Sezon coraz bliżej, a to oznacza, że każdy kolejny dzień przynosi nowe informacje w sprawie wciąż nierozwiązanego transferu Damiana Lillarda. Na początku tygodnia zaczęto mówić, że jednym z klubów, z którymi rozmawiają Portland Trail Blazers jest ekipa Toronto Raptors. Teraz natomiast słychać pogłoski, że także Chicago Bulls chcieliby się włączyć do walki o 33-latka.
Poinformował o tym Kyle Neubeck, który słyszy informacje, że Byki rozważają transfer Zacha LaVine’a, by uzyskać w ten sposób takich zawodników i/lub wybory w drafcie, które zainteresują następnie władze Blazers. To nie pierwszy raz, gdy pojawiają się doniesienia o wymianie LaVine’a. A choć Bulls publicznie zaprzeczyli, że transferują swoją gwiazdą, to jednak coś może być na rzeczy.
LaVine wchodzi w drugi rok swojego 5-letniego przedłużenia kontraktu, za które łącznie zarobi 215 milionów dolarów. Bulls tymczasem od kilku sezonów nie są w stanie wrócić do czołówki Wschodu. Na coraz gorętszym krześle siedzi więc Arturas Karnisovas, który jest najbardziej odpowiedzialny za ruchy kadrowe w Chicago i stąd można w sumie zrozumieć chęć zmian.
Jednocześnie należy zadać sobie pytanie, czy pozyskanie 33-letniego Lillarda to dla Bulls rzeczywiście najlepsza opcja. Nawet jeśli zestawi się go z DeMarem DeRozanem oraz Nikolą Vucevicem, to trudno sobie wyobrazić, by Bulls mogli realnie myśleć o walce o tytuł. Tym bardziej że nie ma w ogóle pewności, czy Dame stawiłby się do gry w Chicago na starcie nowego sezonu NBA.
Według doniesień Miami Herald obóz zawodnika nadal próbuje bowiem odstraszyć wszystkie inne kluby poza Miami Heat od transferowania po Lillarda. Pojawiły się informacje, że jeśli ktoś ściągnie do siebie 33-latka, to ten w takiej sytuacji po prostu ponownie zażąda transferu od swojej nowej drużyny, byleby tylko koniec końców trafić do drużyny Heat.