Po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich napisałem 21 punktów – kluczowych działań, które pomogą naprawić polski sport. Teraz, w związku ze zbliżającymi się wyborami w Polskim Związku Koszykówki, chciałbym przedstawić moje założenia, co trzeba zrobić, aby odbudować popularność i siłę koszykówki w naszym kraju.
Tak samo jak w przypadku poprzedniej analizy, gdzie wypunktowałem 21 założeń, które pomogą naprawić polski sport, tak teraz postaram się, aby było jak najmniej wycieczek personalnych, a jak najwięcej merytorycznych argumentów i konkretów.
Przez lata obserwowałem dyskusje wewnątrz PLK i PZKosz i to co mnie uderzało najbardziej, to brak długofalowego planu, brak celu tak naprawdę i brak odpowiedzialności za podjęte decyzje.
Słowo klucz? PIRAMIDA
- Musimy przestać spierać się o fakty, bo z faktami się nie dyskutuje. Prawda jest taka, że coraz mniej dzieci i młodzieży gra w koszykówkę, dlatego absolutnie najważniejsze jest odbudowanie tej „piramidy”. PZKosz ma narzędzia i możliwości, aby wspierać ten proces. Nie robił tego do tej pory, albo robił nieudolnie. Obecne programy (SMOK i KOSSM) pomagały istniejącym już klubom i były ofertą przede wszystkim do tych, którzy już trenują.
- Celem jest, aby jak najwięcej dzieci grało, trenowało i dobrze się przy tym bawiło, bo potem z nich ktoś może zostać zawodowcem, ale nawet jeśli nim nie zostanie i zakończy „karierę” na juniorach czy grze w szkole, to wielu z nich zostanie kibicami na lata, a może nawet na całe życie.
- W wielu miastach działają prywatne ligi dla dzieci i młodzieży poza rozgrywkami okręgów i PZKosz. Widzę to z bliska, bo moja 10-letnia córka trenuje w Warsaw Basketball Academy. Ktoś powie, że to czysty biznes, ale stworzono tam społeczność trenerów i zawodników/zawodniczek – drafty, ligi, obozy. Tam dzieciaki i nastolatki chcą przychodzić na treningi, bo jest po prostu fajnie i o to w tym wszystkim chodzi.
- Można tworzyć takie rozgrywki wspólnie, w porozumieniu, albo z własnej inicjatywy w kolejnych miastach. Program i pomysł dla każdego województwa może być inny, ale każde musi mieć PLAN, a PZKosz ma obowiązek go wspierać. Prywatne akademie mogą być np. miejscem, z którego kluby zapraszają do gry u siebie nastolatków.
- Jestem przekonany, że w klubach i okręgach są pasjonaci, którzy chcą to robić, bo kochają koszykówkę. Naprawdę chcą, bo koszykówka ich wychowała i teraz mają wobec niej dług wdzięczności.
Pamiętajmy o rodzicach
- Obecne pokolenie 40-50-latków, to są dzieci boomu na koszykówkę z lat 90-tych. To oni zachęcają swoje dzieci do grania i chodzą z nimi na mecze. To także oni są dyrektorami i prezesami, którzy mogą decydować o wydawaniu pieniędzy na promocję poprzez koszykówkę lub na inwestycje w klub sportowy. Jeśli będą widzieli, że dyscyplina się rozwija i jest mądrze zarządzana, to będą gotowi do zaangażowania. Kiedy widzą, że na górze rządzi mentalność sprzed kilkudziesięciu lat, to oni nie chcą się z tym utożsamiać. Taka jest brutalna prawda.
PLK i BLK, czyli ligi zawodowe i ich zaplecze
- Liga zawodowa powinna generować przychody dla klubów. Liga jako firma powinna poza organizacją rozgrywek, skupić się na promocji i dawaniu narzędzi klubom.
- Liga powinna też odpowiadać za współpracę z telewizją, bo transmisje TV są bardzo ważne. Telewizja, która kupi prawa do pokazywania meczów PLK musi sama dbać o promocję produktu (PLK musi to wspierać i wynegocjować).
- Niestety wśród wielu klubów, ale też we władzach ligi panuje przekonanie, że liczba transmisji jest najważniejsza. Jest to oczywiście spowodowane chęcią pochwalenia się przed sponsorami, że mają „taaaką ekspozycję”. Dla kibica, a więc dla popularności ligi ważniejsze są wysokiej jakości transmisje. Zadaniem ligi jest więc współpraca z telewizją, aby jakość transmisji była zawsze jak najlepsza.
- Liga zawodowa powinna być transparentna. Kluby powinny być jej udziałowcami, ale nie może być sytuacji, że rządzą nią dwa czy trzy kluby.
- Ligą musi zarządzać niezwiązany z żadnym klubem menedżer, którego celem będzie dobro wszystkich drużyn, a nie tylko tych zaprzyjaźnionych. Kluby muszą też zrozumieć, że brak uprzywilejowanych drużyn będzie działał na ich korzyść.
- Wszystkie przepisy i regulaminy powinny być stosowane i egzekwowane w ten sam sposób wobec każdej drużyny. To każdej drużynie powinno zależeć, aby pozostałe kluby rozliczały się na czas ze swoimi zawodnikami, bo złe opinie o jednym klubie wpływają na wizerunek całej ligi, a więc także każdego klubu, który w niej gra.
- Nie może być sytuacji, kiedy co chwilę zmieniana jest liczba drużyn w PLK i co kilka lat zmieniany jest przepis o Polaku na boisku. Zwróćcie uwagę, że nikt nigdy nie wziął odpowiedzialności za te decyzje i nikt nigdy ich nie uzasadnił. Zawsze interesowały mnie tylko merytoryczne argumenty, ale jak się domyślacie, w tym przypadku nigdy żadne nie padały, a nawet jeśli padały, to po roku były obalane i przekręcane przez te same osoby, aby potem znów się ich uczepić.
- Żadne przepisy o trzech czy nawet czterech Polakach i Polkach na boisku nie zmienią faktu, że mamy mniej zawodników i zawodniczek na odpowiednio wysokim poziomie. Mniej, nie oznacza, że „nie ma ludzi do grania”. Mniej to są fakty. Taką mamy rzeczywistość. Odpowiedzią na brak zawodników na poziomie reprezentacyjnym nie będzie dawanie na siłę minut słabszym graczom.
- 1 liga powinna być zapleczem PLK. Dlatego w 1 lidze powinno móc grać dwóch obcokrajowców, którzy podniosą poziom zarówno na boisku, jak i organizacyjny. Dzięki temu po awansie nie będzie dla nikogo zaskoczeniem organizacja czy kwestie kontraktowe, skauting itd.
- W 1 lidze powinny obowiązywać regulacje zbliżone do tych w PLK, ale oczywiście dostosowane do okoliczności i realiów.
Skończyć z polityką
Nowy prezes PZKosz stanie przed szansą zakopania wielu toporów wojennych pomiędzy niektórymi osobami i frakcjami. Nie jest tajemnicą, że ulubionym sposobem zarządzania byłego już prezesa było zarządzanie poprzez konflikt, a więc stwarzanie problemu lub wywoływanie konfliktu i zmuszanie innych do opowiedzenia się po jego stronie. Przeciwnicy często byli potem neutralizowani na różne sposoby.
W koszykówce stworzono ogromne podziały, ale większość z delegatów, a więc prezesów klubów, prezesów okręgów, trenerów czy sędziów, to osoby, którym zależy na koszykówce i starają się dostosowywać do okoliczności. Jestem o tym przekonany, że zdecydowana większość, która nawet nie zdecyduje się zagłosować na przyszłego prezesa PZKosz, to jeśli będzie on ciężko pracował i zobaczą pozytywne zmiany, plan, uzyskają pomoc ze strony związku, to jestem pewien, że w kolejnych wyborach zdecydują się na niego zagłosować. Dlaczego? Bo dla większości z nich polityka, czyli dziel i rządź, jest tylko okolicznościami, a nie celem. Przez politykę głębokich podziałów koszykówka traci. Jedynymi wygranymi są tylko poszczególne osoby, które na tym korzystały.
Sukcesy reprezentacji nie rozwiązują problemów
Przez lata musiałem słuchać opowieści o tym, że potrzebujemy, jako dyscyplina, sukcesu reprezentacji. Okazało się jednak, że ani za 8. miejscem na świecie, ani za 4. w Europie nic nie poszło. Nic się nie zmieniło. Ale nie zmieniło się dlatego, że nie mogło, bo nie było podstaw piramidy.
Sukcesy reprezentacji mogą tylko pomóc w realizacji długofalowego planu, ale same w sobie nie rozwiązują żadnych problemów.
Cele reprezentacji
Celem pierwszych reprezentacji seniorów i seniorek jest awans do Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata oraz gra o jak najwyższe cele. Wszyscy chcemy, aby nasze kadry zdobywały medale i grały jak najlepiej. Uważam jednak, że ze strategicznego punktu widzenia ważniejsze od bycia w czwórce raz na 20 czy 30 lat jest ciągłe bycie w ósemce i wtedy walka o jak najwyższe cele.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie zamierzam odbierać sukcesu kadry męskiej sprzed kilku lat. Trener i zawodnicy wykonali wspaniałą robotę. Nikt w nich nie wierzył, a oni tego dokonali. Chwała im za to. Chodzi mi o to, że na turniejach ME czy MŚ wyniki są często nieprzewidywalne, czasem można mieć szczęście, a czasem pecha i jeden sukces lub jeden nieudany turniej nie powinien być wyznacznikiem do oceny całej kadry, trenera i dyscypliny.
Jeśli przyjrzymy się najlepszym reprezentacjom, to nie zawsze wszyscy grają w czwórce np. EuroBasketu, ale co ważniejsze rzadko podejmowane są tam skrajne i pochopne decyzje. W Polsce niestety mamy obsesję zmieniania trenerów. Przerzucania się odpowiedzialnością i lękiem przed obroną swoich decyzji. To chyba nie dotyczy tylko koszykówki, ale pokuszę się znów o odważną tezę, ale dla mnie to fakt, z którym nie dyskutuję – duży udział w 4. miejscu w Europie miał fakt, że ten zespół był do tego przygotowywany przez poprzedniego trenera. Pierwszy raz od lat Mike Taylor miał szansę przedstawić swój pomysł i mógł swobodnie pracować i myśleć długofalowo. Tego potrzebują obie nasze reprezentacje – trenerów, którzy będą mieli zaufanie zarządu, długoletni plan i będą go konsekwentnie realizować.
Reprezentacje młodzieżowe oraz Szkoły Mistrzostwa Sportowego muszą przede wszystkim szkolić i wychowywać przyszłych zawodowców – reprezentantów i reprezentantki kadr seniorskich oraz zawodników i zawodniczki ekstraklasy.
Miejsce dla legend
Dla wszystkich byłych koszykarek i koszykarzy powinno być miejsce na współpracę z PZKosz. Związek powinien szanować, promować i wspierać swoje legendy bez względu na ich światopogląd. Zaproszenie do współpracy może oznaczać wspieranie turniejów, gdzie dana legenda jest trenerem. Może oznaczać zapraszanie na wydarzenia, ale może też oznaczać danie pracy w postaci ambasadora, który jeździ po szkołach i przedszkolach promując koszykówkę. Bo w koszykówce przede wszystkim powinni pracować ludzie z nią związani, którym nie jest obojętna, dla których jest czymś więcej, niż sportem. A przede wszystkim nie jest środkiem do celu, tylko celem samym w sobie.
Komunikacja jest kluczem
Przez wiele lat próbowałem pokazać różnicę między propagandą, a PR-em. Najprostszą definicją PR-u, czyli Public Relations, jest „rób dobrze i mów o tym innym„. Ale to trzeba wiedzieć jak. Trzeba mieć doświadczenie i wyczucie, aby wiedzieć gdzie jest ta subtelna linia, której nie należy przekraczać.
Relacje z turniejów, imprez, wydarzeń, zdjęcia, artykuły, relacje w mediach społecznościowych… to wszystko musi być robione z wyczuciem. Bez zbędnego patosu i oficjalnego tonu, ale też bez udawanego luzu. Głęboko wierzę, że dobra praca zawsze się obroni i nie trzeba na wszystkich filmach i zdjęciach stać w pierwszym szeregu. Prezes nie musi, dyrektor czy rzecznik też nie muszą. Jeśli efekty ich pracy będą pokazywane, to oni zawsze się obronią, bo o jakości ich pracy świadczą efekty, a nie liczba przeciętych wstęg czy wywiadów na ściankach sponsorskich, które przykrywają turniej, bo „prezes jest ważniejszy”.
Byłem rzecznikiem Kosz Kadry przez kilka lat. Byłem z reprezentacją na dwóch EuroBasketach (2013 i 2015), a potem pomagałem przy 2017. Za tymi wszystkimi relacjami, materiałami dla mediów, zdjęciami, filmami, cytatami audio dla stacji radiowych, zawsze stał zespół ludzi i wcale nie trzeba się lansować w pierwszym szeregu, aby ta praca była doceniana.
Pamiętam jak zrobiliśmy 20. minutowy film Misja EuroBasket 2015 o drodze jaką przebyła nasza kadra pod wodzą Mike’a Taylora. Do dziś uważam, to za największy i najfajniejszy projekt jaki zrealizowałem w tamym czasie (poza wprowadzeniem Kosz Kadry, brandingiem itd.). Pamiętam jak ponad 50 dziennikarzy w restauracji Champions oglądało ten film razem z całą reprezentacją tuż przed jej wylotem. Całe nagranie znajdziecie tutaj na YouTube.
Ta produkcja była oczywiście efektem pracy całego zespołu, ale trzeba pamiętać, że duże rzeczy powinny być poprzedzone zbudowaniem… piramidy. Tak, piramida jest też konieczna w zarządzaniu komunikacją. Nie można robić super relacji czy bajerów w social mediach, jeśli nie znasz podstaw funkcjonowania biura prasowego, nie zapewniłeś schematów działań i nie masz odpowiedniej komunikacji z mediami.
Na wszystkie pomysły, które nazywam fajerwerkami, odpowiadam „tak, oczywiście, chętnie, ale najpierw podstawy”. Oczywiście fajerwerkami łatwo jest przykryć brak podstaw, ale przecież nie o to chodzi. Nie chodzi o przykrywanie, tylko o budowanie mocnych fundamentów i rozwój.
Case Study Pucharu Polski
Case study, czyli studium przypadku, a dokładnie opis, analiza schematu i pokazanie działań, jak coś powinno wyglądać, idealnie udało się pokazać na przykładzie Pucharu Polski w 2018. W tym artykule opisałem 10 podpunktów, które odegrały kluczową rolę w zbudowaniu widowiska sportowego, które spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem i z którego człowiek był dumny i chciał się nim pochwalić.
Jeśli przeczytacie to „case study”, to zobaczycie jak dokładnie zapewnienie podstaw i skupienie na szczegółach pozwoliło zbudować pozytywny obraz całości. I znów, pracował nad tym sztab ludzi i efekty świadczą o ich zaangażowaniu i profesjonalizmie. Ich przełożeni powinni być zadowoleni, bo dzięki efektom ich pracy, to oni korzystają na tym najwięcej.
Piszę tak dużo o komunikacji, bo chciałbym, żeby kiedyś wszyscy zrozumieli, że jest różnica między propagandą, a działaniami Public Relations. PR to po prostu „rób dobrze i mów o tym innym”. Subtelność i sposób komunikacji jest kluczowy.
Projekt na lata
Pomysł na popularyzację koszykówki jest projektem NA LATA. On nie przyniesie efektów jutro, ani za miesiąc. To projekt długofalowy, który trzeba realizować, ale można, a nawet trzeba, śledzić jego postępy.
Jeśli nowy prezes PZKosz przedstawi taki plan i skupi się na popularyzacji koszykówki, to skorzystają na tym wszyscy – okręgowe związki, kluby zawodowe, kluby młodzieżowe. Wszyscy na tym skorzystamy. Jedni dostaną zawodnika, inni kibica itd.
Głęboko wierzę, że środowisko koszykarskie jest na gotowe, bo zmęczone „polityką”, chciałoby działać na rzecz dobra wspólnego. W poniedziałek 21 października, w dniu wyborów prezesa Polskiego Związku Koszykówki, to koszykówka powinna być najważniejsza.
PS Nie jestem ekspertem od koszykówki 3×3, dlatego nie napiszę jakie cele w tym zakresie powinien postawić sobie nowy prezes. Na pewno 3×3 nawiązująca do „streetballa” z lat 90-tych może być formą zainteresowania i zaangażowania młodych ludzi i próbą połączenie tego z popkulturą. Na pewno koszykówka 3×3 powinna się rozwijać w kierunku, gdzie są chętni – po pierwsze do grania, a po drugie do kibicowania. Nie jestem zwolennikiem odgórnego zmuszania do gry 3×3 zawodników, którzy trenują 5×5, ale do dalszej analizy potrzebne byłoby świeże spojrzenie z wewnątrz. Nie jestem też fanem na siłę promowania dyscypliny, tylko dlatego, że jest większe prawdopodobieństwo wywalczenia w niej awansu na Igrzyska Olimpijskie, niż w koszykówce 5×5. Jestem za promowaniem wydarzeń, które mogą przyciągnąć kibiców i zawodników, a 3×3 ma ogromny potencjał zbudowania oddzielnego wręcz środowiska zarówno fanów, jak i graczy i to powinien być jeden z głównych kierunków obranej drogi.
Jeśli trafiłeś tu przypadkiem, tekst wydał Ci się interesujący, a nie wiesz kim jestem, to mój profil na Linkedin znajdziesz tutaj.
Znajdziesz mnie też na Twitterze – x.com/Pacuda
Jeszcze raz linki do artykułów, które były opisane powyżej oraz film o kadrze z YouTube: