne zwycięstwo, odkąd LaVine wypadł z gry. Nie da się ukryć, że bez niego gra Bulls wygląda w ostatnich spotkaniach po prostu dużo lepiej.
Drużyna z Chicago ograła m.in. Milwaukee Bucks, a w dwóch z trzech zwycięstw zaliczyła aż 32 asysty (najwięcej w sezonie). LaVine tymczasem od początku rozgrywek spisywał się mocno przeciętnie. Średnio 21 punktów oraz skuteczność na poziomie 44 procent to jego najgorsze osiągi od sezonu 2017/18, kiedy to wracał do rywalizacji po urazie więzadła ACL.
Jakiś czas temu pojawiły się informacje, że Bulls i LaVine są otwarci na transfer zawodnika do innego klubu, ale problemy zdrowotne 28-latka mogą przynajmniej na razie skomplikować negocjacje w tej sprawie. W ubiegłym tygodniu Adrian Wojnarowski doniósł zresztą, że jak dotychczas zainteresowanie LaVine’em na rynku transferowym jest znikome.
Wynika to z faktu, że LaVine ma sporych rozmiarów kontrakt (jest dopiero w drugim roku 5-letniej umowy o wartości 215 milionów dolarów), jak również długą listę kontuzji. Kolejny uraz na pewno więc nie pomaga. Dodatkowo im szybciej LaVine wróci do gry, tym łatwiej będzie Bulls znaleźć mu nowy dom, pod warunkiem, że obrońca po powrocie stanie się bardziej efektywny.
Nieoficjalny start okienka transferowego w NBA przypada na 15 grudnia, kiedy większość zawodników, którzy latem podpisali nowe kontrakty, będzie mogła brać udział w transferach. Istotne jest jednak, że kilku graczy nie może zostać wytransferowanych aż do 15 stycznia — dotyczy to m.in. kilku zawodników Los Angeles Lakers, którzy mogą być zainteresowani LaVine’em.