Silni rywale to jednak kwestia, kolejną jest fakt, że przepisy FIBA w kontekście sędziowania nieco różnią się od tych w NBA. Na Igrzyskach Olimpijskich największe gwiazdy ligowych parkietów nie będą traktowani ze szczególną troską i niektórzy odczuwają to na własnej skórze już teraz.
Sporo w ostatnich latach narzekamy na to, że NBA stała się zbyt miękka; że gwiazdy są traktowane jak bardzo delikatny kruszec, którego absolutnie nie można uszkodzić. Na turnieju Igrzysk Olimpijskich już tak nie będzie. Tam w grę wchodzą przepisy FIBA, a te pozwalają zawodnikom na nieco ostrzejszą grę. Już w trakcie towarzyskich meczów gwiazdy USA zaskoczone były, że w ewidentnych sytuacjach nie dostają gwizdka.
To także problem, z którymi podopieczni Gregga Popovicha po prostu muszą się uporać. Na turnieju sędziowie nie będą wobec nich tak pobłażliwi, co może spowodować, że w wielu sytuacjach próba wymuszenia faulu nie będzie się opłacać tak, jak po prostu próba zdobycia punktów. Niestety te dwie rzeczy często nie idą w parze, bo gracze NBA widząc rywala w nieprzygotowanej pozycji starają się przede wszystkim wymusić gwizdek.
Sędziowie FIBA nie będą na takie sytuacje reagować podobnie, jak sędziowie NBA, więc możemy spodziewać się wielu frustracji i narzekań na pracę sędziów ze strony zawodników USA. W trakcie meczów z Nigerią oraz Australią wiele razy gracze jak Jayson Tatum czy Bradley Beal wpatrywali się surowo na sędziego, by zaznaczyć swoje niezadowolenie z decyzji, zarówno podejmowanych w grze ofensywnej, jak i w grze defensywnej.
Amerykanie muszą także przywyknąć do tego, że mogą zbijać piłkę z obręczy. W NBA jest to tzw. “goaltending”, a w przepisach FIBA ta zasada nie obowiązuje. Dla wielu graczy z rotacji Popovicha Igrzyska mogą być nietypowym doświadczeniem. W koszykówkę rzecz jasna wszędzie się gra tak samo, ale FIBA i NBA nadal różnią się w kilku aspektach dotyczących stricte przepisów gry, dlatego gwiazdy NBA mogą się łapać na wspomnianych różnicach.