Czasami generalni menedżerowie popełniają błąd, do którego ciężko im się przyznać, bo w ten sposób zakwestionowaliby własne kompetencje. Pewne rzeczy są jednak oczywiste, gdy zerkniemy na produktywność gracza i porównamy z wynagrodzeniem, jakie otrzymuje. Poniższe przypadku są z rodzaju tych ekstremalnych. Stanowią przestrogę dla innych, ale kto mógł się spodziewać, że staną się aż takim problemem?
10. Omer Asik – 44 miliony w 4-letniej umowie
Gdy otrzymywał ten kontrakt, 11 milionów w salary-cap było dla generalnych menadżerów solidnym obciążeniem. New Orleans Pelicans liczyli jednak na to, że ten turecki wysoki będzie jednym ze stałych punktów rotacji. Razem z “bonusami” jego umowa miała sięgnąć 60 milionów dolarów. Ostatecznie Asik nie był nawet blisko spełnienia kryteriów, które zapewniłyby mu dodatkowy dolar. Grał obok Anthony’ego Davisa przez 3,5 roku na bardzo przeciętnym poziomie, nie stanowiąc dużej wartości ani w ataku, ani w obronie.
9. Brandon Roy – 82 miliony w 5-letniej umowie
Tutaj musimy być wobec zawodnika fair, bowiem przez swoje problemy zdrowotne nie dostał nawet szansy, by zaprezentować pełen potencjał. Brandon Roy to jedna z najsmutniejszych historii w dziejach Portland Trail Blazers. Zespół zapewnił mu 5-letni kontrakt, gdy wydawało się, że Roy się pozbiera i będzie stanowił o sile rotacji. Bardzo szybko się jednak okazało, że organizm koszykarza nie da sobie z intensywnością NBA rady. Pieniądze zapisane w kontrakcie zawodnika jeszcze długo Blazers prześladowały.
8. Stephon Marbury – 74 miliony w 5-letniej umowie
Miał być zbawcą Nowego Jorku, nowym królem Mekki. Problemem był jego charakter. O ile Stephon Marbury miał naturalny talent, tak nie nadawał się do gry w zespole, poza tym pozwolił się rozpuścić wszystkim pokusom Nowego Jorku. W pierwszych sezonach po transferze z Phoenix wyglądał dobrze, ale to nie przełożyło się na udział zespołu w play-offach. Z czasem było już tylko gorzej. Marbury zaczął kłócić się z trenerami i kibice, którzy na początku tej przygody kupowali jego koszulki, po kilku latach nie chcieli go widzieć w drużynie. NYK zapłacili mu 19 milionów dolarów za to, żeby odszedł.
7. Bismack Biyombo – 72 miliony w 5-letniej umowie
W 2016 roku w życie weszła nowa umowa z telewizjami, co oznaczało, że w salary-cap zrobiło się znacznie więcej miejsca. Skorzystał na tym m.in. Bismack Biyombo, który z perspektywy czasu nie był wart pieniędzy, które mu Orlando Magic dali. Miał za sobą niezłe play-offy, uchodził za dobrego defensora, ale w ataku był bardzo surowy. Gdy Magic zapewnili mu 18 milionów za sezon, wiele osób chwytało się za głowę. Przez takie decyzje Magic nie zagrali w play-offach od 2012 roku. Biyombo cały czas o swoje miejsce w najlepszej lidze świata walczy.
6. Gilbert Arenas – 111 milionów w 6-letniej umowie
Początkowo wydawało się, że Washington Wizards wydają te pieniądze w dobrej sprawie. Z czasem jednak rzeczywistość okazała się dla zespołu brutalna. Pomimo problemów z kolanem w sezonie 2007/08, Wizards dali mu ten wielgachny jak na tamte czasy kontrakt. W przeciągu kolejnych trzech sezonów Arenas zagrał dla ekipy z DC zaledwie 55 meczów. Nigdy nie wyleczył kolana, a w międzyczasie groził koledze z drużyny bronią, za co został przez NBA zawieszony. Do 2012 roku był już poza ligą i nikt szczególnie nie tęsknił.
5. Amare Stoudemire – 100 milionów w 5-letniej umowie
W 2010 roku wielkie marki polowały na LeBrona Jamesa. Gdy ta sztuka się New York Knicks nie udała, wpadli w panikę i nie do końca wiedzieli jak ratować sytuację. Dlatego właśnie Amare Stoudemire dostał 100 milionów. Teoretycznie sprawa wyglądała na relatywnie korzystną dla obu stron, bo STAT miał za sobą udany okres w Phoenix Suns. Jednak po przenosinach do Madison Square Garden był tylko cieniem gracza, jakiego oglądaliśmy w Arizonie. Po pierwszym sezonie w NYK zapowiadało się nieźle, bo Amare był All-Starem. Niestety każdy kolejny rok przynosił kolejne problemy z kontuzjami. Nigdy już nie wrócił do poziomu z Suns.
4. Luol Deng – 72 miliony w 4-letniej umowie
Gdy grał w Chicago u boku Derricka Rose’a i Joakima Noah, był jednym z najlepszych defensorów w lidze. Stał się prawą ręką Toma Thibodeau. Potrafił na parkiecie wszystko, nic na wybitnym poziomie, ale w obronie był często pierwszą opcją na najlepszych graczy rywala. Mimo to Los Angeles Lakers Denga przeszacowali. W pierwszym sezonie rozegrał 56 meczów, a potem… zniknął. Lakers ukryli go na końcu ławki rezerwowych i okazjonalnie dawali minuty, nie mając w tym żadnego celu. Skończyło się na tym, że zastosowali prowizję stretch i Deng zarabiał z ich kasy jeszcze do 2022.
3. Chandler Parsons – 95 milionów w 4-letniej umowie
To była przedziwna decyzja, bowiem przed podpisaniem tego kontraktu Chandler Parsons rozegrał dwa przeciętne sezony w Dallas Mavericks. Sezon 2015/16 kończył z kontuzją kolana i potrzebował operacji. Mimo to Memphis Grizzlies widzieli w nim dobrą inwestycją na przyszłość. W ciągu trzech kolejnych lat zagrał 95 meczów i jego kariera zaczęła blaknąć. Pieniądze w jego umowie spowodowały, że Grizzlies musieli rozpocząć przebudowę.
2. Gordon Hayward – 120 milionów w 4-letniej umowie
To jedna z tych decyzji Michaela Jordana, z której sam powinien się rozliczyć. Gordon Hayward zawsze był dobrym koszykarzem, ale zdrowie nie pozwoliło mu wykorzystać pełni potencjału, choć nadal próbuje grać na własnych zasadach. Gdy Charlotte Hornets dali mu te pieniądze, Hayward miał za sobą trzy nieudane sezony w Bostonie. Okropna kontuzja nogi już w pierwszym meczu dla C’s ustawiła resztę jego przygody. Pomimo bardzo wyraźnych sygnałów alarmowych, Hornets dali mu 120 milionów. Momentami wyglądał jak gracz za 30 baniek rocznie, ale niestety tylko momentami.
1. John Wall – 170 milionów w 5-letniej umowie
Nie da się ukryć, że John Wall na te pieniądze zasłużył. Problem jednak polegał na tym, że zaraz po podpisaniu umowy zaczęły się jego problemy ze zdrowiem. Po dwóch poważnych urazach rozgrywający i wychowanek Kentucky nigdy nie wrócił do gry na poziomie, do jakiego nas przyzwyczaił w swoich najlepszych latach dla Wiz. Transfer do Houston miał oznaczać świeży start, ale w Houston po jednym sezonie zrezygnowali z tego projektu i de facto zabrali rok z życia zawodnika odsuwając go od zespołu. Siedział w domu zarabiając 44 miliony dolarów. Był więźniem własnego kontraktu.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET