Joe Lacob zdecydowanie nie brzmi jak człowiek, który chciałby mieć Bena Simmonsa w swojej drużynie. Jednoznaczne stanowisko milionera nie pozostawia złudzeń. Simmons w San Francisco na pewno nie wyląduje.
Właściciel Golden State Warriors rozmawiał we wtorek z Rustym Simmonsem z San Francisco Chronicle. Korzystając z okazji, Lacob postanowił odnieść się do plotek łączących gwiazdę Philadelphia 76ers – Bena Simmonsa z ekipą Warriors i dał jasno do zrozumienia, że do tego transferu w najbliższym czasie na pewno nie dojdzie.
„Z pewnych powodów nie pasuje do tego, co robimy” – powiedział Lacob. „On bardzo dużo zarabia. A czy potrafi zamykać mecze? Nie sądzę”.
„Jest bardzo utalentowany” – łagodzi swą wypowiedź Lacob. „Problem w tym, że mamy Draymonda [Greena]. Dray i on są bardzo podobni. Żaden z nich tak naprawdę nie skupia się na rzucaniu, za to obaj bardziej angażują się w rozgrywanie. To jest jedna kwestia. Struktura naszych płac to druga sprawa”.
Dość ostra ocena Lacoba z wielu powodów wydaje się zasadna. W kontrakcie Simmonsa wciąż widnieje kwota bliska 150 milionów dolarów (4 lata), co w gruncie rzeczy całkowicie zamyka mu drogę do Warriors, ponadto z powodu kolosalnych problemów ze skutecznością (rzuty osobiste) oraz permanentnej niechęci do oddawania rzutów z wyskoku, sztab szkoleniowy Wojowników może stawać przed dylematem czy pozostawiać go na parkiecie w decydujących fragmentach meczów. Gdy dodamy do tego kwestię dublowania obowiązków z Greenem oraz odbieranie posiadań Stephowi i Klayowi może się okazać, że analiza Lacoba brzmi bardzo logicznie.
Szum wokół ewentualnego mariażu Golden State i Simmonsa w dużej mierze wynikał z faktu, iż zawodnik nie ukrywał chęci gry na Zachodzie. Rzekome zainteresowanie Warriors dodatkowo podsyciło plotkę. Teraz, jednak gdy właściciel Dubs przedstawił swoje stanowisko, temat transferu Australijczyka do Warriors staje się zwykłą fantasmagorią.