Zebrał cenne doświadczenie w pierwszoligowej Astorii Bydgoszcz w barwach której rozegrał 63 mecze ligowe. w sezonie 2016/17 planował grać w drugoligowym Śląsku i studiować prawo we Wrocławiu. Losy Karola Kutty potoczyły się jednak inaczej i teraz młody rozgrywający szlifuje swój talent w Stanach Zjednoczonych. W jakich okolicznościach trafił do Lee Academy i jak wygląda życie w małym miasteczku w stanie Main?
Po maturze miał Pan w planach studiować prawo we Wrocławiu i grać w tamtejszym drugoligowym Śląsku. Trafił Pan jednak do Lee Academy, jak do tego doszło?
Karol Kutta: Przed przyjazdem do Wrocławia wziąłem udział w letnim campie Hooplife w Lublinie prowadzonym przez Aleksa Mrozika. To tam tak naprawdę po raz pierwszy pojawił się temat Stanów, ale żadnych konkretnych działań nie podjąłem w tym kierunku. Dołączając do zespołu Śląska Wrocław nie rozważałem wyjazdu za ocean. Moim priorytetem było połączenie koszykówki ze studiami prawniczymi, a Wrocław stwarzał dogodne do tego warunki. Utrzymując jednak cały czas kontakt z trenerem Mrozikiem, temat Stanów nie przycichł i z każdym dniem pomysł o przenosinach za ocean wydawał się bardziej realny. To właśnie dzięki niemu i agencji UBE Talent współpracującej z Hooplife pojawiła się prawdziwa szansa na wyjazd do Stanów. Gdy tylko pojawiła się konkretna propozycja oferująca stypendium, wiedziałem, że muszę wykorzystać daną mi szansę.
Ciężko było podjąć decyzję o zupełnej zmianie życia i wyprawie za ocean? Rodzice chcieli, aby pozostał Pan w Polsce, czy rozumieli chęć nauki koszykówki w USA?
– Zdecydowałem się na wyjazd za ocean przede wszystkim ze względów koszykarskich, ponieważ nie ma lepszego miejsca dla młodego koszykarza niż Stany. Była to trudna decyzja, zarówno dla mnie jak i dla całej mojej rodziny, ale wiedziałem, że wyjazd do USA jest dla mnie szansą i możliwością sprawdzenia swoich umiejętności na tle atletycznych amerykańskich zawodników. Rodzice początkowo sceptycznie podchodzili do tematu przenosin za ocean, ale gdy tylko pojawiła się konkretna propozycja, wspólnie podjęliśmy decyzję o wyjeździe.
W sezonie 15/16 w Lee Academy grał Marcel Kliniewski. Dopytywał Pan go o wszelkie szczegóły przed podjęciem decyzji o wyjeździe?
– Tak, skontaktowałem się z Marcelem przed podjęciem decyzji. Jestem wdzięczny, że podzielił się ze mną swoim doświadczeniem i tym samym upewnił mnie, że podejmuję właściwą decyzję.
Miasteczko Lee w stanie Main to miejsce zamieszkiwane przez około tysiąc osób. Jak się żyje w takim miejscu? Jak wygląda dzień z życia zawodnika zespołu Pand?
– Lee to niewielkie miasto, ale jest to z korzyścią dla zawodników, ponieważ możemy się skupić tylko na koszykówce i nauce. Czasu wolnego mamy naprawdę mało, każdy dzień wypełniają treningi i szkoła. Dzień rozpoczynamy zazwyczaj od porannego treningu, najczęściej indywidualnego, następnie udajemy się na zajęcia, które trwają od 8 do 14.30. Po szkole mamy czas przeznaczony na odrabianie prac domowych, a o godz. 17 wszyscy udają się na obiad. Godziny popołudniowe przeznaczone są na trening drużynowy, który trwa około dwie godziny.
Tak w Lee Academy radzi sobie Karol Kutta:
[ot-video][/ot-video]
Imponuje baza sportowa w Lee Academy? Z czego możecie korzystać na co dzień?
– Baza treningowa Lee Acedemy stoi na wysokim poziomie. Mamy dostęp do hali, która wyposażona jest w dwa boiska do koszykówki oraz siłownię. Poza godzinami treningowymi każdy zawodnik może skorzystać z hali w dowolnym czasie, co jest bardzo dużym udogodnieniem.
Z jakim poziomem sportowym się Pan tam zetknął? Początki były ciężkie?
– Jako Lee Academy gramy w najlepszej lidze w Stanach- NEPSAC(New England Preparatory School Athletic Council). Wielu zawodników z tej ligi trafiło później do NBA. Decydując się na grę w Stanach wiedziałem, że będę rywalizował z zawodnikami dużo bardziej atletycznymi i szybszymi niż w Polsce, dlatego też byłem na to przygotowany i bardzo zmotywowany. W Stanach gra się szybko i bazuje się na swoich umiejętnościach, a mi taki styl gry bardzo odpowiada.
Jak wyglądają rozgrywki w których występujecie? Jak często rozgrywacie spotkania?
– Rozgrywki odbywają się w ramach ligi NEPSAC. Sezon składa się z ponad 30 spotkań na przełomie października-marca, dlatego też intensywność jest duża. Czasem zdarzało nam się rozegrać trzy mecze w tygodniu. Mecze często wchodzą w skład prestiżowych turniejów na których pojawiają się trenerzy z college’ów, a nawet skauci z NBA. Na koniec sezonu najlepsze prep schools grają o mistrzostwo.
Zespół prowadzi serbski szkoleniowiec Igor Vrzina. Jakim jest trenerem? Na co kładzie się w akademii największy nacisk?
– Trener Vrzina jest bardzo dobrym szkoleniowcem. Zależy mu na rozwoju indywidualnym zawodników i na wyszkoleniu ich tak, aby później z powodzeniem radzili sobie w college’u. Myślę, że głównie dzięki niemu, zawodnikom przyjeżdżającym z Europy jest łatwiej zaaklimatyzować się w USA. Szczególnie ma to znaczenie kiedy w drużynie, która liczy 16 zawodników występuję tylko jeden Amerykanin. Z racji tego, że trener pochodzi z Europy, nasz zespół charakteryzuje się bardziej poukładaną grą niż większość zespołów w lidze. Uważam, że bardzo dobrze wkomponowałem się w ten system z uwagi na styl gry jaki prezentuje i moje doświadczenie zebrane w I lidze.
Zgodnie planem jest Pan w Lee do końca sezonu 16/17? Wiadomo już co dalej? Powrót do Polski czy spróbuje Pan dalej grać i uczyć się w USA?
– W Lee Academy jestem tylko na sezon 2016/2017 i póki co nie chce wybiegać w przyszłość. Chciałbym jak najlepiej wykorzystać ten rok i rozwinąć się koszykarsko, a jakie możliwości otworzą się przede mną to czas pokaże.
Śledzi Pan los Astorii Bydgoszcz? Klub zdoła się utrzymać w I lidze? Zobaczymy Pana jeszcze kiedyś w koszulce „Asty”?
– Tak, cały czas śledzę mecze Astorii w Internecie. Mam nadzieję i wierzę, że chłopacy utrzymają się w I lidze. Jest to klub o wieloletniej tradycji i bogatej historii, który zasługuje by bić się wśród najlepszych zespołów. Czas spędzony w Astorii był dla mnie bardzo owocny i dziękuje klubowi, że mogłem rozwinąć się koszykarsko, więc kto wie, może kiedyś założę jeszcze raz koszulkę Astorii.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET