Steve Kerr zaraz po tym, gdy skończył swoją przemowę przed tysiącami kibiców Golden State Warriors tuż po paradzie, dowiedział się od swojej żony, że wymienił wszystkich, ale zapomniał o… Stephenie Currym. Szkoleniowiec szybko sobie zdał sprawę z błędu jaki popełnił. Podbiegł do Stepha i stwierdził –Jestem takim idiotą. Zapomniałem o Tobie wspomnieć. Na szczęście nie jesteś aż tak ważny dla drużyny.
Żart jest bardzo często spotykaną formą w wypowiedziach Steve’a Kerrego. Panowie pośmiali się, poklepali po plecach i Steph Curry nie chowa do trenera urazy. Kerr wiedział jednak, że musi to odpokutować, dlatego zapewne postawił Stephowi sporo drinków podczas celebracji mistrzostwa Golden State Warriors w Las Vegas. Swój szacunek do rozgrywającego oraz wdzięczność za ostatnie lata ciężkiej pracy chciał także wyrazić publicznie, dlatego na łamach Mercury News mocno posłodził swojemu zawodnikowi, nazywając go najważniejszą osobą w całym mistrzowskim projekcie drużyny.
W międzyczasie na trenera wylało się odrobinę hejtu wśród fanów Warriors, którzy również zwrócili uwagę na to dość znaczne przeoczenie. Dla niektórych był to kolejny argument potwierdzający, że wszyscy w Oakland biorą Stepha za pewnik i przestają go doceniać. Kerr doskonale rozumie, o czym kibice mówią i przyznaje im rację. – Mają prawo być za to wkurzeni. To był z mojej strony straszny błąd. To właśnie na nim powinienem zakończyć moją przemowę, na liderze drużyny. Jak do cholery mogłem pominąć Stepha Curry’ego? Powinienem tam wrócić i wyrwać z powrotem mikrofon. Powinienem powiedzieć, że to jest właśnie gracz, dzięki któremu to wszystko działa. Wszystko obraca się wokół niego, cała kultura naszej drużyny – mówi dalej szkoleniowiec.
To były trzecie finały Stepha. Ma już na swoim koncie dwa mistrzostwa, choć pozostaje bez wyróżnienia MVP Finałów. Za kilka tygodni Warriors powinni potwierdzić zakontraktowanie Stepha. Zawodnik podpisze 5-letnią umowę za 205 milionów dolarów i wiele wskazuje na to, że w przekroju kilku kolejnych lat, regularnie będzie ze swoją drużyną odwiedzał Finały NBA. Przy planowaniu parady, Warriors wiedzieli, że Curry powinien dostać wyjątkowe miejsce, dlatego jego bus jechał jako ostatni, a w trakcie przemów to Steph zamykał całą serię wystąpień.
Podczas celebracji mistrzostwa w Las Vegas, Curry postanowił odciąć się od mediów, dlatego nie udzielił komentarza w całej sprawie z Kerrem. Trener zapewnia jednak, że Steph naprawdę nie przejął się incydentem, jak mówi o tym Steve. – To było głupie z mojej strony. To głównie dzięki niemu znaleźliśmy się w tym miejscu, a ja zapomniałem mu za to podziękować – przeżywa dalej coach. 29-letni Steph ma za sobą kolejny mocny sezon. Opuścił tylko trzy mecze i średnio notował na swoje konto 25,3 punktu, 4,5 zbiórki, 6,6 asysty i 1,8 przechwytu trafiając 46,8 FG% oraz 41,1 3PT%.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET