Choć nie zagrał w tym meczu Ja Morant, to Memphis Grizzlies ograli w środę Los Angeles Lakers w drugim spotkaniu pierwszej rundy fazy play-off NBA i wyrównali stan serii. W trakcie meczu doszło do pierwszej słownej utarczki między Dillonem Brooksem a LeBronem Jamesem. Sytuacja miała miejsce w trzeciej kwarcie, kiedy to James trafił dwa kolejne rzuty i zmniejszył straty Lakers do 14 punktów:
Brooks po spotkaniu wyjaśnił, że James nazwał go „głupim”, gdy zawodnik Grizzlies złapał swój czwarty faul. – Mam to gdzieś. On już jest stary. Czekałem na to. Myślałem, że zacznie gadać dopiero w czwartym albo piątym meczu. Chciał mi coś powiedzieć, kiedy złapałem czwarty faul. Powinien mówić wcześniej. Ale ja lubię prowokować. Nie szanuję nikogo, dopóki nie zdobędzie na mnie 40 punktów – stwierdził buńczucznie Brooks w pomeczowej rozmowie z dziennikarzami.
To nie był jednak koniec. Zdaniem obrońcy Memphis incydent ten był jasnym sygnałem, że LeBron jest sfrustrowany. A potem dodał, że 38-latek swoje najlepsze lata ma już za sobą. – Nie jest już na tym samym poziomie co w Cleveland czy Miami, kiedy zdobywał mistrzostwa. Żałuję, że nie miałem wtedy okazji przeciwko niemu grać – oznajmił Brooks, który wierzy, że jego postawa w obronie pomaga zmęczyć skrzydłowego Lakers.
LeBron do tych słów na razie się nie odniósł, gdyż jego pomeczowa rozmowa z dziennikarzami odbyła się wcześniej. W środę 38-letni lider Lakers zdobył 28 punktów (12-23 z gry) i 12 zbiórek, a w całej serii według statystyków ESPN trafił jak do tej pory siedem z 14 rzutów w bezpośrednich pojedynkach z Brooksem. Ciekawe więc, jaka będzie jego odpowiedź w trzecim meczu serii w Los Angeles w nocy z soboty na niedzielę.