Minionej nocy Dillon Brooks po raz kolejny w swojej karierze wyleciał z parkietu i znalazł się tym samym w świetle reflektorów. Tym razem nerwy puściły jednak DeMarowi DeRozanowi, który to wyprowadził pierwszy cios i doprowadził do eskalacji konfliktu.
W nocy z czwartku na piątek Houston Rockets pokonali przed własną publicznością Chicago Bulls 127:117 i pozostają tym samym w walce o miejsce premiowane grą w turnieju play-in. Od połowy trzeciej kwarty obie ekipy musiały jednak radzić sobie w osłabieniu, bo w wyniku bójki z parkietu wyrzuconych zostało dwóch zawodników.
Cała sytuacja rozpoczęła się brzydkiego i całkowicie niepotrzebnego faulu DeMara DeRozana, który wparował w rozpoczynającego atak Rakiet Jalena Greena. Obrońca runął na parkiet, a sędziowie natychmiast zasugerowali, że przyjrzą się akcji dokładniej , by zdecydować o karze dla 34-latka.
Zanim jednak do tego doszło, kilka słów do DeRozana skierować chciał Dillon Brooks. Gracz Rockets podszedł do ustawionego tyłem rywala i złapał go za rękę. DeMar momentalnie próbował uwolnić się od chwytu Brooksa i tym samym uderzył go łokciem w twarz, co rozpoczęło przepychankę. Panowie złapali się za koszulki, ale szybko zostali rozdzieleni.
Sędziowie zdecydowali o ukaraniu DeRozana faulem technicznym drugiego stopnia za faul na Greenie, ale jednocześnie wyrzucili go z parkietu. Mecz zakończył się również dla Dillona Brooksa, który także został odesłany przez arbitrów do szatni.
Internauci w większości kwestionują jednak decyzję sędziów, którzy zdecydowali o tak surowej karze dla Brooksa, który choć złapał DeRozana, to w pewnym sensie był w tej sytuacji ofiarą.
Po zakończonym spotkaniu do całej sytuacji wrócił Jock Landale. Środkowy Rockets zdobył minionej nocy double-double w postaci 17 punktów oraz 12 zbiórek i walnie przyczynił się do zwycięstwa Houston. Podczas pomeczowego wywiadu 28-latek poświęcił jednak chwilę, by przypomnieć Brooksowi, jak ważny jest on dla zespołu.
– Dillon Brooks – jeżeli tego słuchasz – to nie jest Memphis, człowieku. Przestań wylatywać z parkietu. Potrzebujemy cię tutaj. Potrzebujemy tej fizyczności – komentował jego partner z zespołu.
Choć Brooks ma odpowiadać przede wszystkim za defensywę, to jego wpływ widoczny jest również po atakowanej stronie parkietu. Skrzydłowy zaliczył w tym sezonie dziewięć występów z dorobkiem co najmniej 26 „oczek”, a jego średnie to 12,7 punktu, 3,5 zbiórki oraz 1,7 asysty na mecz, trafiając przy tym 43,4% wszystkich rzutów z gry (najlepszy wynik od debiutanckiego sezonu).