– W Ergo Arenie położyliśmy wszystko na jedną szalę i zrobiliśmy bardzo wiele, aby wygrać zawody. Przy odrobinie szczęścia, przy mądrej grze w końcówce oraz niezłej obronie, udało nam się zbudować te kilka punktów przewagi i utrzymać korzystny dla nas wynik do końca – mówi środkowy reprezentacji Polski Adam Hrycaniuk.
Adam Wall: Przyglądając się reakcji kibiców KoszKadra po końcowej syrenie, a także waszemu zachowaniu na ławce rezerwowych dało się zauważyć, że reprezentacja Polski potrzebowała takiego spotkania.
Adam Hrycaniuk: Każde zwycięstwo buduje, szczególnie po ostatniej porażce we Włoszech. W Bolonii byliśmy w grze, ale nie ma co się oszukiwać, że rywale byli lepsi. W Ergo Arenie czekał nas jeszcze cięższy mecz z podrażnioną porażką z Litwą reprezentacją Chorwacji, która był zespołem kompletnym. Rywale mieli w swoim składzie perspektywicznych wysokich graczy, do tego ciekawych skrzydłowych i doświadczony obwód. Z tego powodu nie mogliśmy skupić się tylko na jednym graczu, lecz całym zespole i starać się bronić, jak najlepiej potrafimy. To nam się udało a każdy zawodnik, który pojawił się tego dnia na boisku, dołożył do tego sukcesu swoją cegiełkę.
– Końcówka czwartej kwarty, gdy rywale trafiali rzut za rzutem, pogrążyła kadrę w Bolonii, ale w starciu z Chorwacją okazała się kluczowa dla losów rywalizacji. To graczom z Bałkanów, a nie wam drżały ręce w końcówce.
– Mecze na tym poziomie są wyczerpujące, czasem może zabraknąć sił w końcówce i tak właśnie było we Włoszech, ale dziś każdy z nas wykrzesał z siebie dodatkową energię. W Ergo Arenie położyliśmy wszystko na jedną szalę i zrobiliśmy bardzo wiele, aby wygrać zawody. Przy odrobinie szczęścia, przy mądrej grze w końcówce oraz niezłej obronie, udało nam się zbudować te kilka punktów przewagi i utrzymać korzystny dla nas wynik do końca.
– Pan z dużą energią rozpoczął mecz w pierwszej piątce. Punkty, zbiórki, kilka starć pod koszem, to musiało dodać pewności siebie pozostałym graczom, którzy zobaczyli, że mimo przewagi wzrostu, siły oraz doświadczenia z NBA, podkoszowym Chorwacji nie będzie łatwo o punkty w polu trzech sekund.
– Nie ma co się oszukiwać. Chorwacja ma lepszych podkoszowych, którzy grają w Stanach Zjednoczonych, ale ciężką pracą oraz zaangażowaniem, udało nam się stawić im czoła i w miarę powstrzymać największe gwiazdy tego zespołu. To był klucz do naszego sukcesu.
– Krzysztof Sulima podczas wrześniowego okienka reprezentacyjnego debiutował w kadrze seniorów i trzeba przyznać, że sprostał temu zadaniu. W meczu z Chorwacją był pana zmiennikiem i przez niespełna dziesięć minut rzucił 6 punktów i choć nie zebrał żadnej piłki, to kilka razy dobrze zastawił pod koszem.
– Bardzo się cieszę, że Krzysiek wyszedł na parkiet, podołał presji i naprawdę nam pomógł i to się liczy. Mimo tego, że gdzieś słychać głosy niedowiarków, którzy dziwią się czemu powołani są ci a nie tamci, on wszedł i zrobił swoje. My, którzy jesteśmy w kadrze, chcemy grać dla siebie, trenerów oraz przede wszystkim dla reprezentacji Polski. Nie wątpimy też w każdego zawodnika, który jest na ławce, że może pomóc zespołowi i tak właśnie było w meczu z Chorwatami. Kto nie wyszedł to dał z siebie wszystko, jak nie zbierał, to zasłaniał lub rzucał.
– Przed kolejnymi okienkami reprezentacji macie teraz bilans 4-4 i z podniesioną głową możecie wracać do swoich klubów.
– Zwycięstwo z Chorwacją było dla nas bardzo wartościowe, ale przed nami jeszcze daleka droga. Następne okienko na przełomie listopada i grudnia, później jeszcze w lutym. Niesamowicie cieszymy się z wygranej z Chorwatami, ale zdajemy sobie sprawę jak ciężkie mecze są przed nami. Droga do Chin jest jeszcze długa i wcale nie łatwa.
– Z tego wynika, że gdy tylko otrzyma Pan następne powołanie, to z dużą chęcią stawi się na zgrupowaniu kadry.
– Jeśli tylko trenerzy będą mnie w niej widzieli, to na pewno nie odmówię.
źródło: Kosz Kadra