Kiedy młody Dwyane Wade został wybrany z piątym numerem Draftu 2003 przez Miami Heat, Allen Iverson był już niemal ligowym weteranem. Los chciał, by w swoim pierwszym występie na parkietach NBA Wade stanął w szranki właśnie z liderem Sixers.
Sezon 2003/04 Heat rozpoczęli od koszmarnej serii siedmiu porażek z rzędu, w tym w meczu otwarcia przeciwko 76ers. 21-letni Wade zdobył wówczas 18 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty, a Iverson odpowiedział double-double w postaci 26 „oczek” i 11 asyst. To, co najlepsze, było jednak przed nim. W kolejnych miesiącach Dwyane błyszczał i wraz z Miami wdarł się do pierwszej czwórki konferencji wschodniej. Reszta to już historia.
Przerwa w rozgrywkach to dla zawodników dogodna okazja, by podzielić się swoimi nostalgicznymi wspomnieniami sprzed kilku bądź kilkunastu lat. Nie inaczej postąpił Dwyane Wade, który od kwietnia minionego roku w pełni rozkoszuje się koszykarską emeryturą. Legenda Miami Heat wspomina swój debiutancki sezon i pobyt w kasynie w Portoryko, do którego udał się w towarzystwie Eddiego Jonesa. Przy jednym ze stołów był już zahipnotyzowany grą Allen Iverson.
– [Iveron] rzucił mi żeton o wartości 1000 dolarów i powiedział „zagraj tym, młody”. Wszedłem do gry za 500 dolarów, a resztę schowałem do kieszeni – wspomina Wade.
Iverson, jak widać, nie jest najlepszym przykładem racjonalnego zażądania swoim budżetem. 44-latek słynie bowiem ze swojej rozrzutności i kiepskiej strategii finansowej. Zgodnie z informacjami Yahoo! Finance były rozgrywający roztrwonił ponad 200 milionów $, które zarobił podczas gry w NBA.
Nie zmienia to faktu, że na parkiecie „AI” był nie do zatrzymania, a pojedynki z Wadem kibice wspominają do dziś. Jedno z ich największych starć miało miejsce w kwietniu 2005 roku. Wówczas obaj panowie zdobyli łącznie 86 punktów, a 76ers pokonali faworyzowanych Heat 126:119.
Iversona i Wade’a łączy wiele, choćby brązowy medal igrzysk olimpijskich z 2004 roku, ale różni jeszcze więcej. Dwyane zakończył karierę z dorobkiem trzech mistrzowskich pierścieni i olimpijskiego złota wywalczonego w Pekinie, z kolei „AI” zdołał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i wywalczyć statuetkę MVP sezonu zasadniczego z 2001 roku. Który z nich może pochwalić się lepszą karierą? To pozostawiamy waszej ocenie.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie