Witaliśmy się już z gąską… niestety po dramatycznej końcówce Polacy przegrali z Chińczykami, którzy przed turniejem byli określani jako jedna z najsłabszych drużyn walczących o medal. Szansa na rewanż jeszcze dzisiaj z Holendrami, ale po tej porażce pozostanie żal.
Rozpoczynaliśmy poniedziałek z nadzieją na dwa zwycięstwa, ale już w pierwszym meczu musieliśmy przełknąć bardzo gorzką pigułkę. Największym problemem miał się okazać wysoki Hu, którym Chińczycy próbują grać agresywnie pod koszem. Ostatecznie mieliśmy wygraną na wyciągnięcie ręki, ale zdecydowanie źle rozegraliśmy końcówkę tego spotkania i przegrywamy w turnieju po raz trzeci.
Dzięki dobrej walce na tablicach i punktach Michaela Hicksa, Polska wyszła na prowadzenie 9:5. Zaczynały się jednak problemy z faulami, bo mieliśmy ich na swoim koncie już cztery, przy żadnym przewinieniu Chińczyków. Długo jednak utrzymywała się 3-punktowa przewaga. Chińczycy zdołali się zbliżyć na punkt, ale wtedy dwukrotnie za dwa trafił Paweł Pawłowski i przy stanie 19:15 brakowało nam dwóch oczek, by mecz skończyć.
W tym momencie całkowicie straciliśmy kontrolę. Każdy z naszych reprezentantów próbował trafić za dwa, by jak najszybciej spotkanie dobiegło końca. Rzuty były jednak nieprzygotowane i trafiały w obręcz, co otworzyło szansę Chińczykom. Ci najpierw trafili na remis 19:19, a w kolejnym posiadaniu zebrali piłkę po naszym pudle i niepokryty rywal wybiegł z nią za linię rzutu z dystansu i trafił punkty na zwycięstwo. Bardzo bolesna porażka.
Po pięciu meczach mamy bilans 2-3 i mocno skomplikowaliśmy swoją sytuację. O godz. 15:25 spróbujemy się odkuć w meczu z Holendrami – musi być lepiej, a te słowa powinien sobie wziąć do serca zwłaszcza Hicks, który przeciwko Chińczykom zawiódł jako lider.