Skoro zdobył już trzy mistrzostwa, jaki jest kolejny cel LeBrona Jamesa? W rozmowie z Associated Press lider Cleveland Cavaliers przyznał, że ściga spuściznę jednego z najlepszych koszykarzy w historii – Michaela Jordana.
Porównania między zawodnikami pojawiają się niemal od początku kariery LeBrona Jamesa w NBA. W poprzednim sezonie zawodnik dokonał rzeczy, do której dążył od wielu lat. Pierwsze mistrzostwo z Cleveland Cavaliers. James dostarczył wiele radości swojemu miastu. Podczas dnia dla mediów mówił o czymś większym; mówił o ściganiu gracza, który wyznaczył dla koszykarza najwyższy możliwy standard.
– To mój osobisty cel – przyznaje. – Nigdy w zasadzie o tym nie mówiłem, ale chcę być jeszcze lepszym zawodnikiem. Prawdę mówiąc to powinien być cel każdego gracza – dodał. Od najmłodszych lat James „chciał być jak Mike”. Zarówno na parkiecie, jak i poza nim podejmował bardzo podobne decyzje do Jordana. Oprócz budowania swojej pozycji najbardziej dominującego, stał się również biznesmenem, budując wokół swojego nazwiska renomowaną markę.
– Moją motywacją jest ten duch z Chicago – mówił zaraz po zdobyciu z Cavaliers swojego trzeciego mistrzostwa. Dla LBJ-a to nie kwestia personalnych ambicji, a zwyczajne dążenie do bycia jak najlepszym. – Bez względu na to jaki zawód wykonujesz, powinieneś wzorować się na kimś, kto był w tym bardzo dobry. Jordan był moją motywacją, gdy zaczynałem grać w koszykówkę. Ludzie zawsze chcieli o tym ze mną rozmawiać, ale ja patrzę na sprawę właśnie w ten sposób.
James zauważył także, że jego generacja graczy jest następną w kolejce po Kobe Bryancie, Timie Duncanie i Kevinie Garnecie. – Już oddaliśmy grze wszystko, co mogliśmy. Jesteśmy następni w kolejce, więc siłą rzeczy zaczynasz się nad tym wszystkim zastanawiać – dodaje. Celem gracza i całej drużyny z Ohio jest oczywiście obrona mistrzostwa. Cavs muszą uważać na tzw. pomistrzowskiego kaca. Tym bardziej, że mają konkurencję w postaci potwora z Oakland.
– Zdobycie mistrzostwa dla Cleveland było niesamowitym uczuciem – przyznaje James. – Dlatego właśnie tam wróciłem. To było dokładnie to, co chciałem zrobić. Chciałem dać temu miastu powody do świętowania. Cieszę się, że mogłem pomóc ludziom zapomnieć o tym, co działo się ze sportem w Cleveland przez kilkadziesiąt ostatnich lat. Gotowy do gry przez 10 kolejnych? – Taaak, na pewno… To dałoby mi szansę występowania z moim synem albo przeciw niemu – kończy.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET