Reprezentacja Polski w pierwszym meczu eliminacji do EuroBasketu 2017 pokonała Portugalię 83:57. Nie obyło się bez problemów, ale ostatecznie w czwartej kwarcie byliśmy w stanie zdominować znacznie słabszego przeciwnika.
POLSKA – PORTUGALIA 83:57
Na pierwszy mecz eliminacji do EuroBasketu 2017 wyszliśmy piątką Łukasz Koszarek, Mateusz Ponitka, Adam Waczyński, Maciej Lampe, Adam Hrycaniuk. Portugalia w składzie miała Joao Gomesa, jedynego wyróżniającego się zawodnika. Rywal swoją ofensywę skupiał przede wszystkim na obwodzie. W pierwszej połowie trafili 4 z 10 prób za trzy, ale mieli także przewagę na zbiórce, co było dość zaskakujące, ponieważ na początku spotkania sprawialiśmy wrażenie zespołu silniejszego i lepiej przygotowanego do walki pod koszem. Po trójce Gomesa było 8:8 i do tego momentu Portugalia odpowiadała. Kolejne minuty należały jednak do gospodarzy.
Szybkie przenoszenie piłki z obrony do ataku, dwie trójki Adama Waczyńskiego i agresywne atakowanie obręczy. Po dwóch celnych rzutach wolnych Lampego, było już 20:11. Maciek wyglądał w pierwszym fragmencie szczególnie dobrze. Podwajany w środku oddawał piłkę na obwód do strzelców. Miał 3 asysty w trakcie pierwszych 10 minut spotkania. Prowadziliśmy 23:14 przed drugą kwartą i wszystko wskazywało na to, że kontrolujemy przebieg spotkania po obu stronach parkietu. Przeciwnik rzucał tylko za trzy i nic nie wskazywało na to, że w kolejnych minutach zdobędzie przewagę pod koszem.
W drugiej odsłonie wróciliśmy składem Sokołowski, Zamojski, Gielo, Czyż, Hrycaniuk – bez rozgrywającego. Pojawiły się jednak błędy w egzekwowaniu ataku. Portugalia wykorzystała naszą niefrasobliwość (4 straty w drugiej kwarcie) i zaczęła odrabiać straty, m.in. kończąc akcje w pomalowanym. Mieliśmy problem z rotacją w obronie i straciliśmy rytm w ataku. Nasi rezerwowi nie byli w stanie pociągnąć tego, co robili starterzy. Ekipa z Półwyspu Iberyjskigo zrobiła run 14:4 i wyszła na prowadzenie 28:27. Mike Taylor postanowił wziąć czas, bo robiło się niebezpiecznie. W siedem minut meczu zdobyliśmy… 4 punkty.
Przełamać niemoc pomógł Ponitka notując 4 punkty z rzędu, w tym kontra z klasycznym dla Mateusza wsadem. Na kilka sekund przed końcem połowy było 33:33. Koszarek trafił z półdystansu wraz z syreną, co dało nam 2 punkty przewagi (35:33). Gra reprezentacji wyglądała mimo wszystko niepokojąco. Ale w drugiej połowie, zwłaszcza w czwartej kwarcie oglądaliśmy już zupełnie inną drużynę. Jeszcze w trzeciej odsłonie długo nie potrafiliśmy się urwać. Portugalia atakowała naszą obronę pick-and-rolla i znajdowała otwartych strzelców. Taylor postanowił zmienić Lampego i wprowadził na parkiet Olka Czyża, który pozwolił nam grać small-ball i dał mnóstwo energii po obu stronach parkietu.
Efektowny alley-oop duetu Koszarek-Ponitka, a następnie trójka Slaughtera wyprowadziła nas na prowadzenie 51:44. Gra A.J.a i Łukasza wyglądała w tym fragmencie bardzo dobrze. Chyba po raz pierwszy tego lata przez dłuższy fragment gry prowadzili nas rozgrywający – decydując się na indywidualne wykończenia akcji. Slaughter w finałowej odsłonie popisał się niesamowitym zwodem, który uwolnił go od obrońcy i pozwolił swobodnie zaatakować obręcz. W ostatnich 10 minutach, po trójce Zamojskiego prowadziliśmy już 21 punktami (74:53). W tym momencie dla rywali było już za późno. Kontrolowaliśmy wszystko, natomiast Portugalia opadła z sił.
14 punktów (500 w reprezentacyjnej karierze) i 6 zbiórek Ponitki, 12 oczek i 3/4 z dystansu Slaughtera, 10 oczek, 5 zbiórek Czyża i 10 punktów Waczyńskiego. Dla Portugalii 18 punktów zdobył Joao Gomes. W kolejnym meczu zmierzymy się z Białorusią w Mińsku.
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
fot. Andrzej Romański / PZKosz
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET