Milwaukee Bucks nie pozostają w tyle względem innych pretendentów do tytułu. Mimo zamknięcia zimowego okienka transferowego drużyna z Wisconsin usilnie poszukuje wzmocnień oraz uzupełnienia swojej rotacji. Po zatrudnieniu Austina Riversa przyszedł czas na zapełnienie wakatu na pozycji rozgrywającego. Bucks postawili na Jeffa Teague’a.
Jak informuje Adrian Wojnarowski, to właśnie Teague ma zapełnić ostatnie etatowe miejsce w składzie Kozłów. Bucks staną się tym samym trzecim klubem, którego formalnie w obecnej kampanii barwy będzie reprezentować weteran. Po pierwszej połowie sezonu, spędzonej w szeregach Boston Celtics, niespełna 191 centymetrowy Jeff został wysłany do Orlando jako część paczki za Evana Fourniera. Nastawieni na przebudowę Magic okazali się niezbyt gościnni i zaledwie kilka dni po pozyskaniu rozgrywającego podjęli decyzję o zwolnieniu go. Ten ruch automatycznie uczynił Teague’a wolnym agentem.
Teague obecnej kampanii nie może zaliczyć do zbytnio udanych. Opierając się na suchych statystykach, 32-latek notuje średnio 6.9 punktu w 18 minut spędzanych na parkiecie. Mimo kontuzji Kemby Walkera, dzięki której otrzymał więcej okazji do pokazania swoich walorów na parkiecie, zawodnik nie sprawdził się w podporządkowanej dwóm zawodnikom taktyce.
Trudno wyrokować czy zatrudnienie Jeffa Teague’a przez Bucks jest dobrym posunięciem. Obserwując jego grę w obecnym sezonie w oczy rzucają się dwie skrajne rzeczy. Jako pozytyw możemy uznać znakomitą skuteczność zza łuku – ponad 46%. Z pewnością to właśnie ona przekonała ostatecznie zarząd klubu oraz byłego trenera Teague’a z Atlanty Hawks Mike’a Budenholzera do podpisania kontraktu z rozgrywającym. Rozgrywającym, który ma jednak jeden wielki problem. Chodzi tu o obronę, którą zwłaszcza w tym sezonie nie zwykł imponować. Gracz o jego parametrach braki w fizyczności musi rekompensować zaangażowaniem, którego jednak czasami zdaje się nie wystarczać.